James Gleick urodził się w Nowym Jorku w 1954 roku. W roku 1976 ukończył Harvard College. Przez 10 lat pracował jako dziennikarz, redaktor i reporter "The New York Times". Autor książek biograficznych oraz dotyczących rozwoju nauki i technologii. Trzy z nich zdobyły Nagrodę Pulitzera, zostały nominowane do finałów nagrody National Book Award oraz zostały przetłumaczone na 30 języków.https://around.com/
To nie jest literatura popularnonaukowa - to luźne dywagacje na temat czasu w kulturze. Skoro kultura, to i popkultura, skoro popkultura to i s-f, a trudno nie wspomnieć o fizyce przy okazji powieści o podróżach w czasie, ale są to uwagi raczej anegdotyczne i autor raczej nie wikła się w meandry współczesnej fizyki.
Niemniej jednak czyta się to wyśmienicie - głównie dzięki hiperdynamicznemu stylowi narracji :) Takie pisarskie ADHD, co ma swoje plusy (nawet nudniejsze kawałki o czasie w poezje - ble ;p - czyta się dość lekko),ale ma też minusy (po wielu kwestiach autor się prześlizguje, a szkoda).
Warto przeczytać ten strumień świadomości James'a Gleicka, bo czas wydaje się być tak oczywistą rzeczą, dopóki nie zaczynamy się nad nim zastanawiać, a "Podróże w czasie" na pewno do zadumy potrafią sprowokować. A to spory atut.
Jednak zastrzec muszę - jeśli szukasz czegoś popularnonaukowego o czasie, to to może nie być najlepszy wybór, aczkolwiek uważam, że humanistyczne podejście do koncepcji czasu może pomóc w zrozumieniu naszych ograniczeń w jego pojmowaniu. O ile jest co pojmować :>
Książka jest wprowadzeniem do systemów nieliniowych, ale w formie popularnonaukowej. Jest kilka równań, ale są tutaj raczej w formie rekwizytu, całość dedykowana jest chyba dla czytelnika niespecjalnie zainteresowanego istotą problemów, ale bardziej ich historią i rozwojem. Taki Malcolm Gladwell, tyle że na odwrót. Z Gladwellem jest taki problem, że "twarde" podstawy jego wynurzeń okazują się często jedynie wesołymi przypadkami. Ale dla czytelnika popularnonaukowego często nie jest to problem. Jeżeli ktoś czyta głównie dla przyjemnego stylu autora - który jest wg mnie przyjemny - to może przymnkąć oko, że autor mocno naciąga swoje obserwacje, i wtedy Gladwell się sprawdza. Tymczasem w przypadku Gleicka ciekawe tematy i zagadnienia, które można by porządnie opisać, zostały rozwodnione nudnawymi opisami życia naukowców. Książka wielokrotnie usypiała mnie na kanapie. Styl jest nudny i nieciekawy, postacie mi się mieszały, tematy były zaczynane i kończone dopiero po wielu przeskokach kilka rozdziałów dalej. Zupełnie jakby autor wziął sobie tytuł do serca jako instrukcję pisania.
Podsumowując - książka ciekawa jako słowniczek pojęć i autorów, albo spis koncepcji, natomiast strasznie nudna jako pozycja popularnonaukowa.