cytaty z książek autora "Bohdan Smoleń"
Jak powinno być w twoim raju? Z kim byś się chciał spotkać? Z mamą. Z pierwszą żoną, z synem. Tak, żeby sobie wyjaśnić parę spraw. Teraz ludzie mnie pytają: ”Dlaczego?”. A ja nie wiem.
... Bohdan, który na pytanie pani Danusi: "Jak zdróweczko?", odpowiada: "Dziękuję, do dupeczki".
Fotografowali mnie cały dzień na scenie. Miałem kiedyś takie zdjęcie – było w gazecie – gdzie stała koło mnie striptizerka w toplesie i podpis pod zdjęciem głosił: ”Bohdan Smoleń – po lewej”.
Wymyśliłem taką akcję marketingową – w Dzień Dziecka na Starym Rynku były różne konkursy, występy. Wysłałem pracownika z wiadrem pełnym rybek. No i on dzieciom dawał w woreczku po dwie rybki, po trzy. I stoją dzieci z tymi rybkami w rękach. I co teraz? Rodzice mówią: ”Przecież nie mamy w domu akwarium”. A mój sklep był sto metrów od Rynku. I wszyscy przyszli do mnie kupić dla rybek wyposażenie: akwarium, roślinkę, piasek, jedzenie.
Sporo występowałem z Krzysztofem Daukszewiczem. Byliśmy kiedyś w Stanach, na trasie. Pewnego razu siedzieliśmy w hotelu i oglądaliśmy telewizję. I nagle widzimy, że będzie Rambo. Krzysztof mówi: ”Szkoda, że po angielsku”. Mówię mu: Nie szkodzi, wszystko ci będę tłumaczył. I cały film mu przetłumaczyłem, każde słowo. Więc się oburzył, że w sklepie czy kawiarni to sam nic nie powiem, a tu wszystko rozumiem: ”Ty chuju, ty znasz angielski”. A ja po prostu ten film widziałem wcześniej z pięć razy!
Wtedy powiedziałem: Twoja matka miała na imię Maria, ojciec Józef, aż się dziwię, że tobie Zenek dali. I jeszcze: Pan Zenek w kolejce do Boga po talent stał trzy razy, ale po charakter jeszcze nie stanął.
W zespole trzeba przede wszystkim szanować wszystkich. Nie decydować o życiu innych, ważne jest to, żeby być punktualnie na próbie, na występie. Żeby dobrze zagrać. Co się robi prywatnie, jak się spędza czas, gdzie się chce jechać z dziećmi na wakacje, to już nie jest sprawa zespołu. Każdy ma swoje nazwisko i dba o nie. Najbardziej mi przeszkadzało, kiedy ktoś zapominał o tym i chciał panować nad życiem innych.
Chciałbym, żeby po mnie został jakiś ślad, stąd Fundacja. Marzę, że jak umrę, to po mnie zostanie. To miejsce.
Trzeba to powiedzieć: nic z tego, co było na scenie, w radiu, nie było robione bez wiedzy władzy. Nie należy teraz zaprzeczać temu, że się w dni świąt partyjnych grało najwięcej kabaretów. 1 Maja czy 22 Lipca to były bardzo potrzebne dni. Grało się wtedy mnóstwo. I nawet gdyby teraz chciało się o tym zapomnieć… to i ja, i Janusz Rewiński, Jan Pietrzak, Marcin Wolski, Zenon Laskowik, koledzy z Wrocławia – wszyscy wiedzieli, co i dla kogo robili.