Przewodnik ksenofoba. Polacy Ewa Lipniacka 6,0
ocenił(a) na 38 lata temu Szkoda.
W ramach serii "Przewodnik ksenofoba" znaleźli się także Polacy. Jednakże, w przeciwieństwie do innych tytułów, efekt wypadł dość słabo. Niby jest wszystko, co w innych pozycjach się znalazło, a więc charakter, maniery, zachowania, kultura, zdrowie, jedzenie (wymieniam przykładowe działy, do szukania innych zachęcam, mimo wszystko),ale jakieś to blade, oficjalne, naukowe. Brak lekkości, dystansu, dowcipu, tak dobrych w odbiorze w innych tytułach cyklu. Nawet nie chodzi o to, że autorka stara się jak najmniej pokazać wad Polaków - to jest. Brak jednak (pomijając nieliczne wyjątki) humoru, satyry, spojrzenia z życzliwością i uczciwością na charakter Polaków.
Oczywiście seria, więc i ta książeczka, ma pokazywać stereotypy. Rzecz w tym, że jakoś słabo dostrzegam stereotyp Polaka. Niezależnie od tego, czy wymienione cechy lub zachowania byłyby godne pochwały, czy raczej nagany. Być może problem leży w doborze autorki książki, którą jest bibliotekarka z zawodu (może jednak lepszy byłby socjolog, psycholog, politolog, nie wiem) żyjąca od dzieciństwa na emigracji. Odbiór Polaków przez Ewę Lipniacką jest więc efektem kontaktów z rodziną w kraju i emigrantami za granicą. Nie uważam takie odwołania za miarodajne.
Do tego wszystkiego dochodzą błędy. Polska nie połączyła się z Litwą w XV w. (1385 r. to jeszcze XIV stulecie, w dodatku była to tylko unia personalna) przeciw Krzyżakom (były nawet ważniejsze przyczyny tego porozumienia); najgorsze, że autorka określiła zakonników - Krzyżaków - Prusakami (dosłownie: "przeciw Krzyżakom (inaczej zwanym Prusakami) - s. 14). Inny lapsus to zdanie "... Adam Mickiewicz (...),który po powstaniu listopadowym w 1830 roku udał się razem z Chopinem i innymi na wygnanie do Paryża (...)" (s. 61-62),które zawiera kilka błędów (Mickiewicz i Chopin, niezależnie do siebie, już wcześniej byli na emigracji, ten pierwszy zresztą bez powodzenia zmierzał wziąć udział w powstaniu, a na pewno nie wyjeżdżali razem, co sugeruje tekst). Również gest picia alkoholu (s. 70),który podaje autorka chyba wygląda inaczej. Wybrałem przykładowe niedociągnięcia, ale jest ich więcej, jak np. opowieść o trzech Polakach tworzących cztery partie polityczne. Zawsze wydawało mi się, że Polaków było dwóch a partie trzy. No i opowieść o dzieciach wysyłanych na dwa tygodnie w Tatry co roku. A kogo na to stać?
Co jeszcze mi się nie podoba? Okładka. Jakaś taka bezbarwna, mimo wielu kolorów. Może dlatego, że dominuję szopka krakowska, są bociany i anteny satelitarne (pominięte zresztą przez autorkę).
Polecam książeczkę bez entuzjazmu, raczej jako element sympatyczne skądinąd serii. Daleko jej do innych pozycji, stereotyp Polaka wypadł słabo, humor taki sobie. Ale czytać się da.