Najnowsze artykuły
- ArtykułyWeź udział w akcji recenzenckiej i wygraj książkę Julii Biel „Times New Romans”LubimyCzytać2
- ArtykułySpotkaj Terry’ego Hayesa. Autor kultowego „Pielgrzyma” już w maju odwiedzi PolskęLubimyCzytać2
- Artykuły[QUIZ] Te fakty o pisarzach znają tylko literaccy eksperciKonrad Wrzesiński23
- ArtykułyWznowienie, na które warto było czekaćInegrette0
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Magda Melnyk
Źródło: https://liberte.pl/app/uploads/2019/04/magda-melnyk-190x190-c-center.jpg
2
6,5/10
Publicystka, analityczka i reportażystka. Członkini redakcji "LIBERTÉ!". Absolwentka Wydziału Studiów Międzynarodowych i Politologicznych Uniwersytetu Łódzkiego. Specjalizuje się w obszarze państw hispanojęzycznych, transformacjach ustrojowych, ruchach społecznych i prawach kobiet. Publikowała m.in. w "Gazecie Wyborczej", "Plusie Minusie", "Wysokich Obcasach", portalach "Polityki" i "Newsweeka".
6,5/10średnia ocena książek autora
43 przeczytało książki autora
95 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Meksyk, moja miłość. Historia Eleny Poniatowskiej
Magda Melnyk
7,3 z 32 ocen
117 czytelników 5 opinii
2022
Najnowsze opinie o książkach autora
Meksyk, moja miłość. Historia Eleny Poniatowskiej Magda Melnyk
7,3
Kiedy wiele lat temu przeczytałam jedyne wydane po polsku książki Eleny Poniatowskiej "Kochany Diego, całuję Quiela" oraz "Do sępów pójdę" nie mogłam o nich zapomnieć. Były niesamowite - poruszające, świeże i emocjonalne. Z wielką przyjemnością sięgnęłam więc po biografię autorki i nie mogłam się oderwać. Niesamowity życiorys kobiety - dziennikarki i pisarki, która wybrała Meksyk na swoją ojczyznę i pokochała go głęboko. Znała i przyjaźniła się z wielkimi pisarzami jak Octavio Paz, Carlos Fuentes, Gabriel Garcia Marquez, wśród jej znajomych nie brakowało znanych artystów i polityków. Jednak nie oni byli najważniejsi w jej twórczości - wybrała bycie głosem zwykłych ludzi, pozbawionych praw, biednych, prześladowanych i zabijanych przez kolejne rządy. Notowała świadectwa uczestników strajków, manifestacji, na których mordowano protestujacych, ofiar trzęsienia ziemi, pozbawionych pomocy nieudolnego rządu. Wybitna, odważna kobieta, która mimo że pochodząca z książęcej rodziny Poniatowskich, niejedno przeżyła. Nigdy nie ukrywała się za swoim tytułem ani nie zamykała w klasie uprzywilejowanych. Zawsze była blisko ludzi. Warto poznać tę niezwykłą kobietę i sięgnąć po książkę Magdy Melnyk.
Dlaczego Hiszpania trzeszczy? Magda Melnyk
5,7
Autorka twierdzi, że jej książka jest analizą zjawiska europejskich nacjonalizmów „per se” (jej określenie) na przykładzie hiszpańskim.
Pani po politologii, która zna hiszpański i była w kilku krajach hiszpańskojęzycznych kontra temat, nad którym biedzą się bataliony profesorów z setek światowych uniwersytetów. Wszystko na 250 stronach.
