Książka Nialla Williamsa znalazła się u mnie przez przypadek. Ani nie planowałam jej przeczytać, ani nie znałam autora (zresztą tej tylko jednej książki). Nieoczekiwanie książka mnie zachwyciła głownie dzięki językowi, jakim posługuje się pisarz. Subtelna mozaika słów. To proza, ale miejscami bardzo poetycka. Nie każdy doceni taką książkę. Jest w niej akcja, jest miejsce na miłość, ale wszystko otula subtelny urok poetyckiego języka. I to on decyduje o wartości i uroku tej historii, której przesłaniem jest myśl, że nie da się uciec przed prawdziwą wielką miłością, bo ona wszędzie cię znajdzie i dogoni oraz pokona wszystkie ludzkie przeszkody. Można dyskutować oczywiście na temat zbytnich zbiegów okoliczności samej fabuły. Ponieważ jednak warstwa fabularna w moim odczuciu gra tutaj drugorzędną rolę, aż tak mi to nie przeszkadzało.
Tej książce należy dać trochę czasu, pozwolić sobie na delektowanie się sposobem pisania i wyrażania emocji. Wiele zdań to perełki, które można odczytywać kilka razy i zachwycać się nimi. Dawno nie spotkałam tak pięknej i subtelnej książki.
Zdaję sobie sprawę, że pewnie niewielu zachwyci się tą książką, ale może jednak warto spróbować.
Autor w niezwykły sposób opisuje przeżycia głównych bohaterów. Wyczuwa się lekkość czytania, można przenieść się w krainę baśni, gdzie wszystko jednym czasem jest doskonałe. A innym czasem sprawia ból, który można odczuć na sobie. Kto zacznie czytać tę książkę, nie będzie mógł się od niej oderwać.
Gorąco polecam,
pozdrawiam.