cytaty z książek autora "Jeaniene Frost"
- Kotek, wciąż jej nie powiedziałaś? Cholera, na co ty czekasz?
- Na drugie nadejście Chrystusa! - rzuciłam - I ani chwili wcześniej! Teraz, właź do szafy!
Zemsta to suka, a tak się składało, że ja również.
I pamiętaj: bądź grzeczna tylko wtedy, gdy jest to lepsze od bycia niegrzeczną.
Kiedy w końcu odpłynęłam, w ten stan, gdzie świadomość jest niemal wyłączona,
a sny wdzierają się do głowy, niemal słyszałam głos Bonesa. Szeptał tę
samą obietnicę, którą złożył mi tyle miesięcy temu, kiedy dopiero zaczęliśmy
nasz związek, i zaczęłam się zastanawiać czy to był jakiś znak – jeśli naprawdę
miał to na myśli.
Ucieknij ode mnie, a będę cię gonił. I znajdę cię…
Poczułam na brzuchu coś twardego. Objęłam to dłońmi i wyprostowałam się.
- Bones, to jest kołek czy po prostu ogarnęło cię szczęście na widok tej sukienki?
- ... Nigdy bym cię nie opuścił. Szczególnie wtedy, gdy śmierć dyszy ci w kark.
- Bardzo śmieszne Tate - odparłam, gdyż Bones miał usta tuż przy mojej szyi - A poza tym dobrze wiesz, że wampiry nie oddychają...
- Mój Boże, jesteśmy niemal w tym samym wieku! (...)
- Pewnie - prychnął - Plus-minus 217 lat
- Jeśli zamierzasz zabrać całą kołdrę możesz równie dobrze spać na cholernej podłodze!.
Co? (...) Otworzyłam oczy i z przerażeniem spostrzegłam, że jestem w jednym łóżku z wampirem. I owszem, byłam owinięta całą kołdrą.
Nazwałeś ją Kotkiem? I pozwoliła ci? Trzy dni spędziłem w śpiączce, kiedy tak do
niej powiedziałem! A moje jaja nigdy nie doszły do siebie po tym, jak kopniakiem
wbiła mi je w kręgosłup!
Naśladownictwo to najszczersza forma pochlebstwa.
- Nie zerwaliśmy - zaprzeczyłam natychmiast mówiąc bardziej do siebie, niż do niego - My, eee, zrobiliśmy sobie przerwę na przemyślenie pewnych spraw oraz, eee, ponowną ocenę naszego związku, więc... Upchnęłam go w szafie! - wyrzuciłam z siebie z wstydem. Timmie wybłuszył oczy.
- I wciąż tam jest?
- O czym ty mówisz?
- Winston nawiedził moje majtki, o tym mówię! - ogłosiłam i głośno czknęłam.
- O żesz ty podła, lubieżna zjawo - wrzasnął Bones w kierunku cmentarza - gdyby moje rurki nadal działały poszedłbym tam i nasikał na twój grób!
- Kotek, spójrz na nie - powiedział matowym głosem.
Zamrugałam.
- Przecież patrzę.
- Nie, nie patrzysz - przysunął się bliżej, a jego oczy całkowicie rozbłysły zielenią - patrzysz przeze mnie, jakby mnie tu nawet nie było. Patrzysz na mnie... i nie widzisz mężczyzny. Widzisz wampira, a to oznacza coś gorszego gatunku. Jednym z nielicznych momentów był zeszły weekend. Obejmowałem cię i całowałem, i patrzyłem jak twoje oczy rozpalają się pragnieniem i wiedziałem, że po raz pierwszy widzisz mnie takim, jakim naprawdę jestem. Nie tylko niebijące serce okryte skorupą. Spójrz na mnie znów w ten sposób, bez żadnych wymówek w postaci narkotyków, które mogłabyś za to winić - jego usta wygięły się lekko, kiedy to powiedział - Pragę cię od momentu, kiedy cię zobaczyłem... A jeśli myślisz, że nie płonę z pożądania na widok ciebie w staniku to się bardzo mylisz. Po prostu nie idę tam gdzie mnie nie zapraszają.
- Myślisz, że jestem ładna? - usłyszałam swój głos. Przez jego twarz przemknęło coś czego nie potrafiłam nazwać.
- Nie. Nie myślę, że jesteś ładna. Jesteś najpiękniejszą dziewczyną jaką kiedykolwiek spotkałem.
Tak naprawdę, Justino, nie zadzwoniłem do ciebie, by porozmawiać o tym, jakim to jestem obrzydliwym, nieumarłym mordercą... A tak, zdegradowanym skurwielem również. Czyż wspominałem już, że moja matka była kurwą? Nie? Och, cholera, tak naprawdę, to pochodzę z długiej linii prostytutek...(...)...zadzwoniłem, by przekazać ci wspaniałe wieści. Poprosiłem twoją córkę o rękę, a ona mnie przyjęła. Gratulacje! Teraz oficjalnie zostanę twoim zięciem. Chcesz, żebym od razu zaczął mówić ci "mamo", czy mam zaczekać z tym aż do ślubu?
