Najnowsze artykuły
- ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać282
- Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz1
- Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
- ArtykułyOficjalnie: „Władca Pierścieni” powraca. I to z Peterem JacksonemKonrad Wrzesiński10
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Florent Quellier
Źródło: http://www.literatura.gildia.pl/tworcy/florent-quellier
1
6,5/10
Pisze książki: popularnonaukowa
Historyk, wykładowca na Uniwersytecie François Rabelais w Tours, dyrektor katedry historii żywienia w Centre National de la Recherche Scientifi que.
Autor wydanej w 2007 roku książki La Table des Français. Une histoire culturelle (Francuski stół. Badania nad historią kultury).
Autor wydanej w 2007 roku książki La Table des Français. Une histoire culturelle (Francuski stół. Badania nad historią kultury).
6,5/10średnia ocena książek autora
20 przeczytało książki autora
33 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Łakomstwo. Historia grzechu głównego Florent Quellier
6,5
Po książkę sięgnęłam oczywiście ze względu na ciekawą, jak mi się zdawało, tematykę. Generalnie nie jestem mocno zawiedziona, jednak z drugiej strony nie mogę też powiedzieć, że była to od początku do końca fascynująca lektura.
Podobał mi się wstęp i nieco historii odnośnie podejścia do jedzenia w średniowieczu (w tym historia łakomstwa jako grzechu głównego),oraz obraz mitycznej Kukanii będącej odpowiedzią na ówczesne niedostatki. Bardzo dobrze wypadały też rozdziały o kobietach i dzieciach oraz puenta jaką autor spisał w epilogu.
Zdecydowanie najgorzej wypada opis okresu od renesansu do nowożytności. Przede wszystkim widoczne tu staje się pochodzenie autora, bowiem przez większość tych rozdziałów odwołuje się do dosłownie kilku rodzimych książek. Brakuje mi tu jakiegoś szerszego, chociażby właśnie popularnonaukowego spojrzenia. Nie ma też odwołań do żadnych innych krajów poza tymi położonymi w Europie Zachodniej, na czele z Francją. Gdyby usunąć cytowania z tej części to myślę też, że zmieściłaby się ona na raptem kilku stronach. W tym miejscu książka straciła najwięcej w moich oczach.
Powracając jednak na zakończenie do plusów, to niniejsze wydanie jest bardzo ładne oraz bogato ilustrowane, co również wpływa pozytywnie na odbiór tej książki.
Łakomstwo. Historia grzechu głównego Florent Quellier
6,5
To, że od jedzenia można się uzależnić – wiedziałam. Poznałam to uzależnienie od strony procesów biofizycznych i psychicznych. Obserwowałam i nadal obserwuję, jak wygląda permanentna walka konkretnego człowieka z pokusą zjedzenia jeszcze jednego batonika, a nakazem rozumu zabraniającego tego z różnych powodów. Najczęściej zdrowotnych lub estetycznych.
Nigdy nie spotkałam się z motywacją religijną.
I właśnie ta zaskakująca myśl uderzyła mnie, kiedy zobaczyłam okładkę tej książki. Chciałam się dowiedzieć, dlaczego jeden z głównych grzechów w chrześcijaństwie tak bardzo zsekularyzował się we współczesnych mi czasach?
Podróż przez dzieje grzechu łakomstwa począwszy od czasów średniowiecza aż do dzisiaj, okazała się dla mnie fascynującą, ciekawą i zarazem odkrywczą nie tylko dlatego, że uzyskałam odpowiedź na moje pytanie, ale i dlatego, że ujrzałam ludzkość od bardzo nietypowej strony. Ewolucji wiecznej walki z łakomstwem i próbą nie tyle wygrania z nim, ile złagodzeniem jego negatywnego wymiaru i konsekwencji poprzez wprowadzenie dobrych manier zachowania się podczas jedzenia. Sprytnym zakamuflowaniem pod postacią innej nazwy (obżarstwo na smakowanie),by bezkarnie móc jeść dalej bez poczucia winy. Podniesieniem rangi znaczenia, nadając mu wymiar wręcz dziedzictwa narodowego i uczynienia z regionalnych specjałów atut turystyczny. Pobłażaniem poprzez infantylizowanie łakomstwa, nazywając go łasuchowaniem przypisanym słabszym z natury, czyli dzieciom i (feministki bardzo mocno by się w tym miejscu zirytowały!) kobietom.