Dlaczego stare i zintegrowane państwa jak Hiszpania i Wielka Brytania stają przed realnym problemem rozpadu terytorialnego, a młode państwa o silnych tradycjach lokalnych jak Włochy i Niemcy nie? Czy nacjonalizm ma zwrot raczej prawicowy (bo Le Pen, bo Abascal, bo Salvini, bo Kaczyński, bo Orban) czy raczej lewicowy (bo Sinn Fein, bo SNP, bo PNV, bo JuntsxCat, bo cała galaktyka goszystowskich mikro-nacjonalizmów jak balearski, kanaryjski, korsykański, sardyński, okcytański, prowansalski, normandzki, bretoński, fryzyjski)? Czy są one epigońskim produktem ery modernizmu, spóźnione o prawie 100 lat w stosunku do głównej fali nacjonalizmu w Europie, czy może są efektem postmodernistycznej fragmentacji kulturowej? Czy są dziełem emancypujących się mas pokrzywdzonych, czy raczej wynikiem nudy zdezorientowanej wielkomiejskiej nowej klasy?
Nie, na te pytanie pani Melnyk nie odpowie.
Cztery rozdziały o nacjonalizmach hiszpańskim, katalońskim, baskijskim i galicyjskim (zgodnie z nową modą nazywanym „galisyjskim”. Czyżby i tu chodziło o walkę z polskim imperializmem i z jego zbrodniczymi miazmatami, jak „na Ukrainie”? Być może w oczach sił postępu „galicyjski” ewokuje przemoc polskiego ziemiaństwa nad biednymi chłopami spod Lugo i Pontevedry). Na każdy z tych nacjonalizmów przypada jakieś 40 stron. A wszystkie mocno oparte o fundament starych oświeceniowych zabobonów, nowych mitów kulturowych i współczesnych wierzeń tzw. nowoczesnej Europy.
Te uwikłania widać doskonale w głównej antynomii książki, czyli domniemanym konflikcie między liberalną demokracją a nacjonalizmem. Dla autorki jest oczywiste, że oba są na kursie kolizyjnym, że to śmiertelni wrogowie, że tam gdzie pojawiają się deficyty tego pierwszego, tam rozpycha się zaraz łokciami ten drugi. I tak ciągnie ten swój wywód, począwszy od czasów napoleońskich i konstytucji z Kadyksu po Puigdemonta. Raczej nie przyszło jej do głowy podejrzenie, że między nimi może zachodzić jakiś inny związek, że to Wielka Rewolucja Francuska odpaliła zabobon o suwerenności ludu, że to dziewiętnastowieczny liberalizm podlewany obficie romantyzmem wychował ruchy narodowe i przeprowadził je przez okres dziecięctwa, że zniesienie cenzusu wyborczego oraz wprowadzenie powszechnych praw wyborczych dało nowoczesnym nacjonalizmom wiatr w żagle i rozpoczęło ich wielką erę, że nic bardziej niż wolne i demokratyczne mass-media nie nakręcało przez większość XX wieku narodowych uniesień. Jednym słowem... czy aby nacjonalizm baskijski albo kataloński albo hiszpański nie są właśnie dziećmi liberalnej demokracji, po tym jak lud ogłosił się sam alfą i omegą, początkiem i celem, prawodawcą i sędzią?
Z drugiej strony, Melnyk ma chyba najbystrzejsze oko spośród nieustraszonych pogromczyń reakcji piszących o Hiszpanii (typu Kobylarczyk, Mirgos, Lipczak). Przede wszystkim nie jest pudłem rezonansowym, jak trzy wymienione wyżej panie. Coś sobie wymyśliła, trochę krzywo i trochę na opak, ale jednak po swojemu. Marzę o spotkaniu autorskim w księgarni Czarne na Nowolipkach, na którym nastąpiłaby konfrontacja Melnyk (baskijski nacjonalizm jako sztuczny twór animowany przez antydemokratów) i Mirgos (baskijski nacjonalizm jako egzemplifikacja nowej demokracji). Mogłoby skończyc się na wyrywaniu włosów i wydrapywaniu sobie oczu, tak odległe są postawy obu pań. Ale chyba jednak obie zbyt kochają postęp, aby na coś takiego można było liczyć.