- Kim pan jest? - zapytał napastliwie.
W mojej głowie już błądziła historyjka, że jest moim kolegą z collegu, lecz wtedy Bones odezwał się absolutnie uprzejmym tonem.
- Jestem miłą, młodą dziewczyną, która zabiera waszą wnuczkę na weekend.
- W takim razie pamiętasz ten sen - stwierdził Mencheres - To źle wróży . Strach sprawił, że moja odpowiedz była ostra.
- Hej , Ty , Który Nosisz Się Jak Egipcjanin! Może choć raz przestaniesz być tak cholernie oficjalny i zaczniesz mówić jak ktoś, kto żyje w XXI wieku ?
-Będzie rozpierducha. Zacznij nawijać yo - odparł natychmiast Mencheres .
-Namówiłeś ją na chodzenie bez majtek przez tyle lat? Madre die Dios, to jest godne podziwu . Mógłbym się wiele od ciebie nauczyć, amigo!
- Chcę, żebyś mi coś obiecała. Obiecaj mi, że nie zaczniesz znów uciekać.
- Uciekać? – Dlaczego miałabym to zrobić? Nie spałam ostatnio zbyt dużo i zdecydowanie
nie miałam ochoty na bieganie.
Wtedy do mnie dotarło, co miał na myśli. Po dotarciu do domu zaczęłabym
wypierać się związku z nim, wiedziałam o tym. On musiał również zdawać sobie
z tego sprawę. Teraz jednak jedyna twarz jaką miałam przed oczami była jego.
- Nie, jestem zbyt zmęczona by biec, a ty jesteś za szybki. Tylko byś mnie złapał.
- Właśnie, słonko. – Jego głos był miękki, lecz wibrujący. – Ucieknij ode mnie,
a będę cię gonił. I znajdę cię.
- Masz tu coś do picia? To znaczy nic, co miałoby skrzepnąć lub mogłoby być sklasyfikowane jako zero minus lub B plus?
- Kotek, musisz podjąć decyzję. Albo zostaniemy tutaj i będziemy się zachowywać, albo wyjdziemy i obiecuję ci - zniżył głos, a jego słowa musnęły moje usta, gdy mówił - jeśli wyjdziemy nie będę się zachowywał.
Kiedy podniosłam wzrok zobaczyłam, że wpatruję się we mnie, a jego oczy żarzą się zielenią.
- Hej - Przesunęłam się kilka centymatrów w głąb kanapy - Obiadu nie podano.
- Ty! Ty!
- Miło cię znowu widzieć, Justyno – powiedział Bones z diabolicznym uśmiechem. – Bardzo ci dobrze w tym kolorze.
- Ty brudna bestio! – ryknęła matka. – Każdej nocy modliłam się, żebyś zdechł i gnił w piekle!
- Mamo! – Najwyraźniej jej serce ani odrobinę nie zmiękło przez te lata.
Bones wzruszył ramionami.
- Powinnaś się modlić trochę głośniej. Najwyraźniej Wszechmogący cię nie usłyszał.
I wtedy matka powiedziała coś, przez co omal nie spadłam z biurka.
-Zdecydowałam się przyjść na twój ślub.
Jeszcze raz spojrzałam na ekranik, by się upewnić, że to z nią na pewno rozmawiam.
-Upiłaś się? – wykrztusiłam, kiedy odzyskałam głos.
Ofiary mają mniej niż połowę praw jakie przysługują ich oprawcom.
- Wszystko w porządku?
... Skinął głową i ponownie otworzył oczy.
- Jak najbardziej. W gruncie rzeczy nigdy nie czułem się lepiej. No, oprócz tego czasu kiedy byliśmy sami.
Świnia. Teraz wiedziałam, że był tym samym mężczyzną, w którym się zakochałam. Bones mógł mieć większą moc, lecz inaczej w ogóle się nie zmienił. Poczułam niemal ulgę na myśl, że wciąż myślał kroczem.
Musieliśmy grać kartami, jakie zostały nam dane, wszyscy.
Walcząc w bitwach mogliśmy wygrać.
- Obiad stygnie – drażniłam się z nim. – No, dorwij mnie, krwiopijco.
Spade roześmiał się… po czym udał ruch w prawo i skoczył na mnie z taką szybkością,
że jego postać się rozmyła. Był już niemal na mnie, kiedy spojrzał w dół
z zaskoczeniem malującym się na twarzy.
- A niech to dunder świśnie! – powiedział, zatrzymując się w połowie ataku.
- Nie wiem co to znaczy, ale chyba może być.
Z jego piersi sterczały dwa ostrza.