Najnowsze artykuły
- ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać282
- Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz1
- Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
- ArtykułyOficjalnie: „Władca Pierścieni” powraca. I to z Peterem JacksonemKonrad Wrzesiński10
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Paula Gotszlich
1
7,6/10
Pisze książki: poezja
Urodzona: 1992 (data przybliżona)
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
7,6/10średnia ocena książek autora
7 przeczytało książki autora
1 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Bezdech Paula Gotszlich
7,6
„Bezdech” budzi skojarzenia z liryką Grochowiaka i Białoszewskiego, tylko tu mamy wydanie bardzo współczesne. Świat poetycki Pauli Gotszlich obserwujemy z perspektywy młodej kobiety, która dopiero wkracza w dorosłe życie, szuka miejsca, bada teren.
(...)
Świetnie złożony, spójny tom, dający wiele satysfakcji! Z każdym kolejnym odczytaniem pokazuje jeszcze więcej.
Więcej: https://dajprzeczytac.blogspot.com/2020/04/bezdech-paula-gotszlich.html
Bezdech Paula Gotszlich
7,6
„Bezdech” Pauli Gotszlich skusił mnie minimalistycznie piękną okładką – nieskazitelna biel i tytuł wraz z nazwiskiem autorki jarzący się nieco zetlałą miedzią prostej czcionki. Podświadomie liczyłam, że i zawartość będzie delikatna, eteryczno-liryczna, choć tytuł trochę dawał mi do zastanowienia. No, i nie trafiłam... Zbiorek zaoferował mi pandemię, choroby, wirusy, bomby, klęski, przepaście. Brnęłam przez kamienie, tonęłam w lodowych taflach, dusiłam się w przeludnionym świecie. Czy jestem więc rozczarowana? Skądże, przecież to nie wina autorki, że zrobiłam sobie błędne założenia. A przecież stara czytelnicza prawda mówi: nie oceniaj książki po okładce. Nastawiłam się na nastrojową poezję, a dostałam kompletnie inną niż spodziewana tematykę. Ot, i wszystko. A tomik? A tomik wywołał u mnie zaciekawienie.
Z treści utworów Gotszlich silnie wyziera generacyjny niepokój, dlatego czytając jej wiersze odnosi się wrażenie, że autorka najchętniej by się ewakuowała, ale… nowhere to run. Zbiór otwiera „Pandemia” (czyżby autorka dysponowała tajemną mocą przewidywania wydarzeń?),a zamyka go „Nieszczęśliwe zakończenie” – nader wymowna klamra. Zanim jednak przyjdzie nam pokonać kluczowe przystanki wyznaczane przez poszczególne utwory, będziemy tkwić w zadżumionym mieście, w środku przytłaczającej masy, we wnętrzu mieszkania, otoczeni ulicami, okrążeni trzaskami dźwięków i – choć wokół trzęsienia, wybuchy wulkanów, pożary i inne katastrofy – będziemy marzyć o rzeczach wielkich. Gotszlich zdaje się dostrzegać współczesne problemy cywilizacyjne, stąd tyle tu „niezłaknionego tłumu”, szarości i ciemności, pleśniejącego rozkładu. Sama autorka zachowuje jednak bierną postawę, mimo że relacjonuje rzeczywistość w sposób zdradzający obawy nie tylko o przyszłość, a zwyczajnie nawet już o teraźniejszość. Zatopiona w zbiorowisku, w natłoku wrażeń, w nadmiarze wszelkich dóbr, w inflacji zjawisk i emocji, których wszędzie pełno, próbuje „być chociaż dobrej myśli”, skoro… na pierwszym miejscu stawia miłość. Tymczasem poczucie odosobnienia, wyobcowania, braku bliskości, nadające ton tomikowi, wyraźnie daje o sobie znać w prostym stwierdzeniu, że obecnie „ludzie chętniej głaszczą obcego psa niż obcego człowieka”. U Gotszlich zauważalne są również klasyczne nawiązania do Kochanowskiego czy Horacego, nie brak też regionalnych (śląskich) akcentów.
Jednak w „Bezdechu” nie tyle tematyka przykuła moją uwagę, co peregrynacje autorki w obszarze lingwistycznym. Chyba najwyraźniejsze są jej eksperymenty w obu „Bezdechach” (w tomiku znajdują się dwa wiersze o tym tytule),gdzie przenosząc słowa między wersami, wplata je jednocześnie w inny wątek myślowy, co więcej Gotszlich łamiąc słowa na sylaby, wyławia z fonetycznych cząstek tę treść, która jest jej akurat niezbędna. W pierwszej chwili nieuważny czytelnik może nie zorientować się w zastosowanym chwycie stylistycznym, ale zabawa słowami „na zakładkę” pozwala odkryć bogactwo materiału językowego i potencjał twórczy, a Gotszlich zdaje się czuć w tym obszarze co najmniej dobrze.
Autorka ugniata słowa, tworząc z semantycznego zaczynu wyrób o przeobrażonej treści. Czasami stawia na samo brzmienie słów, ich podobieństwa dźwiękowe, co widać – a może powinnam się precyzyjniej wyrazić – i słychać we „Wnętrzu pokoju”. Podobne brzmienia, a jednak odmienne znaczenia. Dla urozmaicenia sięga także do zasobów języka angielskiego. Warto wspomnieć jeszcze o logopedycznym łamańcu językowym pt. „Brzdęk w obrzęk”, który, czytany na głos, wprost fantastycznie ćwiczy dykcję i masuje podniebienie.
Rzekomo Pitagoras twierdził, że wszystko jest liczbą. Olga Tokarczuk z kolei skłania się do stwierdzenia, że świat składa się ze słów.
Ciąg dalszy recenzji tu:
https://czytamduszkiem.blogspot.com/2020/05/paula-gotszlich-bezdech-z-fundacji-duzy.html