Thurber urodził się w Columbus w stanie Ohio jako syn Charlesa L. Thurbera i Mary Agnes (Mame) Fisher Thurber. Duży wpływ na jego twórczość wywarli oboje rodzice. Jego ojciec, sporadycznie zatrudniony urzędnik i drobny polityk, marzący o karierze prawnika lub aktora, miał być inspiracją dla charakterystycznego dla wielu jego opowiadań małego, nieśmiałego bohatera. Thurber opisał swoją matkę jako „urodzoną komediantkę” i „jeden z najwspanialszych talentów komiksowych, jakie kiedykolwiek znałem”. Była żartownisiem: pewnego razu udawała kalekę i uczestniczyła w przebudzeniu uzdrowicieli wiarą, a potem podskoczyła i ogłosiła, że została uzdrowiona.
Thurber miał dwóch braci, Williama i Roberta. Pewnego razu, grając w grę William Tell, jego brat William strzelił Jakubowi strzałą w oko. Z powodu braku technologii medycznej Thurber stracił oko. Ta kontuzja spowodowała później, że był prawie całkowicie ślepy. W dzieciństwie nie mógł uczestniczyć w zajęciach sportowych ani zajęciach z powodu kontuzji, zamiast tego rozwinął twórczą wyobraźnię, którą dzielił się w swoich pismach.
W latach 1913–1918 Thurber studiował na Uniwersytecie Stanowym Ohio, gdzie był członkiem bractwa Phi Kappa Psi. Nigdy nie ukończył uniwersytetu, ponieważ słaby wzrok uniemożliwiał mu udział w obowiązkowym kursie ROTC. W 1995 roku uzyskał pośmiertnie stopień naukowy.
Od 1918 do 1920 roku, pod koniec I wojny światowej, Thurber pracował jako urzędnik ds. szyfrów w Departamencie Stanu, najpierw w Waszyngtonie, a następnie w ambasadzie amerykańskiej w Paryżu we Francji. Następnie Thurber wrócił do Columbus, gdzie rozpoczął karierę pisarską jako reporter Columbus Dispatch od 1921 do 1924. Przez część tego czasu recenzował aktualne książki, filmy i sztuki teatralne w cotygodniowej kolumnie zatytułowanej „Credos and Curios, „tytuł, który później zostanie nadawany pośmiertnemu zbiorowi jego dzieł. W tym okresie Thurber wrócił także do Paryża, gdzie pisał dla Chicago Tribune i innych gazet.
W 1925 roku przeniósł się do Greenwich Village w Nowym Jorku, gdzie podjął pracę jako reporter New York Evening Post. Dołączył do redakcji „The New Yorker” w 1927 roku jako redaktor z pomocą swojego przyjaciela i współpracownika „New Yorkera”, E.B. Biały. Jego kariera rysownika rozpoczęła się w 1930 roku, kiedy White znalazł w koszu na śmieci niektóre rysunki Thurbera i przekazał je do publikacji. Thurber do lat pięćdziesiątych XX wieku publikował w „The New Yorker” zarówno swoje pisma, jak i rysunki.
Thurber był dwukrotnie żonaty. W 1922 roku Thurber poślubił Altheę Adams. Małżeństwo było burzliwe i zakończyło się rozwodem w maju 1935 roku. Adams dał Thurberowi swoje jedyne dziecko, córkę Rosemary. W czerwcu 1935 Thurber ożenił się ponownie z Helen Wismer. Jego drugie małżeństwo trwało aż do jego śmierci w 1961 roku, w wieku 66 lat, z powodu powikłań po zapaleniu płuc, które nastąpiło po udarze mózgu, którego doznał w domu. Według Helen Thurber, jego ostatnie słowa, poza powtórzonym słowem „Bóg”, brzmiały: „Niech Bóg błogosławi… Cholera”.
Ciekawy zbiór, choć nierówny. Najgorsze są dwa, których w ogóle nie skończyłam, pretensjonalnie stylizowany na scenariusz filmowy "Proces czarownika" Mailera i pornolowaty "Lucky Pierre u lekarza" Coovera. Najlepsze: przewrotny czarny humor Roalda Dahla, baśniowa atmosfera Marqueza, melancholia Irwina Shawa, obraz rewolucji lat 60. u Joyce Carol Oates; do tego niebanalne wątki miłosne u Colwin i O'Faolaina. Wyróżnienie dla "Ostatniej karuzeli" Algrena za stylistykę cyrkową.
Odnoszę wrażenie, że środkowe opowiadania w ogóle były najlepsze, początkowe wyglądają na rozpęd, a te z końcówki na spadek formy. Nawet Le Guin jakaś taka czerstwa, może dlatego, że bardziej polityczna niż fantastyczna.
Nie wiem jaką estetykę i w jakie rejonu amerykańskiej rzeczywistości zapuszczał się kilkadziesiąt lat temu amerykański teatr kukiełkowy, ale na pewno po lekturze amerykańskich opowiadań wiem, że z pojedynku pomiędzy amerykańską literaturą reprezentowaną przez antologię wydaną przez Iskry, a filmowymi produkcjami - nawet z największymi gwiazdami filmowymi - made in Hollywood wybieram te pierwsze.
Może czytana bez jakiejś wybitnej ekscytacji, ale na pewno jest to literatura amerykańska którą da się lubić... w odróżnieniu od tej, którą trawić jest trudno. Tej ostatniej zresztą nie czytam.
Przy czym potencjalny czytelnik antologii musi wiedzieć, że te opowiadania były współczesne kilkadziesiąt lat temu, a dzisiaj jest to już zasadzie tylko klasyka gatunku.