Najnowsze artykuły
- ArtykułyCzytamy w weekend. 26 kwietnia 2024LubimyCzytać211
- ArtykułySzpiegowskie intrygi najwyższej próby – wywiad z Robertem Michniewiczem, autorem „Doliny szpiegów”Marcin Waincetel6
- ArtykułyWyślij recenzję i wygraj egzemplarz „Ciekawscy. Jurajska draka” Michała ŁuczyńskiegoLubimyCzytać2
- Artykuły„Spy x Family Code: White“ – adaptacja mangi w kinach już od 26 kwietnia!LubimyCzytać2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Wojciech Król
1
8,6/10
Pisze książki: biografia, autobiografia, pamiętnik
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
8,6/10średnia ocena książek autora
5 przeczytało książki autora
2 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Ojciec dreadnoughta. Admirał John Fisher 1841 – 1920
Wojciech Król
8,6 z 5 ocen
7 czytelników 3 opinie
2022
Najnowsze opinie o książkach autora
Ojciec dreadnoughta. Admirał John Fisher 1841 – 1920 Wojciech Król
8,6
Choć nie był on typem człowieka otaczającego się posłusznymi acz miernymi „potakiwaczami”, potrafił niszczyć kariery tym, którzy nie podzielali jego poglądów, często w zupełnie błahych sprawach. Taka postawa, połączona niekiedy z czynami na granicy niesubordynacji nieuchronnie prowadzić musiała do uformowania się opozycji, która ze swojej strony również nie przebierała w środkach. (s.336).
Każdy człowiek, który chce wprowadzić zmiany spotyka się z oporem. Oporem osób, które nie chcą przemieniać rzeczywistości, we strachu przed czymś nieznanym lub przyzwyczajonych do „strefy komfortu”. Jednakże jak uczy historia, ludzkość rozwija się przede wszystkim dzięki tym jednostkom, które potrafiły przeforsować zmiany. Jedną z takich osób był admirał John Arbuthnot Fisher.
Już na samym początku chce napisać, że książka wciągnęła mnie od pierwszej strony. Dzieło Wojciecha Króla to niezwykle ciekawa biografia człowieka, który dokonał radykalnych zmian w funkcjonowaniu brytyjskiej marynarki wojennej. Człowieka, który nie tylko jest nazywany „ojcem” przełomowej generacji okrętów, którymi stały się Dreadnoughty, ale także osoby która miała ogromy wpływ na rozwój brytyjskiej kadry oficerskiej, według zupełnie nowych zasad, gdzie talent i umiejętności zaczęły grać pierwsze skrzypce, a nie pochodzenie czy zasobność portfela rodziców. Był on człowiekiem, który przez całe życie szedł pod prąd. I niemal nigdy w tej walce, nie poddał się, w myśl swojego zawołania „Fear God Dread Nought” (Bój się Boga i niczego więcej)
Jednakowoż przy całej swej otwartości na konstruktywne pomysły był Fisher krańcowo wręcz bezwzględny w swym dążeniu do perfekcji. Niemal zaraz po objęciu przezeń komendy ruszyły inspekcje jednostek wszystkich klas, nie mające wiele wspólnego z dotychczas praktykowanymi formalnymi wizytacjami. Teraz na okrętach Floty Śródziemnomorskiej zapanować miał bojowy wręcz rygor. (s.149).
W książce możemy wyodrębnić dwa główne wątki. Pierwszy z nich jest typowo biograficzny. Mamy tu przykład klasycznej biografia, która prezentuje cały życiorys Johna Fishera. Drugim wątkiem tematycznym są kwestie marynistyczne, gdzie autor przedstawia czytelnikowi różne aspekty funkcjonowania brytyjskiej marynarki wojennej w drugiej połowie XIX i na początku XX wieku. Te dwie opowieści nawzajem się przenikają w książce, która jest podzielona na piec dużych rozdziałów, odzwierciadlający poszczególne etapy kariery „Jackiego”. Główną baza biograficzną książki stanowią wydane drukiem dokumenty dotyczące głównego bohatera, w tym jego bogata spuścizna epistolograficzna, która na szczęście dla badaczy uniknęła pierwotnego losu, którym miało być spalenie. (Fisher często w swojej korespondencji pisał adnotacje „spal to”).
