W książce tej napewno znajdziemy wiele tytułów, informacji. Dobrze się czyta poszczególne rozdziały, ale tylko na wyrywki. Gdyby ktoś podjął się czytania wszystkiego po kolei zmęczy się, tak bynajmiej było ze mną. Miła lektura, ale tylko na chwilę, na jedno popołudnie. Czytania "na raz" jak inne książki nie polecam
Spodziewałam się więcej po tej książce :/ Liczyłam, że będzie to fachowy punkt wyjścia do dalszych dociekań nad zaginionymi książkami, poparty solidną bibliografią. Nic z tego. Co do bibliografii - autor sprytnie się wytłumaczył, że próżno podawać bibliografię, skoro opowiada o książkach, których fizycznie nie ma. No, ok, ale przecież musiał bazować choćby na biografiach i monografiach pisarzy i poetów, których opisuje? Chyba że wszystkie niezbędne informacje wyczytał w jakichś pokątnych i mało wiarygodnych źródłach? Przynajmniej we mnie ten manewr wzbudził takie podejrzenie...
Sporo tu puszczania oka do czytelnika, czego bardzo nie lubię w opracowaniach, które, jak by nie było, przekazują pewną sprawdzalną fachową wiedzę. Albo ktoś pisze pracę badawczą, albo czytadło dla zabicia czasu. Po co wszystko trywializować?
Autor wybrał dość irytujący sposób na przekazanie informacji o zagubionych i zniszczonych książkach, skupiając się bardziej na ich autorach. Stąd uporządkowanie rozdziałów według chronologii i poszczególnych twórców, stąd przydługie nieraz wtręty biograficzne. Przy kilkunastu nazwiskach w zasadzie trudno się nawet doszukać, które z ich dzieł można uznać za zaginione - tak pokrętnie prowadzony jest cały wywód.
Tak więc w moim odczuciu słowo "rozczarowanie" najlepiej opisuje wrażenia po lekturze...