Jestem absolwentką Wydziału Scenografii Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Studiowałam u Lidii i Jerzego Skarżyńskich, Wojciecha Krakowskiego i Kazimierza Wiśniaka. Widzę ogromne podobieństwo pomiędzy projektowaniem scenografii, a ilustrowaniem książek, tylko że podczas tej drugiej czynności mam o wiele więcej wolności i swobody. Gdzieś w głębi serca najbardziej fascynuje mnie możliwość podążania za postaciami (w teatrze - aktorami),budowania przestrzeni w której przebywają, możliwość pokazania jak one wyglądają - oczywiście biorąc pod uwagę wszystkie sugestie autora książki. Tworzyć ten świat (niejako poza tekstem),budować atmosferę i klimat, dopełniać go obrazem, co jest największą magią tego zawodu. Poza tym uwielbiam sam kontakt z książką, jest on bardzo intymny kiedy się ją ma na wyłączność podczas czytania i przeglądania. To bardzo miłe, przewracać kartki, napotykać ilustracje, dotykać papieru… Jako ilustrator, często miałam okazję realizować cykle książek, na przykład okładki do dużej serii utworów J L. Borgesa, czy Michaiła Bułhakowa w wydawnictwie Prószyński i S-ka,12 tomów poezji Ks. Jana Twardowskiego w wydawnictwie M, czy okładki do cyklu książek o Ani z Zielonego Wzgórza w Wydawnictwie Literackim. Ilustrowałam wiele książek dla dzieci , między innymi Jasia i Małgosię oraz Śnieżkę braci Grimm i O krasnoludkach i o sierotce Marysi Marii Konopnickiej w wydawnictwie Prószyński i S-ka, Bajkę o szczęściu Izabeli Degórskiej (Agencja Edytorska Ezop),Diabelski kamień Stanisława Pagaczewskiego w Wydawnictwie Literackim, utwory Konopnickiej, Kownackiej, Tuwima i Brzechwy w wydawnictwie Zielona Sowa, czy Kołysanki Grzegorza Turnaua w Eurografie w Warszawie. Zrealizowałam scenografie i kostiumy do kilku spektakli teatralnych, między innymi w Starym Teatrze i Grotesce w Krakowie. Miałam około dziesięć wystaw indywidualnych miedzy innymi w Ambasadzie Polskiej w Hadze, w Amsterdamie, Maastricht i w Polskim Instytucie w Bratysławie. Dla Wydawnictwa Media Rodzina, w 2007 roku zilustrowałam Opowieść wigilijną Charlesa Dickensa, w 2008 roku Calineczkę i Brzydkie kaczątko H. Ch. Andersenaoraz zbiór mniej znanych jego utworów, "Córka króla moczarów".http://
„Moja Ciotka Sroka” - kra kra kra „Tutaj wrzeszczeć mogę tylko ja”. Czyli cudowna Sroka, z niesamowitym humorem i wrodzoną elegancją opowiada bajki - bo przecież jest najlepszą bajarką - swojej nowej słuchaczce - kilkumiesięcznej dziewczynce.
.
Bajka, to tylko słowa. Liczy się jej drugi kontekst, jej ukryta magia i prawda o dorastaniu, a zwłaszcza o zrozumieniu samego siebie. Najważniejsze przesłanie, kryje się w prostej opowieści. W prostej, ale tak cudownie opowiedzianej, ze aż chcesz więcej i więcej.
.
Aby nie zdradzić zbyt wiele szczegółów, mogę Wam tylko powiedzieć, ze na podstawie dekretu Króla Euzebiusza XXIV pojawia się kilka ogłoszeń, w tym:
➡️ jak pozbyć się wiosną gruszek na wierzbie? Pomocny w tym będzie dobry spryt i silny wiatr,
➡️ jak wypędzić Babunię zimę? Hm ... trochę trudne, ale pomoże w tym trochę Sojka, która postanowi się wybrać za morze.....
➡️ konkurs na najpiękniejsza pisankę. Oj, ileż trzeba będzie wysiedzieć jajek? No i pojawi się kukułka, a wiecie co ona robi z gniazdami!
➡️ jak powstrzymać upał i sprowadzić deszcz. Tutaj w roli głównej będę Biedronki - Dusia i Trusia.
➡️ kim jest straszny potwór, gdzie go szukać?
➡️ jak rozweselić księżniczkę! Oj to będzie mega trudne zadanie.
.
Teraz juz wiecie, ile napakowanych tutaj stereotypów. Będzie sojka, sroka złodziejka, mądra sowa, własny lek czy gruszki na wierzbie. Dorosły człowiek doskonale potrafi odgadnąć drugie dno i prawdziwe znaczenie. Ale małe dziecko? Nie! Potrzebuje pomocy i fachowego nauczyciela. A tym kimś będzie właśnie Ciotka.
.
