Z pamiętnika młodej mężatki Marta Skiera 5,0
ocenił(a) na 510 lata temu Książka w formie pamiętnika, szybko i lekko się czyta i to chyba jej największe plusy. Treść... pamiętnik pisany przez młodą kobietę, matkę 3-letniego rozpieszczonego syna i córy jeszcze w brzuszku. Większość książki to niestety jęki, płacze i lamenty niespełnionej życiowo żony i matki, która narzeka na wszystko dookoła dziecko, męża, ciążę, samopoczucie. No to po kolei...
Syn- mały terrorysta, który klnie, pluje, bije i wyzywa wszystkich dookoła z matką włącznie, a ona mam wrażenie, że się z tego cieszy.
Mąż- posiada dobrą pracę, zarabia kupę kasy, realizuje się w swoich pasjach (maratony),nigdy nie ma go w domu, zostawia wszystko na głowie żony. Marta niby jest z niego dumna, niby cieszy się, że mąż ma hobby, które kocha, niby oświadcza, że jej zdaniem rola kucharki, praczki, sprzątaczki i opiekunki do dziecka w jednym, to jest powołanie życiowe kobiety, ale jednocześnie na co drugiej stronie stęka jak jej jest z tym źle.
Ciąża- jak ciąża, przebiega książkowo, zdrowo, bez zakłóceń, ale i tu autorka ma pole do popisu bez przerwy lamentując, że jej niedobrze, że brzuch rośnie, że spać się chce, że tyje, że nie radzi sobie z dzieckiem i brzuchem jednocześnie. I tak w koło Macieju...
Rozumiem, że książka miała być swoistą formą pocieszenia dla kobiet w podobnej sytuacji, ale to mnie właśnie w niej drażni. Bo bądźmy szczerzy tysiące kobiet musi sobie radzić z sytuacją dom, mąż, dziecko, ciąża, praca i jeszcze na dodatek niestabilność finansowa (która naszej bohaterce na szczęście nie grozi, bo by się chyba zajęczała na śmierć przed ukończeniem książki :)) i mimo to dają radę przejść przez to wszystko z uśmiechem na twarzy. O wiele bardziej wolałabym poczytać, że to wszystko co ma daje jej radość, niż brnąć przez 200 stron narzekań rozpieszczonej księżniczki. Ale co kto lubi...