Lubię takie biografie, które pokazują zmagania głównego bohatera w drodze do osiągnięcia założonych przez siebie celów. Książkę Króla czyta się jak dobra powieść sensacyjną, w której główny bohater jest postacią niezwykle wyrazistą i pełną energii do działania, mimo ciągle rzucanych kłód pod nogi. John Fisher był z pewnością człowiekiem niezwykle pracowitym, o trudnym charakterze i silnej osobowości. Przyszły admirał wspinał się po ścieżce kariery powoli, zgodnie z obowiązującymi wówczas standardami epoki. Nie powinno dziwić, że tak jak w przypadku wielu osób, które osiągnęły w życiu sukces, spotkał na swojej drodze odpowiednich ludzi, którzy umożliwili mu dalszy rozwój kariery. Swoje przysłowiowe „5 minut” potrafił doskonale wykorzystać. Zdawał sobie świetnie sprawę, że niewykorzystane okazje potrafią się mścić. I czynił wszystko aby do tego nie dopuścić.
Prawie wszystkie swe notatki czy listy (także te oficjalne) spisywał własnoręcznie, obficie inkrustując je anegdotami ulicznej gwary i codziennej prasy po Biblię, kładąc nacisk nie tyle na ich dokładność, co przydatność w danej sytuacji. Mówił i pisał to, co myślał – „(…) w gwałtownym pośpiechu i nie wystudiowanymi słowami (…) przelewał na papier wszystko to, co w danej chwili przyszło mu do głowy, nie nanosząc w zasadzie żadnych poprawek. (s.192).
Ojciec Dreadnoughta był człowiekiem niezwykle dynamicznym, bezwzględnym w dążeniu do celu i upartym. Wymagał od siebie, ale tego samego oczekiwał od swoich podwładnych. Był dobrym szefem, który potrafił dostrzec talenty swoich podwładnych i ich awansować na wyższe stanowiska. Potrafił jednak także ukazać swoją drugą naturę - za brak posłuszeństwa, czy wykazywania się inicjatywą potrafił srogo ukarać. Autor książki słusznie zauważa, że za największe życiowy sukces Fishera nie powinno uważać się powstanie Dreadnoughta, ale demokratyzację korpusu oficerskiego, którego szkolenie i wychowanie miało wprowadzić brytyjska marynarkę wojenną w XX wiek i przygotować do przyszłych wielkich konfliktów zbrojnych. Gdyby nie Fisher i jego pragnienie zmian, historia z pewnością potoczyłaby się inaczej.
W czytanym przeze mnie kilka miesięcy temu książce „Dreadnought” autorstwa Roberta K. Massiego, jeden z rozdziałów jest poświęcony postaci admirała Fishera. Myślę, że każdy kto przeczytał tą cześć książki, mógł zapragnąć poznać jeszcze szerzej losy niezwykłego admirała. Taką możliwość, co mogę napisać z pełnym przekonaniem daje dzieło Wojciecha Króla, które szczerze polecam. To jedna z ciekawej napisanych biografii, która aparat naukowy łączy z bardzo dobrym warsztatem pisarskim.
Bezkompromisowy w swej działalności, traktował jako osobistych wrogów tych, którzy stanęli mu na przeszkodzie (mniejsza o to, czy faktycznie) – co częstokroć miało mieć daleko idące konsekwencje. Równocześnie jednak wprowadził do praktyki brytyjskiej marynarki wojennej rzecz dotychczas nie notowaną- oto korpus oficerski, nie będący dotychczas częstokroć niczym więcej, jak tylko pasem transmisyjnym przekazującym w dół rozkazy admirałów, nagle nabrał podmiotowości. Zaczęła liczyć się twórcza inicjatywa, inwencja, niekonwencjonalne myślenie. (s.167)
Ojciec dreadnoughta. Admirał John Fisher 1841 – 1920 Wojciech Król
8,6
Postać admirała Fishera nie była mi znana, ale dałem sie namówić do przeczytania jego biografii. Główna przyczyna była dobra reklama oraz okres w którym żył sam admirał. Z wielka przyjemnością sobie poczytałem tą książkę, napisana jest ciekawie nawet dla laika w temacie. W książce poznajemy plejadę ważnych dla Wielkiej Brytanii ludzi, którzy mieli wpływ na jej los ale książka głównie skupia się na życiorysie Fishera oraz na jego dokonaniach, których miał bardzo dużo. To w sumie on przygotował siły morskie Wielkiej Brytami do nieuchronnego konfliktu I wojny światowej. Autor biografii nie omija tez i trudniejszych tematów jak nieporozumienia z cywilnymi przedstawicielami władzy. Dla mnie ciekawa rzeczą były relacje z Winstonem Churchillem oraz wynikłe z tego konsekwencje po Gallipoli.
Bardzo dobra biografia i nie żałuję, że dałem się namówić, rozbudziła apetyt na więcej wiedzy o okresie przed I wojną światową.