cytaty z książek autora "Andrzej Boruszewski"
To nie prawda, że na początku Bóg stworzył niebo i ziemię. Na początku Bóg odkręcił kran z czasem. Z czasem kran zaczął przeciekać, ale nikt o tym nie wiedział. Obok głównego nurtu,który był silny i regularny, kapały od czasu do czasu kropelki nieduże, cichutkie i nie wadzące nikomu. Życie w kropelkach toczyło się wolniej i spokojniej niż w głównym nurcie, a ludzie żyli tam dłużej i byli szczęśliwsi. Ktoś mógłby powiedzieć, że byli bękartami wszechświata, ale oni tak nie uważali. Mieli się za wybrańców losu, za szczęśliwców w czepku urodzonych.
Z początku nikt nie wiedział, że jest jakieś inne życie, jakiś inny, szybszy czas, ale nawet jak już wykryto, że tuż obok pędzi taka szalona lokomotywa dziejów, która zmywa po drodze wszystko i wszystko z sobą porywa – nawet wtedy nikt nie myślał o przeprowadzce. Zdarzały się oczywiście krótkie wypady, a nawet organizowano wycieczki do tego większego i szybszego świata, ale nikt nigdy nie przeprowadził się tam na stałe. Już prędzej zabierano z sobą kogoś stamtąd, a wtedy ten ktoś znikał ze swojego świata na zawsze i nawet najlepsza policja nie mogła go odnaleźć.
Kapały więc krople czasu jedna za drugą, jedna za drugą, a życie toczyło się w nich leniwie i spokojnie, aż któregoś dnia zaczęły kapać coraz szybciej, tak, że niemal utworzyły prawdziwy strumień. Wtedy Bóg wezwał hydraulika, a ten naprawił usterkę niestety zbyt dobrze. Kran zupełnie przestał przeciekać. Wypada mieć tylko nadzieję, że hydraulik nie był najlepszym fachowcem, i że wkrótce znowu pojawią się małe, szczęśliwe kropelki czasu, które nie gnają zbyt szybko, a ludzie w nich żyją spokojnie, nie śpiesząc się zbytnio.
Wiesz, co jest w życiu najlepsze? (...) – Muzyka jest najlepsza. Nic piękniejszego i nic bardziej bezinteresownego ludzie nie wymyślili. Pod muzykę możesz podłożyć, co chcesz, każde wyobrażenie. Instrumenty z sobą rozmawiają tak, jak chciał kompozytor, ale to ty w swojej głowie piszesz dialogi. Nikt nikim nie manipuluje – każdy jest panem swojej wyobraźni. Nikt nie próbuje cię przekabacić na swoja stronę.
Zakochanie i kochanie to chyba jednak dwa różne stany. (...)– Zakochać się, to jak dostać w mordę. (...) – Taki cios czasami powala z nóg, ale można się po nim podnieść i stosunkowo szybko dojść do siebie. Natomiast kochać, to jak być trzymanym – nie za mocno, ale pewnie – za gardło. Trzyma cię miłość, która daje o sobie znać tylko wtedy, gdy chcesz się ruszyć.
Niektóre kobiety nie brzydną, gdy płaczą, ale ona wydawała się nawet piękniejsza.
Wiesz jak to jest z tymi kobietami, którym żaden facet się nie może oprzeć – kiedy zjawia się ten, który mówi „nie”, wtedy taka kobieta myśli: „zakochałam się”. Tak to działa, wierz mi.
Nawet nie mam z kim pogadać. W takich wypadkach rozmawia się z mężem albo z Bogiem, a ja w tego pierwszego nie wierzę, a drugiego chcę zabić… Albo odwrotnie.
Ostatnio coraz częściej czuł rozczarowanie Internetem. Wszystkim tam zależało tylko na tym, żeby jak najwięcej ludzi kliknęło na ich odnośnik, do czego miała zachęcić niekoniecznie zgodna z prawdą treść, za to odpowiednio sensacyjna. Nawet poczta elektroniczna go zawiodła, bo dostawał znacznie więcej spamu niż prawdziwej korespondencji. Jednym słowem Internet kojarzył mu się ze śmietnikiem i dlatego bez entuzjazmu myślał teraz o żmudnym sprawdzaniu kilkudziesięciu stron, a przynajmniej krótkich z nich wyciągów pod linkami, zwłaszcza, że na pierwszy rzut oka nic nie wyglądało zachęcająco.
