Pierwsze czytelnicze pokłosie kołobrzeskiego Festiwalu TransPort Literacki 2022. Antologia złożona z samych smakowitości, z których wybrałam trzy najulubieńsze. Nie wiem, czy to pięć dni spędzonych z dala od pobliskiego łódzkiego zieleniaka zadecydowało o tym, że wybrałam w dużej części wiersze drzewno-warzywnicze; w każdym razie ta zielenina jest bogato reprezentowana pod postacią natki pietruszki, jak również cebuli (o ile pietruszka jest tu dość humorystycznym ozdobnikiem, o tyle motyw cebuli w moim ulubionym wierszu Antologii pod względem siły rażenia może moim zdaniem równać się tylko z wierszem "Valentine" autorstwa Carol Ann Duffy). Mój absolutny trójmiejscowy minitop wyglądałby następująco:
3. Bogusław Kierc, "A kto dziewczyna? -- ja nie wiem" (a dokładniej: końcowe 2/3 utworu)
2. Miłosz Biedrzycki, "2.0, 22"
1. Aleksandra Kasprzak , "Szczotka mojej matki".
Świetne wiersze, błyskotliwie załamujące się frazy, widać, że poeta uczył się u najlepszych. Dostrzec można wpływ rówieśnika - Andrzeja Sosnowskiego, może również Tymoteusza Karpowicza, a poniekąd również tomik otacza nieco pesymistyczna aura nieobca Tadeuszowi Różewiczowi.
Takie wyliczanki oczywiście nie oddają charakteru tych wierszy, który jest bardzo niepowtarzalny. Jest w nich nieco zapożyczeń z bezmyślnego języka mediów, podobnie jak u Bohdana Zadury. Takie cytaty oczywiście wybrzmiewają ironicznie, jeśli nie szyderczo. Do tego dochodzi autotematyczna refleksja, jak i wiele filozoficznych przemyśleń.
Piszę bezładnie, bo chcę od razu uchwycić aurę, jaka pozostaje po tej książce. Myślę jednak, że najlepiej po jej skończeniu kupić ją i zacząć czytać jeszcze raz. Wtedy wyjdzie z nich jeszcze więcej znaczeń, gdyż nie są to teksty "na raz".
Gorąco polecam!