cytaty z książek autora "Arthur Machen"
Miał wrażenie, że razem z ojcem kroczy szlakiem drwiny i wzgardy, i to wzgardy ze strony najzwyklejszych bydląt! To zgniłe plugastwo ulepione na podobieństwo człowieka,stworzone tylko do tego, by nadskakiwać i przypochlebiać się bogatym, żadnej podłości nie uważało za zbyt podłą, o ile popełniano ją na rzecz tych, co mają władzę i autorytet; ani żaden najokrutniejszy nawet wyraz wzgardy nie był zbyt okrutny, o ile miał dotknąć ubogich, upokorzonych i uciśnionych; i taka to przebrzydła, ohydna tłuszcza wytykała go palcami. Ludzie ci mieli gęby pełne świętych słów, klękali przed budzącym bojaźń ołtarzem Boga, przed ołtarzem straszliwego ognia, otoczeni, jak twierdzili, przez aniołów, archaniołów i resztę niebiańskiej kompanii, tymczasem w swoim kościele mieli osobną nawę dla bogatych i osobną dla biednych. (s.54-55).
Ludzie (...) są jak sędziowie, którzy w głębi serca mogą nawet litować się nad zbrodniarzem, ale zmuszeni są bronić splamionego majestatu prawa i wydać surowy wyrok. (s.77).
[...] stare budynki są jak nadmorskie muszle, wiecznie słychać w nich jakieś echa.
... istnieje pewien związek między Grzechem przez duże G, a czynami powszechnie uznawanymi za grzeszne, takimi jak morderstwo, kradzież, cudzołóstwo i tak dalej. Mniej więcej tego samego typu związek istnieje między alfabetem a literaturą piękną najwyższej klasy. Wierzę jednak, że owo mylne pojęcie, jakże szeroko rozpowszechnione, wynika w głównej mierze z faktu, że patrzymy na tę kwestię przez soczewkę norm społecznych. Uważamy, że człowiek, który wyrządza zło nam oraz swoim bliźnim, to bardzo zła osoba. Owszem, ze społecznego punktu widzenia tak jest. Nie zdaje pan sobie jednak sprawy z tego, że Zło jest z zasady sprawą osobniczą, że to namiętność, jakiej oddają się odrębne, samotne dusze? Doprawdy, przeciętny morderca, jako morderca właśnie, bynajmniej nie jest grzesznikiem w prawdziwym znaczeniu tego słowa. To po prostu dzikie zwierzę, którego musimy się pozbyć, by uchronić własne gardła przed jego nożem. Klasyfikowałbym go raczej wśród tygrysów, a nie grzeszników.
Myślałem sobie wtedy: jeśli faktycznie jest raj w jadle i napoju, o ileż bardziej rajski jest zapach zielonych liści o zmroku, widok morza i niebo zalane czerwienią... Zstąpiła wtedy na mnie wyrazista wizja prawdziwego świata, jaki otacza nas nieustannie, i języka, który jest dla nas tajemnicą tylko dlatego, że nie chce się nam poświęcić chwili czasu, by się weń wsłuchać i rozpoznać słowa.