Kulawy szermierz Tomasz Matera 6,7
ocenił(a) na 73 lata temu Lektura "Kulawego szermierza" sprawiła mi dużą przyjemność. Akcja toczy się wartko, bohaterowie przeżywają dużo ciekawych przygód, jednocześnie mierząc się z osobistymi dylematami i wewnętrznymi demonami, które nieraz okazują się bardziej niebezpieczne niż ostrze przeciwnika. Postacie zbudowane są wiarygodnie, choć czasami podejmują decyzje, które doprowadzają czytelnika do szału. Chwilami chciałam sobie włosy z głowy wyrywać, tak zła byłam na jakiegoś bohatera. Jednak dla mnie sam fakt, że książka wzbudziła we mnie takie emocje, że czasami musiałam ją odłożyć i pochodzić po pokoju wyklinając na głupotę jakiejś postaci oznacza, że te fikcyjne sytuacje zostały dobrze i wiarygodnie przedstawione.
Dużą zaletą powieści Tomasza Matery jest obrazowość języka. Często mam tak, że po przeczytaniu jakiejś książki niewiele z niej pamiętam, ale tutaj nie było tego problemu. Sytuacje i wydarzenia opisane były w taki sposób, że mogłam je sobie wyobrazić i gdy potrzebowałam przypomnieć sobie jakieś wydarzenie, natychmiast stawało mi przed oczami. Okazało się to ważne, bo w trakcie lektury musiałam sobie zrobić przerwę z powodu natłoku obowiązków, ale dzięki tym żywym obrazom mogłam bez problemu powrócić do opowieści w środku akcji i pamiętać dokładnie, co doprowadziło do obecnej sytuacji. Końcówka wzbudzała we mnie największe emocje, czyli wszystko było tak, jak być powinno.
Wady, które widziałam w tekście to duże nagromadzenie nieznanych mi określeń związanych z wojskiem czy żeglugą. Przydałby się słowniczek na końcu książki, żebym nie musiała każdego nowego terminu sprawdzać w internecie. Bywało tak, że w jednym akapicie było więcej słów, których nie znałam, niż innych. Przyznaję jednak, że nie jestem koneserem podobnych powieści i możliwe, że ktokolwiek bardziej obeznany w klimatach dark fantasy i powieści płaszcza i szpady nie będzie miał najmniejszych problemów z terminologią. Ponadto ten język dobrze buduje spójny świat przedstawiony i daje świadectwo wiedzy oraz kompetencji autora.
Ostatnia rzecz, do której miałam pewne zastrzeżenia, to romans, czy raczej to, jak został zarysowany. Postaci są silnie ze sobą związane, jednak mało jest w tekście scen, które uzasadniałyby tak intensywną zażyłość. Nie mówię, że romans nie wypada wiarygodnie, ale że zabrakło trochę w tekście informacji o tym, jak dokładnie zrodziła się taka miłość pomiędzy bohaterami, że gotowi są na olbrzymie poświęcenia dla ukochanej osoby.
Znalazło się też kilka potknięć technicznych, które powinny były zostać wyeliminowane w redakcji (literówki i tak dalej),chociaż ostatnio bardzo często widzę tego typu problemy w tekstach drukowanych, więc zaczynam się godzić z tym faktem, ale nadal minimalnie mnie drażni, że redaktorzy przepuszczają do druku takie głupie babole. Skład też pozostawiał trochę do życzenia, bo tekst wchodził w wewnętrzny margines, więc już po pierwszej lekturze grzbiet książki jest mocno zmaltretowany i nie zdziwię się, jeśli za kilka lat klej puści i kartki zaczną wypadać. Nie lubię też, kiedy ostatnia strona książki jest zadrukowana tekstem, choć nie jest to błąd. Przyzwyczaiłam się po prostu do tego, że po zakończeniu mamy jeszcze te kilka stron z reklamą innych powieści wydawnictwa, spisem rozdziałów, albo czymś podobnym.
Podsumowując: "Kulawy szermierz" jest fajną książką, z którą można miło spędzić czas. To udany debiut i liczę, że pojawią się kolejne tomy, bo choć autor umiejętnie zamknął wszystkie najważniejsze wątki, pozostawił w epilogu kilka uchylonych furtek i ciekawa jestem, co się za nimi kryje.