Najnowsze artykuły
- Artykuły„Zmierzch” powraca, a Mickiewicz się zakochujeAnna Sierant3
- ArtykułyW nazwaniu tkwi siłaArnika0
- ArtykułyLive z Zadie Smith już 30 września — tego nie możesz przegapić. Sprawdź szczegóły!LubimyCzytać1
- ArtykułyCo nowego w wydawniczym świecie? 9 wrześniowych premier na ten tydzieńLubimyCzytać6
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Roman Praszyński
Znany jako: Red Vonnegut
5
4,8/10
Pisze książki: literatura piękna, utwór dramatyczny (dramat, komedia, tragedia)
Prozaik, dziennikarz (Gazeta Wrocławska, Elle, tygodnik Gala, Twój Styl, VIVA!); pseudonim Red Vonnegut. Wychował się we Wrocławiu, ukończył filologię polską na Uniwersytecie Wrocławskim. Opublikował w piśmie studenckim akt dramatu podpisany "Witkacy", który był jakoby odnalezionym fragmentem utworu S. I. Witkiewicza. Pierwsza powieść "Na klęczkach" (1992) została wydana pod pseudonimem, a pozostałe "Miasto sennych kobiet" (1996),"Jajojada" (1998) i "Córki Lota" (2002) pod własnym nazwiskiem; jest współtwórcą spektaklu teatralnego "W tym domu nie ma nikogo" (Europejskie Spotkanie Młodych Pisarzy 1996). Nominowany do nagrody "Paszport Polityki" (2004),otrzymał nagrodę Głównego Inspektora Pracy za publikacje o BHP. Prowadził grupę muzyczna konQubinat, Wiatraki. Pisze i śpiewa piosenki.http://www.romanpraszynski.pl/
4,8/10średnia ocena książek autora
238 przeczytało książki autora
187 chce przeczytać książki autora
1fan autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Córka Wokulskiego Roman Praszyński
4,1
1884, akrobatka Natalia zlatuje z liny i wylatuje z pracy. Szczęśliwie jej umiejętności wciąż mają wzięcie na rynku pracy poza cyrkową branżą – rewolucja czeka! Wciągnięta w spisek ex-cyrkówka przepełniona nienawiścią do cara i niechęcią do matki wyrusza do Warszawy, by w pojedynkę dźwigać niedorzeczny plan i wreszcie stracić dziewictwo.
Wiem, że dla części osób sam pomysł napisania erotycznej przygodówki na tle „Lalki” to niewyobrażalne bluźnierstwo – nie dla mnie, bo nie od dzisiaj siedzę w fanfikach i czuję ten podtyp literacki. Szkoda tylko, że poza wplataniem prusowskich bohaterów, którym z oryginału zostały głównie nazwiska (a i to nie zawsze – z jakiegoś powodu Szlangbaum został przemianowany na „Schlagbauma”…),w „Córce Wokulskiego” samej „Lalki” znajdziemy mało i w stylu maźnięcia dekoracji cienką warstwą farby. Samo tło jest pretekstowe i służy rzucaniu Natki z sytuacji w miejsca – na tyle pretekstowe, że autor często myli się w datach, plącze chronologię, ma w nosie obyczaje i wprowadza wynalazki/słynne postacie/utwory muzyczne, których nie miało prawa wtedy być. Same scenki wymagają często sporego zawieszenia niewiary (jak wprowadzanie w życie tych wszystkich kretyńskich planów rewolucjonistów po weekendowym kursie). Język też nie pomaga: Praszyński ma tendencję do tworzenia bezsensownych porównań („rozłożyła ręce jak czarnoksiężnik Chrystus”, „wolna jak oddech myszołowa”, „domy wielkie jak kościoły szatana”, „pierścionki wielkie jak talerze”, „ale miała tyle szans co świerszcz na trąbie słonia”…),a niektóre fragmenty można byłoby wyciąć i oprawić w ramkę z podpisem „dlaczego książki potrzebują jakiejkolwiek redakcji” („wyciągnął rękę w marynarskim ubraniu”, „szczytuje we włochatej waginie”, „- P o t r z e b u j ę zło... zło... złotego strzału” (nie, kontekstem nie jest samobójstwo),„a teraz sam car jak pokojowiec ciągnie mnie po swoich intymnych zakamarkach” (w sensie, oprowadza po pałacu),„jęczał jak prosię zarzynane w żydowskich jatkach”…).
