Najnowsze artykuły
- ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant12
- Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant2
- ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik2
- ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński9
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Edmund Kosiarz
20
7,0/10
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
7,0/10średnia ocena książek autora
184 przeczytało książki autora
262 chce przeczytać książki autora
8fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Bałtyk w ogniu Edmund Kosiarz
6,0
Jako wstęp mamy coś na wzór przedstawienia, jak każda strona widziała rozpatrywany teatr działań. Zaczynamy od Londynu, gdzie rozpatrywane jest wzmocnienie i tak już silnych działań przeciw U-bootom na Atlantyku. Następnie Dönitz tłumaczy Hitlerowi, że utrzymanie portów na Bałtyku (zwłaszcza Gdańsk, Gdynia i Kłajpeda) jest bardzo ważne wznowienia morskiej wojny totalnej. Na końcu jest spotkanie generałów i admirałów radzieckich, gdzie jest właściwie zgrywanie działań lotnictwa i floty (zwłaszcza tej podwodnej) celem wydostania się drogą morską jak najmniejszej ilości wojsk niemieckich z krajów bałtyckich i Pomorza. Na fakt zasługuje bogate przedstawienie działań radzieckich okrętów podwodnych, chociaż trzeba wiedzieć, że książka jest z 1985 roku.
Bałtyk w ogniu Edmund Kosiarz
6,0
W "Bałtyku w ogniu" autor opisuje ostatnich kilka miesięcy zmagań na morzu bałtyckim pomiędzy flotą III Rzeszy i Związku Radzieckiego. Krok po kroku, od momentu rozpoczęcia ofensywy zimowej i blokady morskiej wojsk III Rzeszy w Kurlandii i na półwyspie Sambijskim aż do desantu na Bornholmie przyglądamy się wysiłkom sił sowieckich, mających na celu opanowanie basenu morza bałtyckiego. Autor doskonale oddał końcówkę wojny, Rosjan stać już na atakowanie wielkimi siłami stosunkowo niewielkich obiektów oraz braki w sprzęcie i ludziach po stornie niemieckiej. Doskonale widać różnicę ilościową w siłach państw biorących udział w zmaganiach. Floty nie są równe a charakterystyka morza bałtyckiego jako morza zamkniętego wymusza inną taktykę walki niż np. na Atlantyku. Dużą rolę odgrywa lotnictwo morskie i małe jednostki - kanonierki, ścigacze i trałowce. Szczególnie dużo uwagi autor poświęca zatopieni Wilhelma Gustolffa i Goyi. Rzuca się w oczy obrona decyzji kapitanów obu okrętów o storpedowaniu statku przewożącego cywilnych uchodźców. Autor broni tezy o tym, że na obu statkach płynęli też i żołnierze, szły one zaciemnione i w asyście okrętów eskorty. No cóż, szkoda, że w XXI wieku zapomina się o tym, że Niemcy na morzu również nie przebierali w środkach. Po wojnie Niemcy zapomnieli, że z myśliwego stali się zwierzyną,a ofiary jakie ponieśli były konsekwencją ich polityki. No cóż punkt widzenia, zależy od punktu siedzenia. Ktoś zapyta skoro takie ciekawe opisy nierównych zmagań to dlaczego tylko 6 punktów? A dlatego, że może nie podoba mi się kontekst wypowiedzi autora. Wydaje mi się, że usprawiedliwia on sowietów, usprawiedliwia zmianę nazwy z Królewca na Kaliningrad z Pilawy na Bałtijsk. Od dawna razi mnie, że na ziemiach nie stanowiących nigdy części Rosji, to, że od prawie 70 lat siedzą tam Rosjanie. W moich oczach gloryfikowanie Armii Czerwonej to tak jak chwalenie zielonych ludzików, dziś na Ukrainie. Ale warto przeczytać, choćby i dla tego, żeby uzmysłowić sobie, że wody Bałtyku skrywają niejedną zagadkę.