Najnowsze artykuły
- ArtykułyWeź udział w akcji recenzenckiej i wygraj książkę Julii Biel „Times New Romans”LubimyCzytać2
- ArtykułySpotkaj Terry’ego Hayesa. Autor kultowego „Pielgrzyma” już w maju odwiedzi PolskęLubimyCzytać2
- Artykuły[QUIZ] Te fakty o pisarzach znają tylko literaccy eksperciKonrad Wrzesiński23
- ArtykułyWznowienie, na które warto było czekaćInegrette0
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Alfred Zajdorf
1
7,0/10
Pisze książki: biografia, autobiografia, pamiętnik
Alfred Zajdorf urodził się w Łodzi w 1928 roku. Lata okupacji przeżył dzięki pomocy życzliwych Polaków w Warszawie i na Lubelszczyźnie. Po wojnie wrócił do rodzinnego miasta, gdzie ukończył szkołę średnią i rozpoczął pracę jako subiekt w branży tekstylnej, awansując do roli kierownika sklepu branżowego. W związku z wydarzeniami marca 1968 roku zmuszony został do opuszczenia kraju. Osiadł na stałe w Danii, żyjąc z emerytury i pisząc do lokalnej prasy duńskiej. W wolnych chwilach pisze też wiersze oraz maluje obrazy na płótnie. Nosi się z zamiarem napisania wspomnień powojennych i emigracyjnych.
7,0/10średnia ocena książek autora
34 przeczytało książki autora
80 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
"Nie święci…" Alfred Zajdorf
7,0
Dla wielu z nas dzieciństwo to okres beztroski i zabawy. Okres, w którym próżno szukać problemów, zmartwień czy... walki o przetrwanie. Niestety, nie wszystkim dane było cieszyć się z faktu bycia dzieckiem – bezbronnym i nieświadomym jutra, zwłaszcza jeśli rzeczywistość zmusza do dorosłości, i to bez pytania.
Przed taką właśnie koniecznością – przyspieszonego dojrzewania – postawiony został jedenastoletni Alfred Zajdorf – bohater książki "Nie święci..." Oto bowiem, w lutym 1940 roku, na dworcu w Warszawie, hitlerowcy, w brutalny, sposób dokonują egzekucji na jego ojcu i to... na jego oczach.
Ten dzień wykruszył mnie z dzieciństwa, napiętnował... Tatusiu [...] Byłem świadkiem Twojej śmierci [...] Chciałem jeszcze tylko spojrzeć na Twoją kochaną twarz. Leżałeś odwrócony do ziemi. Całując ją, żegnałeś się ze mną na zawsze. (s.9)
Mały Alfred, trzymany do tej pory z dala od tego wszystkiego, co wówczas działo się w kraju, nie potrafił zrozumieć, dlaczego zabito jego ojca? Dlaczego wokół tyle zła i strachu? I w końcu... dlaczego bycie Żydem odbiera prawo do życia?
Dzisiaj wydarto mi serce. Czuję w sobie ogień... Żydzi i dzieci żydowskie. Dzieci na żydowskiej ulicy. Dzisiaj wydarto mi sumienie. Na moją twarz założono kaganiec. Ojcze! Niebo ciemne, znikły gwiazdy. W alejach cmentarza latają nietoperze. Pusto i głucho na ulicach. Śmierć wszędzie zbiera obfite żniwo. Nic tu z dobroci ludzkiej. Nic z ludzkiego serca. Oprawcy chcą kwi... Ojcze! (s.10)
Alfred nie znał Warszawy. Urodził i wychował się w Łodzi, gdzie została jego mama i cała rodzina. Tutaj nie miał nikogo. Nie wiedział, gdzie się udać i co z sobą począć. Zresztą, któż z nas by to wiedział? Na szczęście, znaleźli się wokół dobrzy ludzie, a właściwie to jeden człowiek – mężczyzna, który nie tylko wyprowadził go z dworca, ale i zaprowadził do ciepłego i bezpiecznego miejsca – pierwszej kryjówki.