I wiecie co? Pomimo tej listy zarzutów wciąż mogłoby być po prostu okej. Kogo obchodzą daty, gdy złote pociągi, niedźwiedzie ganiające po centrum Warszawy, wbijanie na egzekucję balonem, spotkanie z hipnotyzerem, złodzieje, spiski, wyścigi konne, strzelaniny po kawiarniach – „Córka Wokulskiego” kwalifikowałaby się na pięć gwiazdek i przygodówkę w XIX-wiecznym sosie do przeczytania na raz podczas podróży pociągiem. Jest jednak jedno „ale”, które zabija we mnie całą potencjalną przyjemność z lektury: ta książka okrutnie wali niedomytym capem. Autor nie potrafi (nie chce? Nie wiadomo, co gorsze) pisać o seksie normalnie, koniecznie upiera się na naturalistyczne zacięcie stulejarza czerpiącego inspiracje z filmików w rodzaju „extra THICC Bitch gets painful anal [HD]”. Czy to bohaterowie negatywni, czy pozytywni, teksty nie są w stanie się dźwignąć ponad ten poziom: „tryskając nasieniem w otwory swych ciał marzyli, że użyźniają glebę, na której wyrośnie”, „liczył się tylko zapach jej piżmowej dziurki”, „a ona podrywała do góry i z całych sił opuszczała wielkie dupsko na jego podbrzusze”, „wygrzmocona w kiszkę stolcową arystokratka”, „z członka kapało mu germańskie nasienie”, „wycelował w kakaową dziurę odbytu”, łapiecie konwencję. Sprawie zdecydowanie nie pomaga to, że w książce nie brakuje opisów gwałtów, prób gwałtów i molestowania seksualnego. Pinezką do tej dmuchanej lalki są Skojarzenia – autor nie zostawi strony bez powiązań typu „śledzie – penisy”, „kopuły cerkwi – cycki”, czy też wtrętów „podczas pisania listu piersi miała na wierzchu”. Co samo w sobie byłoby głupawe, ale okej, gdyby za narracyjnym rogiem nie czyhał opis gwałcicielskiego gang-bangu z odmętów pornhuba.
„Córka Wokulskiego” nie ma wystarczająco wdzięku, szalonych dziwactw i humoru (próbka tego tutaj: „- Mógłbyś pukać. / - Pukać? Owszem, ale ciebie!”),by wynagradzać przedzieranie się przez kilkustronicowy opis nagiej córki rozkraczającej się przed ściągającym gacie ojcem. Nie twierdzę, że na erotykę samą w sobie w przygodówkach nie ma miejsca (np. sam pomysł hipnotyzowania za pomocą orgazmu uważam za rozrywkowy),a opisy seksu muszą być lirycznymi opisami z litaniami kwiatowych metafor. Ale jak to ma wyglądać jak u Praszyńskiego, to może sobie darujmy. Komu książkę szczerze polecę? Chyba tylko ludziom, którzy przy lekturze „Lalki” niecierpliwie czekali na opis genitaliów Wokulskiego.
Córki Lota Roman Praszyński
5,8
Okładka: 6/10
Treść: 6/10
Jak sam tytuł wskazuje – jest to opowieść o córkach Lota. A konkretnie o dwóch córkach – Lei oraz Mei. Przedstawione na kartach powieści burzliwe losy powyższych skupiają się w dużej mierze na relacjach damsko-męskich. Poznajemy ówczesny świat z perspektywy żyjących wtedy kobiet – zdecydowanie nie jest to wesoła perspektywa, gdyż kobieta w tym świecie jest tylko kobietą: najpierw córką, która musi podporządkować się ojcu, następnie żoną, która musi podporządkować się mężowi. W świecie rządzonym przez mężczyzn Lea i Mea muszą walczyć o swoje szczęście.
Obydwie dziewczęta poznajemy tuż przed zagładą miasta Sodomy. Ich rodzina, ostrzeżona przez dwóch aniołów, ucieka z miasta, jednak i tak nie można powiedzieć, iż została ocalona. Już na tym etapie mamy bowiem za sobą zdradę, śmierć i gwałt. Drogi Lei i Mei, skłóconych ze sobą sióstr, rozchodzą się na wiele miesięcy, by ponownie skrzyżować pewnym zbiegiem okoliczności. Zostają znów rodziną, ale czy na długo…?
Za tło wydarzeń służy nam świat powstały na bazie biblijnego miszmaszu. Swobodnie przemieszane postaci, przypowieści, biblijne wydarzenia – nie warto się moim zdaniem zrażać, warto tę radosną twórczość potraktować z dystansem, bo niektóre z pomysłów autora są dość ciekawe i oryginalne. Tak samo jak w Biblii, również w tej książce nie brakuje miejscami brutalności. Oprócz tego powieść przesycona jest seksem i wszystkim, co z nim związane. Mamy więc na każdym kroku związki kazirodcze, gwałty, zdrady i sodomię. No ale cóż się dziwić – główne bohaterki przecież właśnie z Sodomy się wywodzą.
Książka zła nie jest, czytało się ją szybko i bez nudy. Mam jednak wrażenie, że mimo wszystko trochę za mało w niej treści…