Najnowsze artykuły
- ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel10
- ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
- ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant10
- ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Kamil Jędruchniewicz
1
8,7/10
Pisze książki: fantasy, science fiction
Urodzony: 12.12.1986
Z wykształcenia historyk. Autor monografii wsi Przychody. Owocem jego zainteresowań ludową obyczajowością, duchowością i demonologią jest powieść historyczno-fantastyczna „Stsygoń”.
8,7/10średnia ocena książek autora
3 przeczytało książki autora
6 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Stsygoń Kamil Jędruchniewicz
8,7
Pan Jędruchniewicz jest historykiem po KULu. Czytając powieść nie miałam żadnych wątpliwości co do Jego rozległej wiedzy z zakresu historii, etnografii, demonologii i ... kulinariów :D. Ciekawe, czy jest dobrym kucharzem, czy tylko się chwali.
Napisana jest w świetny sposób, mimo pewnych powtórzeń, które chyba nie zawsze były zamierzone - bo część wyznacza faktycznie widoczny rytm treści. Ma też ona widoczne walory historyczno - demonologiczne. Można byłoby wręcz pokusić się o stwierdzenie, że jest to fabularyzowana demonologia. Choć trafniejszym określeniem pewnie byłoby "fantastyka historyczna". Dostaniecie tutaj faktyczny, dość rozległy (choć niestety fragmentaryczny) bestiariusz, oraz sposoby w jakie sobie z potworami radzono. Szczególnie w czasie, gdzie mit katolicki mieszał się już z etnograficznym. Sam trzon powieści jest wręcz zainspirowany faktyczną wzmianką źródłową o Ignacym Janocie - owczarzu zmarłym w 1719 roku i uznanym za strzygonia właśnie. Także bez żadnej ściemy. Nie jakieś tam srebrne miecze na celtyckie czy Bogowie wiedzą jakie demony. Swoją drogą Sapkowski został wciśnięty w niszę "słowiańskiej fantastyki", gdzie Słowian jest tam może 10%. Ale o tym może kiedy indziej. W każdym razie porównywanie tych dwóch pozycji to wierutna pomyłka.
Forma "Stsygonia" też jest różnoraka. Jest pisana prozą, ale często również w formie pamiętnika oraz jako fragmentaryczny utwór liryczny. Dla tego - w sumie całkiem trafnie pod kilkoma względami - miałam skojarzenie z klasycznym "Drakulą" Stockera. Czemu trafne? Czerpała ona z różnorodnych form treści i też utrzymana jest w klimacie powieści grozy. Właśnie w ten sprytny sposób Pan Kamil jest w stanie "upchnąć" w powieść jak najwięcej wierzeń etno lub folk, nie zanudzając przy tym czytelnika. Jest to lekkie, nienachalne i w stu procentach naturalne.
Kolejną bezsprzeczną wartością, o jakiej już wzmiankowo wspomniałam są zapędy poetycko - liryczne Pana Kamila. Ubogacił treść poematami i pieśniami własnego autorstwa stylizowanymi na folklorystyczne. W tym też jest nader sprawny. Widać człowiek wielu talentów. Mi osobiście najbardziej spodobała się przyśpiewka o losie Człowieka.
Akcja toczy się w XIX wieku, na dość zabobonnej wsi. Feudalizm chyli się ku upadkowi, a nastroje są mocno drażliwe. Książka pokazuje przede wszystkim podwójne standardy panujące w zaścianku. Z jednej strony wszyscy znają jakieś drobne zaklęcia i uroki i z chęcią z nich korzystają, a z drugiej o wszystkie niepowodzenia obwiniają pewną kobietę zwaną wiedźmą, a atmosfera staje się gęsta jak karmel i czuć paskudny niepokój.
Powieść trzyma w napięciu jak mało która. Może nie jest jakaś ultrastraszna, ale pełnokrwistość bohaterów, których się albo kocha albo nienawidzi sprawia, że po prostu przejmujemy się ich losem. Ja nie jestem jakaś specjalnie czuła czy emocjonalna, a momentami, szczególnie pod koniec wyłam nad książką jak wilki do księżyca. Jest po prostu prawdziwa. Jędruchniewicz ma rzadki dar ożywiania swoich postaci. I pompowania w nie najprawdziwszej krwi coby nabrali kolorków. Od fabuły nie można się oderwać. Nie jest też oczywista. Nie chcę Wam niczego zdradzać, ale Pan Kamil żongluje uczuciami i emocjami czytelnika jak cyrkowiec. Ciężko uwierzyć w to, że był to debiut autora. Mało co jest w stanie tak poruszyć czytelnika.