(...) kiedyś niektórzy gliniarze nosili przy sobie wytrychy, a dziś bootowalne pendrivy z hackerskim oprogramowaniem. Czasy się zmieniają i już nic nie będzie takie, jak dawniej. Za wyjątkiem tego, że ludzie zawsze będą się mordować. Albo z powodu powodu kobiet, albo pieniędzy, albo z zemsty, ale zawsze będą to robić odkąd Abel zabił Kaina… A może Kain Abla.
Mężczyzna (...) już dawno przekroczył pięćdziesiątkę, ale trzymał się dzielnie, w czym podobny był trochę do starego samochodu, mającego wprawdzie czasami kłopoty z ruszeniem z miejsca, ale takiego, co to jak już ruszy, to do mety dojedzie.
(...) mężczyzna przypominał nie pierwszej młodości, ale jeszcze na chodzie samochód terenowy, z napędem na cztery koła oczywiście, podrasowany w pierwszorzędnym warsztacie tuningowym.
Skoro najzwyczajniej w świecie korzystał z luk prawnych, żeby płacić mniejsze podatki i najzwyczajniej w świecie wykańczał konkurencję niezupełnie zgodnie z prawem, a nawet posuwał się do szantażu, to dlaczego nie miałby najzwyczajniej w świecie zamordować żony?
Słuchając [muzyki], możesz zobaczyć pod zamkniętymi powiekami wszystko, co ci serce i rozum dyktuje i chociaż za każdym razem może to być coś innego, to i tak zawsze będzie prawdziwe, bo twoje. Nie musisz kombinować, że może to tak, a może inaczej. Że rację mają ci, a może tamci. Muzyka nie niesie z sobą przesłania, lecz piękno i albo je dostrzeżesz, albo nie.
Informacja nie jest wiedzą, wiedza nie jest mądrością, mądrość nie jest prawdą, prawda nie jest dobrem, dobro nie jest miłością, miłość nie jest muzyką. Muzyka jest najlepsza.
Jego towarzyszką była sportowa limuzyna. Niestety, tylko na pierwszy rzut oka firmowa. Każdy fachowiec po dokładniejszych oględzinach nie miałby wątpliwości, że to składak. Za to, z jakich części! W oczy przede wszystkim rzucały się zderzaki, z pewnością sprężyste i gotowe przyjąć na siebie niejedną czołówkę, a także kufer, który chociaż niewątpliwie pojemny, to jednak zgrabny, a chociaż noszony wyzywająco, to przecież z gracją i z wdziękiem. Z sylwetki wnioskować można było znakomite przyspieszenie i z pewnością dużą prędkość maksymalną. Jaskrawy, czerwony lakier przyciągał wzrok każdego miłośnika sportów ekstremalnych, a chociaż na dnie lamp czaiła się pustka, to jednak świeciły one blaskiem mocnym, niejednego wprost oślepiającym. I tylko hamulce pozostawały wiele do życzenia, co w połączeniu z nie najlepszym prowadzeniem na zakrętach, jazdę tym wozem czyniło na tyle podniecającą, by niejeden śmiałek spoglądał ku niemu okiem tęsknym, a nawet rozmarzonym i to pomimo jego dość już zaawansowanego wieku.
Czy zauważyłaś taką prawidłowość, że najwięksi artyści zostają docenieni dopiero po śmierci? Żyje artysta, żyje – biednie i skromnie najczęściej – aż tu nagle umiera w jakiś spektakularny sposób. I wtedy dopiero się zaczyna! Ale po co mu potem ta cała histeria tłumów? I nieważne, czy chodzi o piosenkarza, aktora, czy pisarza. Chodzi o zasadę – umrzesz, to cię docenią.
(...) każdy z nas już w dzieciństwie nosi zalążek siebie za lat kilkadziesiąt.
Nie daj się skrzywdzić. Bądź ostrożny. Nie wiesz, jacy są ci nowobogaccy? Są gorsi od ludożerców.