Najnowsze artykuły
- ArtykułyCzytamy w weekend. 26 lipca 2024LubimyCzytać263
- ArtykułyPowstaje nowa „Lalka”! Co wiemy o ekranizacji powieści Prusa?Konrad Wrzesiński70
- ArtykułyPowiedz mi, gdzie jedziesz na wakacje, a powiem ci, co czytać: idealne książki na latoAnna Sierant17
- ArtykułyZadaj pytanie Marii Strzeleckiej, laureatce Nagrody Literackiej WarszawyLubimyCzytać4
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Georg Heym
7
6,9/10
Pisze książki: fantasy, science fiction, klasyka, literatura piękna, biografia, autobiografia, pamiętnik, poezja
Urodzony: 30.10.1887Zmarły: 16.01.1912
Georg Heym (ur. 30 października 1887 w Jeleniej Górze; zm. 16 stycznia 1912 w Berlinie) - pisarz niemiecki. 16 stycznia 1912 roku Heym i jego przyjaciel Ernst Balcke wybrali się na łyżwy na zamarzniętą rzekę Hawelę. Nigdy nie wrócili. Po kilku dniach znaleziono ich ciała. Wyglądało na to, że pod Balckem załamał się lód, a Heym próbował go ratować, ale też wpadł do wyrwy. Heym pozostał żywy przez pół godziny, wzywał pomocy. Jego krzyki usłyszeli przebywający w pobliżu pracownicy leśni, ale nie zdołali do niego dotrzeć. Zbigniew Herbert poświęcił temu wydarzeniu wiersz Georg Heym - przygoda prawie metafizyczna.
6,9/10średnia ocena książek autora
19 przeczytało książki autora
51 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Sekcja Georg Heym
6,3
Pełna recenzja na blogu Milczenie Liter.
https://bit.ly/3ewGSYr
****
Georg Heym urodził się w Jeleniej Górze w 1887 roku, przez kilka lat mieszkał i uczył się w Gnieźnie. Naukę w gimnazjum kontynuował w Poznaniu, a następnie w Berlinie. W 1905 roku został wydalony z gimnazjum z racji na słabe oceny oraz liczne uczniowskie wybryki. Zmarł tragicznie w 1912 roku; utonął w na wpół zamarzniętej rzece Haweli, próbując ratować swego przyjaciela, Ernsta Balcke.
Pisywał głównie wiersze: jego spuścizna liczy ok. 250 liryków. Jeśli chodzi o prozę, pozostawił po sobie niewiele: "Dichtungen und Schriften z 1962 roku oraz jedna ledwie kolekcja opowiadań, wydana pośmiertnie w 1913 roku. Der Dieb (Złodziej),bo o niej mowa, zawiera 7 opowiadań, z których 4 znalazły się w recenzowanym zbiorku.
Heyma fascynuje to, co nietuzinkowe, przerażające i odrzucone. A najbardziej śmierć. W swoich pismach i dziennikach nieraz wspominał o swojej śmierci, topielcach i wodzie… Prorocze słowa – można rzec, że poniekąd przewidział okoliczności własnego zgonu… Arlene Elizabeth Sture w swojej pracy magisterskiej dotyczącej twórczości Heyma stawia tezę, iż taka a nie inna tematyka twórczości niemieckiego ekspresjonisty jest odbiciem jego życia prywatnego, pełnego rozczarowań, osamotnienia i braku akceptacji. Mogło tak być w istocie: problemy ze znalezieniem odpowiedniego zawodu, porażki na gruncie miłosnym, konflikt z rodzicami, musiały mieć wpływ na takie, a nie inne postrzeganie świata. Opisując wyrzutków i zapomnianych, Heym oswajał własną depresję.
Świetnie widać to w najlepszym opowiadaniu zbioru – "Jonatan", opisującym historię młodego chłopaka, leżącego w ciemnym szpitalu gdzieś w Hamburgu. Poczucie osamotnienia i wyczuwalna niemal bliskość śmierci przytłaczają go, a po amputacji nóg, majestat i chłód szpitalnej sali staje się nie do zniesienia. W tym momencie uwidacznia się kunszt Heyma, który niezwykle sugestywnie opisuje przeżycia bohatera. I choć nie jest to typowa opowieść grozy, momentami miałem ciarki na plecach.
