Po prostu byłem tylko człowiekiem, posiadanie superdoskonałych właściwości psychicznych jakimi dysponowali uczestnicy wyprawy "Grawitora", w...
Najnowsze artykuły
- ArtykułyKsiążki o przyrodzie: daj się ponieść pięknu i sile natury podczas lektury!Anna Sierant5
- ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński37
- ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać422
- Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Jerzy Jan Kolendo
3
5,5/10
Pisze książki: fantasy, science fiction, literatura dziecięca
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
5,5/10średnia ocena książek autora
77 przeczytało książki autora
41 chce przeczytać książki autora
1fan autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Popularne cytaty autora
Cytat dnia
Przekonałem się jednak, że nie wolno łamać ludzkich praw miłości i przywiązania, lekceważyć spraw bliźnich, przechodzić obok nich obojętnie....
Przekonałem się jednak, że nie wolno łamać ludzkich praw miłości i przywiązania, lekceważyć spraw bliźnich, przechodzić obok nich obojętnie. Nie wolno poddawać się nieuzasadnionej zazdrości, bowiem od niej, tak niewiele dzieli nad od rzeczywistej tragedii.
1 osoba to lubiJednak natura ludzka jest niezbadana i pełna niespodzianek.
1 osoba to lubi
Najnowsze opinie o książkach autora
Przed nami Kasjopeja Jerzy Jan Kolendo
5,8
Space opera, ale na spokojnie. Opowiadania, ale krążące wokół jednej podróży, na jednym „gwiazdolocie” z narratorem niby tym samym, ale jednak nie do końca. Science fiction z niewielką dawką science, gdzie fiction bardziej jest tłem do rozważań na temat zachowań człowieka w nie-ziemskim otoczeniu. I niezmiennie przed nimi Kasjopeja – cel, a u celu niespodzianka.
Całość nieporywająca, ale ciekawa, z dylematami moralnymi do rozważenia.
Dodatkowo, w ramach bonusu po przeczytaniu całości, konkluzja: nawet tysiące lat świetlnych od Ziemi, niestety wciąż jesteśmy tylko ludźmi (z wadami, które i tak zabierzemy ze sobą).
Przed nami Kasjopeja Jerzy Jan Kolendo
5,8
Oglądając stare klasyczne (lata 1966-69) odcinki serialu s-f „Star Trek”, nikt nie zastanawia się, na jakiej zasadzie działają fazery, którymi załoga obezwładnia co bardziej opornych mieszkańców wszechświata. Niewielu chyba myśli, jakim cudem nasi bohaterowie teleportują się z pokładu „Enterprise’a” na powierzchnię dowolnej planety, i nazad. Jak to możliwe, że kosmos zaludniają tak przedziwne i wysublimowane formy życia, skoro wokół nas głucha cisza i radioteleskopy niczego nie wychwytują.
„Star Trek” wpasowuje się w baśniową (jak chciałby pewnie Roger Caillois, francuski badacz literatury) konwencję, w której nikt nie zadaje sobie pytań o naturę cudowności (w naszym przypadku niezwykłych wynalazków, obcych cywilizacji etc.). Wszystko jest tak naturalne jak kot chodzący w butach z kanonicznej baśni Charlesa Perrault, też Francuza.
Tak sobie mądrze pomyślałem, gdy kończyłem czytać zbiór opowiadań Jerzego Jana Kolendo „Przed nami Kasjopeja.” Wydana w 1988 roku książka opisuje podróż statku międzygwiezdnego „Grawitor”, który pokonuje (z szybkością podświetlną, cokolwiek to znaczy…) przestrzeń międzygwiezdną w poszukiwaniu sygnałów wysyłanych przez inteligentne istoty. Istoty zamieszkujących tytułowy układ Kasjopei…
Książka ta to kamień obrazy dla zwolenników hard science-fiction. Nic, absolutnie nic, nie zostaje wyjaśnione w taki sposób, by zadowolić co bardziej dociekliwych czytelników. Jak to możliwe, że załoga w niezmienionym składzie pokonuje takie hektary wszechświata? Że nikt się nie starzeje? Hibernacja członków załogi jest równie prosta, co mycie zębów? Mogę mnożyć wątpliwości i z ołówkiem w ręku podkreślać zgrzytające z punktu widzenia nauki fragmenty. Jednak tego nie robię…
Spodobały mi się te opowieści – przewidywalne, proste, przywołujące stare dobre czasy hartowania się gatunku, gdy Kosmos i rządzące nim prawa były terenem, na którym kwitły wszelkie najbardziej nawet naiwne wizje. Wszechświat był bogatym i egzotycznym terytorium, świeżą jeszcze wtedy dekoracją, na tle której rozgrywały się stare jak ludzkość dramaty.
Kolando był chyba tego świadomy, gdy kazał mierzyć się swoim dzielnym bohaterom z takimi problemami jak samotność, strach w obliczu nieznanego, tęsknota, zło rzeźbiące nas od zewnątrz… Nic nowego pod słońcem lub inną gwiazdą.
Wysoko oceniam tę rzecz jasna zapomnianą książkę. Dziś już nikt tak nie pisze. Ale właśnie dlatego jest to rzecz unikalna. Tchnącą przedziwnym optymizmem i wiarą w sens eksploracji Nieznanego i Nienazwanego.
Jednak gdyby dzisiaj jakiś szalony wydawca wrzucił w odmęty rynku wznowienie tego zbioru, moglibyśmy spodziewać się małego skandalu. W najlepszym chyba opowiadaniu pt. „Sprawa Alice” mąż tytułowej bohaterki okłada ją pasem, gdyż słusznie podejrzewa, że ta planuje jakąś paskudną zbrodnię, flirtuje z członkami załogi i generalnie taka kosmiczna Lady Makbet z niej jest.
W sumie chłop słusznie podejrzewa, że coś tu brzydko pachnie, ale w naszych czasach tego typu „przemoc domowa” pobrzmiewa nielichą patologią. Cóż, może w przyszłości właśnie przy pomocy paska wybijać się będzie kobietom głupie myśli z głowy…