Literacka postać, świat fauny i flory- to wszystko sprawia, ze czytasz z ogromnym uśmiechem. I nie ważne ile masz lat. Książka dla każdego, na każdy dzień. Kra kra ...
I oto trzecia i jak na razie ostatnia część z serii o mysiej rodzince mieszkającej w dużym domu przy ulicy Srebrzystej 5. Ale mam nadzieję, że na tych trzech się nie skończy, bo i ja, i moja Alicja bardzo polubiłyśmy tych futrzanych bohaterów i szczerze mówiąc żałujemy, że już mamy przeczytane wszystkie te książeczki. Poza tym jesteśmy strasznie ciekawe jakie jeszcze przygody je czekają. Bo jak dotąd nie mogłyśmy narzekać na nudę. Przygody myszek były bowiem wystarczająco urozmaicone, by przez trzy wieczory z rzędu cieszyć się ich towarzystwem tuż przed pójściem spać :)
A tym razem jak widzicie to nie Chrapiszka będzie główną bohaterka naszego opowiadania. Mamy więc okazję poznać kolejną jej siostrzyczkę. Ale, może zacznę od początku.
Kto czytał poprzednią część, ten wie, że mała Tarapatka nieco przysłużyła się do tego by roztargniony gospodarz domu wygrał konkurs i zasłynął jako wybitny malarz. Od tamtej pory drzwi domu na ulicy Srebrzystej 5 rzadko były zamknięte. Nasz świeżo upieczony artysta miał stale pełne ręce roboty, a wizyty sąsiadów właściwie w ogóle nie ustawiały. Zatem dla bezpieczeństwa nasze myszki nie wychodziły w ciągu dnia z kredensu. Tylko nocą pozwalały sobie na krótkie wycieczki, by uzupełnić szybko topniejące zapasy.
Taka sytuacja najbardziej martwiła drugą siostrzyczkę Chrapiszki. To ona najgorzej znosiła to ograniczenie wolności, Bardzo sposępniała, a jej futerko straciło blask. Znacznie mniej jadła i stała się bardzo nerwowa. Dlatego też tata-mysz zaczął nazywać ją Trapiszką i to imię do niej przylgnęło. Rodzice myszki byli załamani. Nie wiedzieli jak pocieszyć córeczkę, by odzyskała dawny wigor. Próbowali różnych sposobów i dopiero pomysł mamy-myszy poskutkował. A jaki to był pomysł? Po prostu wymyśliła ona nową fascynującą grę, którą myszki mogły zapełniać dłużący się czas w ciągu dnia.
"Ta gra wyrabia spostrzegawczość i inteligencję, a jej zasady są bardzo proste. Każdy gracz wymyśla zagadkę, która dotyczy rzeczy znajdujących się w tym domu. Trzeba mieć uszy i oczy szeroko otwarte, aby usłyszeć lub dojrzeć to, czego nikt wcześniej nie usłyszał i nie dojrzał. Pozostali uczestnicy gry maja tydzień na znalezienie odpowiedzi. Ten, kto wymyśli taką zagadkę, której żaden z grających przez siedem dni nie odgadnie, zdobywa tytuł Mysiuli- Madruli."
Możecie sobie wyobrazić podekscytowanie wszystkich małych myszek. Nawet Trapiszka dała się ponieść emocjom i... bardzo gorliwie poszukiwała zagadki, której nikt nie byłby w stanie odgadnąć. I jak myślicie? Udało jej się? Oczywiście tego Wam nie zdradzę, ale wspomnę jeszcze tylko, że na samej zabawie w zgadywanki ta książeczka się nie kończy. Bedziemy mieli okazje poznać jeszcze pewnego nieproszonego gościa, który wywoła w domu na ulicy Srebrzystej 5 spore zamieszanie :)
Już nie raz Wam pisałam, że opowiadania te są bardzo ciekawe. Że czytanie przygód naszej mysiej rodzinki bardzo wciąga. A wydanie tychże książeczek zachwyciło mnie od samego początku i jak dotąd wciąż pozostaje pod ich wrażeniem. I wiecie co? Najchętniej napisałabym to wszystko raz jeszcze, bo to cała prawda. Jednak zamiast się powtarzać chciałabym Wam jeszcze zwrócić uwagę na jeden szczegół. Sposób przedstawienia tychże historii. Bo oprócz tego, że przygody tej mysiej rodzinki są bardzo wciągające, to także są one opowiedziane w niezwykle malowniczy i piękny sposób. Podczas czytania tych lektur miałam wrażenie, jakbym zagłębiała się w najpiękniejsze baśnie, które sprawiają, że nasza wyobraźnia ma duże pole do popisu. I choć tekstu w tych książkach jest naprawdę sporo czyta się go lekko i z wielka przyjemnością. Ja się w tej serii zakochałam i mam nadzieję, że wydawnictwo nie każe mi tak długo czekać na kolejną część ;)