Amerykański pisarz science fiction i fantasy, jak również jako redaktor i krytyk.
Zwykle używał pseudonimu Lin Carter, jak również HP Lowcraft (sparodiowane H.P. Lovecraft) i Grail Undwin. Carter miał wyraźną tendencję do autopromocji – często zamieszczał teksty w swojej literaturze faktu oraz własne opowiadania w antologiach, które redagował. Najbardziej wyrazistym tego przykładem jest jego powieść Lankar z Callisto, w której Carter jest głównym bohaterem. Jako autor, był członkiem męskiego klubu literackiego Trap Door Spiders. Carter służył w Korei; po zakończeniu wojny uczęszczał na Columbia University. Był kopistą zanim zajął się wyłącznie pisarstwem.
Był jedną z pierwszych osób, które próbowały odpowiednio nazwać gatunek fantasy. Czerpiąc z pomysłu C.S. Lewisa nadał mu początkowo nazwę heroic fantasy, tworząc pierwsze w historii zestawienie utworów opisujące pojęcie.
Zmarł z powodu progresji choroby nowotworowej (rak jamy ustnej).
Lubię czasami w ramach relaksu sięgnąć po książki z cyklu Conan. Szczególnie te opowiadania napisane przez Howarda. Lin Carter oraz L. Sprague de Camp stanęli na wysokości zadania i ich wersja przygód Conana przypadła mi do gustu.
Plusy:
- miło spędzone chwile i relaks przy czytaniu kolejnych przygód Conana;
- odwiedzamy Bezimienną Wyspę, Amazonki, odnajdujemy Koronę Kobry;
- niespodziewanie Conan spotyka na Czarnym Wybrzeżu starego przyjaciela;
- walki, pojedynki, brutalne i bezwzględne starcia z różnymi wrogami,
- dworskie intrygi, knowania i zdrady w celu przejęcia władzy;
- Conan chroni i broni córkę króla przed zapędami czarowników;
- ludzie nie cofną się przed niczym aby osiągnąć swój cel;
- spora dawka czarnej magii, zmuszania ludzi do uległości;
- kilka zaskakujących zwrotów akcji, Conan nie zawsze wygrywa;
- podobał mi się pomysł na mięsożerne drzewo Amazonek;
- ciekawe chociaż trochę melancholijne zakończenie.
Minusy:
- opowiadania pisane przez Cartera i de Campa są bardzo schematyczne;
- miejscami fabuła przewidywalna, wręcz naiwna.
Ogółem książka dobra.
Powróciłem do tej książki po ponad 30 latach, choć nie mam w zwyczaju czytać dwa razy książki. Powróciłem z różnych powodów, a jednym z nich była ciekawość jak dziś obiorę przygody Conana. Przygody, które dzieści lat temu rozpalały moją wyobraźnię do białości, otwierały przede mną wrota czytelnictwa i dawały niebywale dużo radości i przyjemności.
Dziś również, perypetie Cymmeryjczyka czytało się rewelacyjnie, na pewno bez wypieków na twarzy i bez tej emocjonalności, ale wciąż, mimo swej prostoty, barbarzyństwa wręcz, mają w sobie to coś. Miecz, mięśnie, charyzmatyczny bohater i nieprawdopodobne historie, umiliły mi deszczowy wieczór i przypomniały młode lata :)