Sen we mgle Jurij Rytcheu 7,5
ocenił(a) na 83 lata temu Książka czukockiego autora Jurija Rytcheu. Napisana po rosyjsku, dzięki czemu została wydana i przetłumaczona na kilka języków, w tym m.in. angielski i polski.
Jest to powieść historyczna, osnuta na tle losów autentycznej postaci – Kanadyjczyka Johna MacLennana, którego stan zdrowia zmusił w 1910 roku do skorzystania z pomocy Czukczów. Dzięki temu poznajemy lokalną społeczność mieszkańców jednej z nadmorskich osad Czukotki, ich codzienne życie, problemy, radości i bolączki, zajęcia, potrawy, stroje oraz obyczaje. Autor plastycznie opisał nam polowania na morską zwierzynę, podróże psimi zaprzęgami, życie w jarangach, ale także postępowanie w przypadku chorób, śmierci czy amputacji kończyn. Poznajemy wiele słów – czottagyn, kamiejka, kumgyt, torosy, torbasy, kuchlanka, łachtak, nerpa, połog, ostał, bajdara. Rozumiemy, dlaczego cała egzystencja osady była uzależniona od połowów morskich ssaków – dostarczycieli mięsa na pożywienie, skór na odzież i buty oraz rzemienie, kłów i kości na szkielety łodzi i sań oraz tłuszczu – źródła ognia – ciepła w jarandze i przygotowania potraw.
Ekstremalnie trudne warunki życia wykształciły w społecznościach czukockich potrzebę współpracy i dzielenia się prawie wszystkim. Nawet … (nie warto spoilerować). W pojedynkę lub w oparciu tylko o własną rodzinę nikt nie był w stanie przetrwać.
Główny bohater – John – konfrontuje swoje pierwsze spostrzeżenia oraz wyobrażenia z rzeczywistością. Im dłużej przebywa wśród Czukczów, tym bardziej ich rozumie. Polowanie nie jest dla nich rozrywką, tylko walką o przeżycie. Wielożeństwo to nie efekt rozbujałych potrzeb seksualnych poszczególnych myśliwych, lecz konieczność zaopiekowania się wdowami i ich potomstwem. Na szczęście daleki jest od idealizowania „dzieci natury”. Jak wszystkie społeczności na innym etapie rozwoju, które zetknęły się z cywilizacją białych tak i Czukcze stali się podatni na alkohol i uzależnienie od niego oraz chciwość. Te dwa dary zaszczepiali im sprytni handlarze, biorący od nich futra i skóry oraz wszystko co tylko miało wartość w świecie białych. W zamian dawali rzeczy potrzebne, ale i uzależniające. W społecznościach pasterskich z kolei już wykształciła się pierwsza stratyfikacja społeczna. Ale oczywiście nie jest to książka etnograficzna, tylko powieść. Mamy zatem ciekawą fabułę ze zwrotami akcji i niespodziewanymi zdarzeniami, a nawet wątki obyczajowe.
Piękna i mądra opowieść o ginącej kulturze i jej zderzeniu ze współczesną cywilizacją. Do tego jeszcze niemal całkowicie wolna od skażenia ideologicznego, mimo iż kończy się w 1918 roku.