Społeczeństwo na przestrzeni dziejów przypominało mi człowieka, który próbuje walczyć z nałogiem, ograniczając go różnorodnymi metodami lub wystrzegając się jego pokus na różne sposoby, jednak z góry skazanym na przegraną, bo obiekt pożądania nie mógł być całkowicie wykluczony tak, jak czyni się to podczas leczenia odwykowego. Wszak jeść trzeba! A "niemożność oddzielenia potrzeby fizjologicznej od przyjemności, z jaką wiąże się przyjmowanie pokarmów" (endorfiny i inne hormony szczęścia) sprawiały, że definicja łakomstwa na przestrzeni dziejów nabierała elastyczności. Zupełnie jak w reklamie lekarstwa na wykończoną przez żarłoka wątrobę. Nie możesz już jeść? Weź cudowną tabletkę i będziesz nadal mógł! Dlatego obżarstwo tak pięknie nazwano smakowaniem, łasuchowaniem, by nadać mu rangę sztuki wyznaczoną przez dobre maniery zachowania się przy stole, a nawet nobilitując do poziomu nauki, wprowadzając pojęcie gastronoma. A wszystko po to, by uciszyć wyrzuty sumienia i poczucie winy, bynajmniej nie z powodu grzechu, za który to "najłatwiej dostać rozgrzeszenie od Kościoła", jak pisał Grimod de La Reyniere w 1803 roku w Almanachu Łakomczuchów. To "świecki kult młodego, jędrnego ciała nadał grzechowi „guli” nową siłę" dla akceptacji społecznej, gdzie „gula” oznacza „gardło”.
I to jest poznawcza warstwa tej pięknie wydanej pozycji.
Bardzo ciekawa i niezbędna do ukazania jeszcze ciekawszej (ech ten hedonizm żołądka!) – biesiad urządzanych przez naszych przodków. Siedziałam przy wielu stołach. Tych skromnych z prostym jadłem, które lubię najbardziej i tych arystokratycznych z wymyślnymi daniami i delicjami. Odwiedziłam nawet „niebo dla ubogich”. Słynną krainę utopii – Kukanię, w której echa słychać w powiedzeniu: kraina mlekiem i miodem płynąca, uwieczniona przez Pietera Bruegela w XVI wieku w jego malarstwie. Przekonałam się, że można jeść oczami, nasycając żołądek. A było na co popatrzeć, ponieważ tekst ilustrowano reprodukcjami obrazów znanych malarzy, a nawet poetów, jak Johanna Wolfganga Goethego. A patrząc, słuchałam licznie przytaczanych tekstów literackich o tym, co i jak drzewiej się jadało. To intertekstualne i interdyscyplinarne podejście autora sięgającego do literatury, publicystyki, reklamy, malarstwa, filozofii, religii nadało tematyce publikacji wielowymiarowe spojrzenie na kulturę ludzkości stymulowanej przez… jedzenie. Jeden z czynników jej rozwoju tak powszechny, że niezauważalny, a przez to mało uświadamiany, jak silnym jest motorem naszej ewolucji społecznej.
Ta książka uzmysławia jak bardzo.
Był jednak rozdział, w którym czułam się zdecydowanie najlepiej. To ten o smakach z dzieciństwa i słodyczach. Jak się okazało, łakomstwo ulegało również specjalizacji w zależności od rodzaju pożywienia. Łasuchowanie, kojarzone ze słodyczami i słodkim smakiem królującym w krainie słodyczy, było moim żywiołem, jeśli nie rajem wręcz. Dziecięcą Kukanią, której nigdy nie opuściłam na rzecz kiełbasy, a z bajki o Jasiu i Małgosi, najbardziej zapamiętałam domek Baby Jagi ze słodkości. Książka napisana jest z europejskiego punktu widzenia z naciskiem na Francję, ponieważ jej autor stamtąd pochodzi, będąc historykiem i wykładowcą na francuskim uniwersytecie oraz dyrektorem katedry historii żywienia, jak przeczytałam na okładce książki. Zamarzyła mi się taka sama publikacja z punktu widzenia azjatyckiego z akcentem na Japonię i Chiny. A potem z afrykańskiego. Mogłoby być równie fascynująco, bo o jedzeniu nigdy dosyć, nawet jeśli się o nim tylko mówi lub czyta. Zwłaszcza przy suto zastawionym stole. A jeśli jeszcze tę przyjemność ubrać w usprawiedliwienie podtrzymywania i zacieśniania więzi społecznych integrujących narody dzielące podobne upodobania, to czemu nie? W imię pokoju (takiego kamuflażu jeszcze nie było!) jedzmy! Oczywiście w granicach rozsądku, żeby nie było, że namawiam do grzechu.
Wszak Polak głodny, to Polak zły!
naostrzuksiazki.pl