Dobra opowieść jest dobra na chorobę i zwiększa odporność - to moja prywatna teoria. "Lądowanie rinowirusów" oprócz tego, że opowiada o tym, co dzieje się w zaatakowanym przez wirusy organizmie, zachęca także do mycia rąk, a to na pewno wpływa na dziecięcą odporność. Historia Kajtka, który się przeziębił, tak jak wiele innych dzieci, to fabularyzowana opowieść o wirusach i układzie odpornościowym. Skojarzenia z "Było sobie życie" są nieuchronne, ale wykonanie całkiem inne, a wirusy Ignacego Czwartosa przypominają stwory z innej planety. Warto!
Inna wersja recenzji:
http://synkowe-czytanie.blog.onet.pl/2016/02/21/wirusy-i-limfocyty-czyli-co-sie-dzieje-gdy-dopada-nas-przeziebienie/
Główny problem: bardzo "zgrzytliwy" i na swój sposób agresywny język. Nie czyta się tego dobrze.
Mając w domu pięciolatka zafascynowanego "Było sobie życie" cieszyłem się, że dostanie coś podobnego polskiego autora. Przeczytałem mu dwa razy, trochę cenzurując negatywne i agresywne frazy. Ale potem i tak boli język i mózg. Autor może powinien głośno przeczytać co sam napisał.
Ilustracje podobnie - agresywna estetyka, masa zgrzytliwych szczegółów.
Niestety, lepiej wrócić do tłumaczeń Było sobie życie.