Znalazłam kilka literówek, ale jak już pisałam - ja dostałam wersję recenzencką, więc może potem zostały one poprawione.
Stsygoń Kamil Jędruchniewicz
8,7
Tę oraz inne recenzje można przeczytać na blog.czyt.am
"Gadają ludzie, że słońce zawieszone jest na sznurku i że Bóg ma anioła od nawijania tego sznurka na szpulę. Podobno to nie jest to jednak ani Michał, ani Rafał, ale inny jakiś, z imienia nie znany, ostatni w szeregu, całych niebios zakała."
Kamil Jędruchniewicz to debiutant. Bałam się recenzować tę książkę, jednak czego nie zrobi się dla starej znajomości. Poza tym ja mam czasami słabość do debiutantów. Lubię im pomagać, lubię promować polską literaturę i autorów. Zgodziłam się pomóc. Różnie z tą pomocą wychodziło. Raz lepiej, raz gorzej. Wiadomo, jesteśmy tylko ludźmi.
Pan Kamil to spokojny, wykształcony człowiek w dziedzinie historii. Do dzisiaj nie wiem jak to się stało, że młody człowiek postanowił napisać książkę językiem dosyć trudnym w odbiorze, gdyż jest bardzo zbliżony do stylistyki młodopolskiej. Jako społeczeństwo przywykliśmy do zapożyczeń językowych, młodzieżowej stylistyki i wyrazów. Upraszczamy słowa wszędzie jak tylko się da, co swoją drogą czasami jest pomocne, ale tylko czasami. Autor zbudował sobie bardzo dużą ilość schodów do pokonania, aby napisać tę książkę i udało mu się wejść na szczyt.
Autor zabiera nas do dziewiętnastowiecznej wsi, położonych na kresach w carstwie Rosyjskim, choć niegdyś były to terytoria należące do Polski. Była to dosyć majętna jak na te czasy wioska, wszystko jest spokojne, nie zmącone szybkością i strachem. Można by zacytować Kochanowskiego "Wsi spokojna, wsi wesoła; Który głos twej chwale zdoła?" i wszystko mogło by tak dalej być, gdyby nie powrót pewnej dziewczyny o imieniu Katarzyna. Dziewczyna bowiem została wygnana kiedyś za cudzołożenie. Powraca nie tylko z dzieckiem, ale też i z tajemną wiedzą, która wiejska społeczność określa darem od samego szatana i mawiają iż jest czarownicą. Jej powrót zburzy dotychczasową idyllę, która panowała wokół terenów wioski.
Bardzo ciężko czytało mi się tę książkę. Wymaga ona skupienia, ciszy, a najlepiej jakby nikt wokół nie oddychał i nie zaburzał koncentracji. Zazwyczaj czytam książki słuchając muzyki i podróżując środkiem komunikacji jakim jest pociąg. W tym przypadku tak się nie dało, oj nie. Tutaj potrzebowałam spokoju, by móc przyswoić stylistykę, którą jest napisana książka.
Czy zabrakło mi czegoś w tej książce? Po tak długim czasie myślę, że nie. Przyznaję na początku miałam obawy co do tytułu, czy aby na pewno tak powinien brzmieć, gdyż tak naprawdę Stsygoń to Strzygoń, demon ze słowiańskich wierzeń. Dla mnie jest to łamaniec językowy i przez większość czasu wymawiałam tytuł jako Stystygoń. Książka jest wzbogacona o piękne ilustracje, które mnie oczarowały. Dla mnie to świetny pomysł i ja to kupuję.
Czy polecam? Tak, zdecydowanie tak. Jak na debiut, jest to książka naprawdę dobra. Żałuję tylko, że jest wydana własnym sumptem i jak wiadomo trzeba co nie co znać się na PR i marketingu, aby rozgłosić wieść o tej książce po mediach.