"Wszędzie docierał straszliwy krzyk Jonatana i odbijał się echem, które budziło śpiących, wyrywając ich z wymęczonego snu. Chorym na raka, którzy ledwie co zasnęli, znów zaczęła cieknąć biała ropa wprost do jelit, potępieńcom zaś znów zaczęły odpadać, wolniutko, kawałek po kawałku, zgniłe kości, a tym, którym nowotwór rozrastał się wprost na głowie, zaczynał wyżerać od środka ich nosy, szczęki, oczy, wypijał ich całych i pozostawiał na twarzach ogromne śmierdzące dziury, wielkie leje, pełne żółtej, gnijącej materii".
Oprócz nieuchwytnego mistycyzmu i wszechobecnej tajemnicy, zauważyłem w tych opowiadaniach coś jeszcze; coś, co bardzo mnie zaskoczyło. A mianowicie: subtelne, podskórne poczucie humoru. Szczególnie widoczne w najkrótszych historiach, tj. tytułowej "Sekcji" oraz w "Trumnach". Zakończenie tej drugiej to zaskakująca puenta godna Czechowa, nie sposób się nie uśmiechnąć. Sekcja natomiast łączy w sobie grozę i makabrę z… ciepłem i sympatią. Mimo, że bohaterem jest trup, opowiadanie jest, hmm… organiczne. Nie chcę zdradzać więcej; kto przeczyta, myślę, że zrozumie o co mi chodzi. Obie miniaturki polecam.
Mieszane uczucia wzbudził we mnie "Złodziej". Nieco egzaltowany styl i przesadne epatowanie akcentami religijnymi psują odbiór całości, a z drugiej strony – scena pożaru utkwiła mi w pamięci na długo; jest w niej coś złowieszczego…
"Wreszcie strażacy znaleźli , w tym ogniu i dymie, zaszytego w kącie mężczyznę, który kucał na jakimś zawiniątku. I trzymał coś wielkiego przed sobą, jakiś obraz, bez oczu i ust, ale oczy starego mężczyzny patrzyły na nich przez te wydrążone otwory, ogromne i dzikie, ukryte za tą maską, jego długi język wystawał przez wydrążone usta z obrazu […]
Gdy ten ich zobaczył tak przebiegających, śmiał się ku swojej rozpaczy, długo jeszcze słyszeli jego głośny, szyderczy śmiech".
Nieco podobny motyw, związany ściśle z obrazem „Mona Liza” pojawił się wiele lat później w opowiadaniu Mona Reinaldo Arenasa. Ciekaw jestem, czy kubański autor inspirował się Heymem…
Proza Niemca stanowi więc dość unikatowe połączenie – zakorzenionego gdzieś w romantyzmie uniesienia, fascynacji śmiercią, naturalistycznych opisów i klimatu grozy z – tak tak! – poczuciem humoru.
Literacka twarz Georga Heyma to twarz rozczarowana życiem. Ale jak się dobrze przyjrzeć, gdzieś w kąciku ust czai się nikły uśmiech. Uśmiech człowieka, nie trupa.
Dziwo morza Gerhart Hauptmann
6,3
Przyciągnięty morską niesamowitością, czym prędzej zakupiłem tę niepozorną książeczkę i... równie prędko poczułem zawód. Pierwsze trzy opowiadania "wchodzą dobrze", lecz później jest dużo gorzej.
Na szczęście znajduje się tam jedna perełka: opowiadanie "Statek" George Heyma:
Grupa osób wypływa statkiem w morze i dociera na wyspę. Gnani ciekawością, wychodzą na ląd i od razu czują, że coś jest nie tak. Strach, przerażenie, niepokój absolutny – wszystko to znajdziecie w wyśmienitym opowiadaniu Heyma. Co ciekawe, w jego twórczości często przewijają się motywy wody, śmierci i topielców, a sam Heym zginął w wieku 24 lat. Jak? Utonął.
PS. "Statek" znajduje się w rankingu 30 najlepszych opowiadań grozy na blogu Milczenie Liter.
https://www.milczenieliter.pl/2020/05/30-najlepszych-opowiadan-grozy.html