cytaty z książek autora "Krzysztof Koziołek"
I chyba właśnie dlatego innym ludziom tak trudno nas zrozumieć - rzekła Niska filozoficznym tonem. - Że w góry się idzie, bo są.
- Co pan robi?!
- Do każdej muszli zajrzeć trzeba, ale nie w każdej siedzi perła - rzucił Reiner filozoficznie. - Majtki co prawda opuszczone, ale śladów używania nie widać.
- A pan znowu, Herr Hauptwachtmeister, taki ekspert od śladów gwałtu?!
- Znam się co nieco na kobietach - odparł dumnie...
- Pan asystent kryminalny bił się z jakąś dziwką? - Reiner nie owijał w bawełnę.
Policjant spojrzał groźnie.
- Mnie tam nic do tego - żandarm wzruszył wymownie ramionami. - Każdy pieprzy, jak chce. Ale szczerze mówiąc, ja bym się babie la nie pozwolił. I żeby to jeszcze za pieniądze?
W górach stajemy się lepszymi ludźmi. Dla siebie, dla innych. Dla rodziny, znajomych, kolegów z pracy.
Nie od dziś wiadomo było, że ludźmi nieustannie bojącymi się o życie łatwiej manipulować.
Niektórym z was brakuje dyplomatycznego podejścia. Szybka lekcja: to, co sobie wszyscy myślimy, to jedno. To, co możemy publicznie powiedzieć, to drugie.
- To hipokryzja - wypalił niedorobiony prawnik.
- Nie - zmęczona twarz Starosty przybrała uśmiechnięty wyraz. - To polityka.
Istnienie większości implikuje obecność mniejszości”.
K2. Piękno tej góry dostrzegali nie tylko ci, którzy znaleźli się u jej podnóża – co było nader częste w przypadku innych szczytów: brzydkich, mało eksponowanych, niekiedy wciśniętych między bardziej okazałych sąsiadów. Ich piękno nosili w sercach i umysłach himalaiści. To ambicje i plany sprawiały, że pokraki stawały się pięknościami.
Bywają zdania, które ważą na przyszłości nie tylko podczas wojny...
- Pytam, czy można wypożyczyć lub kupić spodenki i koszulkę? - wyjaśnił cierpliwie.
- Że jak? - Wyżłobienie w skórze zwiększyło swoje rozmiary.
- Widzisz, słonko... - Dziennikarz wznosił się na wyżyny wyrozumiałości. - Nie planowaliśmy tu dzisiaj zaglądać, ale przechodziliśmy po prostu i wpadliśmy. Z tragarzami.
- Z tragarzami? - Dla odmiany recepcjonistka otworzyła szeroko oczy.
- Tak, z tragarzami - potwierdził Sokół skwapliwie.
- Wezmę tego Kossaka... - Pokazał palcem na pustą ścianę za plecami dziewczyny. - I tego Buddę...
Dziewczyna patrzyła na niego jak na wariata.
Im więcej człowiek wie, tym więcej chce wiedzieć”.
(…) gdyby przestępcy myśleli logicznie, mielibyśmy do czynienia z samymi zbrodniami doskonałym.
Jak mawiał pan Holmes? – Jeśli odrzucisz wszystkie niemożliwe rozwiązania, to, co pozostanie, chociażby było najbardziej nieprawdopodobne, musi być prawdą...
Ciężki postanowił, że teraz będzie już całkowicie szczery. – Mamy dość, rozumie pan? – Patrzył prosto w oczy rozmówcy.
– Rozumiem. – Rejewski wytrzymał spojrzenie.
– My się poddajemy. – Kapitan miał wrażenie, jakby kluchy stanęły mu w gardle. – Na placu boju został już tylko pan.
Pochodzę z bogatej rodziny, mój dziadek miał rower.
Godzina odwrotu jest po to, aby jej przestrzegać, nie przesuwać.
Zwyciężyć to przede wszystkim znaczy przeżyć.
Towarzyszem partyjnym czy policjantem się bywa, a człowiekiem się jest. Kiedy wykonuję swoje obowiązki, oprócz kodeksów prawnych przyświeca mi jeszcze jeden cel. (...) Wie pan, jaki to cel? - mówił Dewart cicho. - Żeby porządni ludzie nigdy nie zobaczyli we mnie świni.
Drogi nie wytycza się na podstawie zdjęć, tylko tego, co zastanie się w terenie.
Sukcesem nie jest wejście na szczyt, tylko udany powrót do bazy.
Bo tutaj, w bazie położonej pod południową ścianą K2, były same indywidualności.
Spojrzał na dwóch kolegów siedzących z nim w mesie: Mirka Kawalca i Filipa Czecha. Kwaśno skonstatował, że są zajęci układaniem pasjansa. Jeśli ktoś w bazie umierał z nerwów, to
najwyraźniej tylko on!
- Chyba dobrze rozumiem konstrukcję Enigmy, a tym samym wiem, jaka jest możliwa liczba kombinacji… - zaczął.
- Niech pan mówi! - ponaglił Ciężki.
- Miliardy miliardów… - powiedział. Przy tym liczba kombinacji oferowanych przez wersję handlową - około 150 tysięcy - była jak ziarnko piasku na pustyni.
- Miliardy miliardów… - powtórzył Ciężki jak echo. - Czyli nie da się tej maszyny złamać? - zaniepokoił się nagle.
Rejewski nie odpowiedział od razu. Najpierw delikatnie się uśmiechnął, potem przymknął oczy.
- Tego nie powiedziałem - rzekł po krótkiej chwili.