cytaty z książek autora "George Saunders"
Dopóki bowiem nie spotka nas ostateczny kres, "nigdy" właściwie nic nie znaczy.
Atoli Serce Męża jest to Narząd, któren Niełatwo poddaje się Przewidywaniom i z Trudem jeno Okiełznać się dozwala.
każdy człowiek rodzi się ze związku mężczyzny i kobiety.
Pewnego razu Gorki spytał Tołstoja, czy podziela pogląd, który przypisuje jednej ze swoich postaci.
-Bardzo to pana interesuje? Zapytał Tołstoj.
Bardzo-powiedział Gorski.
To nie powiem-odrzekł Tołstoj.”.
Byliśmy tacy, jacyśmy byli![…] Jakże moglibyśmy być inni? A będąc takimi, inaczej postąpić? Byliśmy tacy w owym czasie i przywiodło nas do tego punktu właśnie to, nie żadne wrodzone zło w nas samych, lecz ówczesny stan naszego poznania i wcześniejsze doświadczenia.
Umysł jego od niedawna ku smutkowi się skłaniał; ku poczuciu, że świat przepełniony jest smutkiem; że każdy dźwiga jakieś smutku brzemię; każdy cierpi; i jakąkolwiek w tym świecie obrałoby się drogę, pamiętać należy, że wszyscy cierpią (nikt nie jest kontent; wszyscy skrzywdzeni, zaniedbani, poniechani, niezrozumiani), trzeba tedy czynić, co w naszej mocy, aby ulżyć wszystkim napotkanym; i że jego teraźniejszy smutek nie jest li tylko jego własnym, bynajmniej nie jest, lecz odczuwały go i jeszcze odczują dziesiątki ludzi we wszystkich czasach, w każdym czasie, nie lża go zatem przewlekać ni z nim przesadzać, ponieważ w tym stanie on sam, prezydent Lincoln, nikomu przyjść z pomocą nie zdoła, że zaś z racji swego stanowiska w świecie może ogromnie pomóc lub wielce zaszkodzić, nie powinien trwać w przygnębieniu, jeśli tylko zdoła zeń się otrząsnąć.
hans vollman
s. 374.
Cóż wartym jest Życie, jeźli Człek Żyw drogą Słuszną nie Podąża, Sprawiedliwości nie Strzegąc, acz zrządzeniem Boskim do tego jest Zdolen?
Ostatnio zdarzało mi się czasem coś takiego, że w samych rękach i nogach zaczynał buzować jakiś plan. Wiedziałem wtedy, że muszę mu zaufać. Twarz mi pałała i czułem coś jakby „gazu, gazu, gazu”.
Przeważnie się to sprawdzało.
W tamtej chwili ten buzujący plan wyglądał mniej więcej tak: złapać mamę, wepchnąć ją do domu i usadzić, dorwać Harrisa i też usadzić, podpalić chałupę, a przynajmniej udać, że podpalam, bo to by zwróciło ich uwagę i musieliby wreszcie się zachować jak dorośli ludzie.
przemiana moralna, kiedy zachodzi, dokonuje się nie w drodze kompletnej metamorfozy grzesznika lub poprzez zastąpienie jego swoistej energii energią nową i czystą, lecz przez skierowanie tej samej starej energii w inną stronę.
Większość zła, które widziałem na świecie - więk szość wredności, której byłem adresatem (a także, skoro o tym mowa, wredności, którą wyrządziłem innym) – była dziełem ludzi, którzy mieli dobre intencje, przekonanych, że postępują słusznie, ludzi rozsądnych, zachowujących dobre maniery, skłonnych do ustępstw, żywiących odrobinę mylne przekonania, ludzi, którym zabrakło chęci lub czasu, by gruntownie przemyśleć pewne sprawy, ślepych na szkodliwe konsekwencje swojego światopoglądu lub od tych konsekwencji odgrodzonych, podporządkowujących się okolicznościom lub ,,zdroworozsądkowym" zasadom, które wchłonęli wraz ze swoją kulturą i których nigdy nie zakwestionowali.
Ale jeśli chcemy zrozumieć zło w wydaniu przyziemnym (wredność, ucisk, zaniedbanie), powinniśmy dostrzec, że ludzie dopuszczający się tych grzechów nie zawsze popełniają je z rechotem, lecz często na twarzy mają uśmiech, bo czują się użyteczni i przyzwoici.
Pieniądze, jak wódka, wiodą człowieka do dziwactwa. [w:] "Agrest" Anton Czechow.
Trzeba by, żeby za drzwiami każdego zadowolonego, szczęśliwego człowieka stał ktoś z młotkiem i bez przestanku przypominał mu pukaniem, że są nieszczęśliwi, że gdyby był nawet najszczęśliwszy w świecie, życie pokaże mu wcześniej czy później swoje pazury, przyjdzie nieszczęście.
