Kelnerka Alfy Natalia Walczewska 5,6
ocenił(a) na 250 tyg. temu Szanuję ludzi podejmujących ryzyko podążania za własnymi marzeniami. Kiedy więc wydawca „Kelnerki Alfy” Natalii Walczewskiej zwrócił się z propozycją zrecenzowania tego debiutu, pomyślałam „czemu nie”, zwłaszcza że opis wydał się ciekawy.
Młoda studentka medycyny sądowej, seryjny morderca, społeczność wilkołacza, niespodziewane uczucie i wielkie zagrożenie. Brzmi jak całkiem dobrze rokujący thriller z nutką fantastyki, prawda? I z wielkim bólem muszę stwierdzić, że na tym dobre wrażenia się kończą.
Przedstawienie świata w tej książce wyraźnie kuleje. Mamy randomowe miasteczko w USA, gdzie ludzie i wilkołaki żyją obok siebie... bo tak i już. Zero wyjaśnień czy jakichkolwiek reguł rządzących światem. A bohaterowie: płascy, zerojedynkowi. Alfa to typowy męski samiec – bierze, co chce, a laska jest jego, bo tak powiedział, tworząc tym samym toksyczny i przemocowy związek. Znam zasadę romantyznowania bad boyów, jednak to ani romantyczne, ani smaczne. Nawet gdy potem ukazuje odmienne oblicze, to po prostu przechodzi z jednej skrajności w drugą, bo tak. Nie ma w tym naturalności czy przemiany. Zaś Lilith – sierota, dosłownie i w przenośni. Niby się stawia, nigdy nie będzie z typem, no ale jednak więź i jednak go chce, no ale nie wie… Aż tu bum! Wielka miłość, przywódczyni, zbawicielka wszystkich. Przepraszam, ale nie kupuję tego.
Oględnie rzecz ujmując, dostajemy oczywistą fabułę, gdzie ciut groźnie i krwawo, przechodzi w melodramat, zaś wątki są poszatkowane i wciśnięte w małą paginację bez ładu i składu. Niestety styl też pozostawia wiele do życzenia, określiłabym go jako szkolny. I te błędy! Pomijam już całą masę literówek, ale liczne powtórzenia, błędy językowe, stylistyczne… Kto twierdzi, że tekst przeszedł korektę, powinien się smażyć w piekle. Ktoś zrobił tej Pani niewyobrażalną krzywdę, wydając książkę w takiej formie.
Jestem daleka od krytycznych opinii, ale powiem uczciwie, że gdyby nie była to współpraca, rzuciłabym czytanie po 50 stronach. Jedynie sumienie zmuszało mnie do dobrnięcia do końca. Przed autorką jeszcze wiele pracy głównie nad warsztatem, bo pomysł może i ma, ale właściwie wszystko tutaj wymaga dopracowania.