Domem, do którego trafił opiekowała się Weronika – niezamężna młoda kobieta, która pod swój dach przyjęła już czterech innych, żydowskich chłopców, którzy tak jak Alfred – zostali sami. Jeden z nich - Jasiu, zwany Bąkiem stał się jego najlepszym przyjacielem, a także - wprowadził go, do powiązanego z okupantami, półświatka szmuglerów, kolaborantów i szabrowników. Tutaj też, po raz pierwszy, Alfred idzie do pracy. Początkowo jest to uliczna sprzedaż gazet, do których z czasem dochodzi wykradanie szwabskich portfeli. Później trafia do burdelu, gdzie zostaje chłopcem od wszystkiego. I kiedy wydaje mu się, że wsiąkł już w swoje nowe życie i okupacyjną rzeczywistość... zostaje wywieziony na Lubelszczyznę.
W dwóch kolejnych domach, do których trafił, zawsze znalazł się ktoś, kto był do niego wrogo nastawiony. I nie ważne, że był bezbronnym dzieckiem lub, że całymi dniami ciężko pracował - oporządzał trzodę chlewną, pasł krowy i pomagał w kuchni. Liczyło się tylko to, że był Żydziakiem. Kiedy więc robiło się zbyt niebezpiecznie, odsyłano go dalej... do innego domu, do innej rodziny. Aż w końcu trafił do rodziny Osińskich, u których doczekał się końca wojny. Pomimo ciężkiej pracy w majątku – początkowo jako stajenny później jako czeladnik, czuł się tutaj naprawdę bardzo dobrze. Rodzina Osińskich traktowała go jak własnego syna, a wojna nie była tutaj tak straszna, jak w mieście, gdzie nie było dnia bez łapanki czy egzekucji. Niestety, miało to i swoje złe strony – społeczeństwo wiejskie nie miało świadomości, jak naprawdę wygląda wojna, ani też - co hitlerowcy robią z Żydami czy Cyganami
***
Książka skupia się głównie wokół Żydów i tego, jaki los im zgotowano w czasie II wojny światowej. Toteż, na próżno szukać tutaj Polaków gnębionych i zabijanych przez Niemców. Można natomiast doczytać się opisów ludzi, którzy bez większych skrupułów żerowali na nieszczęściu Żydów ukrywających się w Warszawie. Oczywiście, nie brak i tych, którzy z narażeniem życia, ofiarowali pomoc i schronienie Żydom.
Książka warta przeczytania, choć niełatwa - z wielkim niedowierzaniem, czy przerażeniem przychodzi nam odczytywanie wspomnień małego Alfreda. Po raz kolejny okazuje się, że to wcale nie święci ratowali życie innym, a my... mamy cholerne szczęście żyjąc dziś i teraz, a nie wtedy... w czasach okupacji.
"Nie święci…" Alfred Zajdorf
7,0
Bardzo wiele mówi się o okrucieństwie II wojny światowej, odrobinę mniej uwagi poświęca się cierpieniu dzieci. Alfred Zajdorf spisał swoje wspomnienia właśnie z tego okresu. Miał wtedy 11 lat, będąc w Warszawie na jego oczach hitlerowcy zamordowali mu ojca. Był to rok 1940, dziś wiemy, że do końca walk zostało jeszcze ponad 5 lat. Ale on tego nie wiedział, podobnie jak tego, co stało się z jego mamą. Został sam w stolicy, nie wiedział, co się dzieje. Dzięki życzliwości i odwadze ludzi odnalazł tymczasowy dom.
Nie będę rozpisywał się nad tym, co go spotkało - każdy zapozna się z tym w trakcie lektury. Jednak myślę, że stopniowe odkrywanie historii uświadomi nam jeszcze bardziej, iż wojna zmusza do łamania pewnych zasad moralnych. Nasuwa mi się tylko myśl, czy dziś, my, mamy prawo oceniać takie zachowanie?
Moją uwagę przykuła duża różnica między przeżywaniem wojny w mieście a na wsi. Wieś żyła własnym rytmem, była sielanką w porównaniu do Warszawy. Nikt na niej nie cierpiał głodu, niedostatku; kwestie sporne przypominały mi bardziej zażyłe spory sąsiedzkie niż czas walk. Znacznie później przewinęła się gdzieś Armia Krajowa. Kogoś mogą odrzucić liczne wulgaryzmy, jednak mną nie wstrząsnęły. Wydały mi się czymś naturalnym.