Każda idea, którą wyrażamy, jest tylko jedną z wielu, które nosimy w sobie. Na co dzień, rzecz jasna, dokonujemy wyboru: z pewnymi ideami utożsamiamy się, popieramy je i wyznajemy, walczymy o nie, inne zaś porzucamy, niemniej umiemy je sobie wyobrazić to szczątkowe ślady filozofii, którą wyznawaliśmy za młodu, by potem ją odrzucić.
Owszem, było miło - rzekł ze smutkiem. - Jakże miłe było dawne miejsce. Lecz wrócić tam nie możemy. Ani do dawnych siebie. Możemy tylko uczynić swą p o w i n n o ś ć.
roger bevins iii...
No bo czym jest prawda? Tym, dzięki czemu dzieją się rzeczy dla nas pożądane.
Spójrz w dół.
Na niego.
Na to.
Co to jest? (...)
Czy to on?
Nie.
Cóż zatem?
Jego dawny tragarz. Bo sama istota (rzecz dźwigana, którąśmy kochali) już znikła.
Był nigdzie, był wszędzie (...) Żadna z tych rzeczy nie była prawdziwą. Wszystko było prawdziwym.
Niby znam tego człowieka od lat, a w gruncie rzeczy wcalem go dotąd nie znał.
Potrzask. Straszliwy potrzask. Wpadamy weń w chwili narodzin. Kiedyś musi nastać ostatni dzień. Gdy trzeba będzie wyjść z tego ciała. Już samo to jest okropne. A potem jeszcze sprowadzamy na świat dziecko. Niewola sroższą się staje. Dziecko także musi odejść. Każda przyjemność winna być tą wiedzą splamiona. Lecz my, słodcy marzyciele, zapominamy.
Czymże to wszystko jest, Boże? Całe to łażenie, staranie, uśmiechy, ukłony, żarty? Do stołu siadanie, koszul prasowanie, krawatów wiązanie, butów pucowanie, podróży planowanie, w wannie śpiewanie?
Skoro on musi tu zostać?
A człowiek ma kiwać głową, tańczyć, rozumować, chodzić, debatować?
Jak przedtem?
Idzie parada. On nie może wstać i dołączyć. Mam za nią pobiec, zająć swe miejsce, wysoko podnosić kolana, machać sztandarem, dąć w róg?
Był mi drogi czy nie?
Niechaj zatem już nigdy szczęścia nie zaznam.
Żyjemy, jak pewnie zauważyliście, w upadłej epoce, napastowani przez paroksyzmy trywialnych, płytkich, nagiętych pod tezę i zbyt szybko rozpowszechnianych informacji.
Opowiadanie, które ma problem, jest jak człowiek, który ma problem: jest interesujące.
Świat pełen jest macherów i kombinatorów, którzy próbują nas namówić, żebyśmy coś zrobili w ich imieniu (wydawali pieniądze w ich imieniu, walczyli i ginęli w ich imieniu, w ich imieniu gnębili innych). Ale każdy z nas ma w środku coś, co Hemingway nazwał ,,wewnętrznym, wstrząsoodpornym wykrywaczem gówna". Skąd wiemy, że coś jest gównem? Obserwujemy, jak na to coś reaguje głęboka, uczciwa część naszego umysłu.
Jest to ta sama część, która wyostrza się dzięki czytaniu i pisaniu.
Tworzenie świata poprzez myśli jest zajęciem naturalnym, zdrowym, darwinistycznym - robimy to, by przetrwać. Czy to komuś szkodzi? Ano szkodzi, bo myślimy, tak samo jak słuchamy i patrzymy: ciasno, tak by zwiększyć szanse przetrwania. Nie widzimy ani nie słyszymy wszystkiego, co widoczne i słyszalne, lecz jedynie to, co nam się widzieć i słyszeć opłaca. Nasze myśli są podobnie ograniczone i przyświeca im równie ograniczony cel: żeby myślącemu wiodło się jak najlepiej.
[...] pisarz i osoba to dwa różne byty. Pisarz jest jednym z wcieleń osoby, która w tym wcieleniu tworzy pewien model świata i czasami model ten zdaje się zachwalać pewne cnoty, chociaż osoba pisząca bywa z nimi na bakier.
Zło i zwyrodnienie (a przynajmniej wredność) występują proporcjonalnie do uporu, z jakim dany człowiek wierzy w swoje zwidy, oraz zapału, z jakim się nimi kieruje.
Język, podobnie jak algebra, jest pożytecznym narzędziem tylko w pewnych granicach. Narzędzie to służy do tworzenia obrazów świata, które to obrazy, niestety, bierzemy następnie za świat sam w sobie.