Złodzieje. Co okrada nas z uwagi Johann Hari 7,7
ocenił(a) na 545 tyg. temu Powinienem zrobić research o autorze przed przeczytaniem książki (szczegóły na końcu). Książki Hariego były polecane przez znanych ludzi i z ich recenzji wyłaniał się obraz wizjonera. Więc zabrałem się za książkę, która miała najlepsze recenzje – „Złodzieje. Co okrada nas z uwagi.” Niestety ogólnie było to rozczarowanie.
Muszę przyznać, że początek książki (tak 1/3 do połowy) bardzo przypadł mi do gustu. Autor skupił się na technologii, komórkach, mediach społecznościowych (i tego oczekiwałem). Opisywał własne doświadczenia, cytował badania i wywiady z programistami. Nawet pojawiły się drobne porady (których potem już w zasadzie nie będzie w ogóle).
Niestety potem przyszła kolei na drugą połowę książki (szczególnie od 8 rozdziału),gdzie autor ‘odkrywa’ inne czynniki kradnące naszą uwagę. Najpierw jeszcze dzieli ekspertów technologicznych na tych, których warto słuchać (z nimi się zgadza) i tych których nie warto (bo się nie zgadza). Ci, z którymi się nie zgadza oferują rozwiązania, które można wdrożyć samemu, żeby ograniczyć nasze uzależnienie od technologii. Natomiast ci, z którymi się zgadza mówią o potrzebie zorganizowania się, aktywizmu, protestów i upaństwowienia facebooka i twitter (tak, dobrze czytacie upaństwowienia). I jest to motyw powracający w książce.
Inne przyczyny to np. Bieda. To najciekawszey przykład. Autor w poprzednim rozdziale strofuje ekspertów, że oferują proste rozwiązania i praktyczne porady odnośnie technologii i jak się skupić bo biedni nie mogą tego zrobić (czemu?). Ale jaka jest jego rada dla biednych? Z tego co wywnioskowałem z jego tekstu: nie bądź biedny. I pokazuje, że bieda wpływa na pogarszającą się koncentrację na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci. Ale jednocześnie zauważa dalej, że ludzie są coraz mniej biedni w porównaniu do poprzednich dekad. Więc o co chodzi?... To samo z ilością pracy. Mówi, że na przestrzeni wieków ludzie pracują coraz więcej i dlatego koncentracja się pogarsza ale potem daje przykłady jak to kiedyś nie było praw pracowniczych i nawet dzieci musiały pracować w weekendy a teraz pracownicy mają coraz więcej praw. Więc znów sam obala swój argument niechcący.
Potem jest złe jedzenie. OK. Zanieczyszczenie. OK. Ale na wszystko podaje jakieś wyrywkowe dane z badań tu czy tam. Trochę brak szerszego kontekstu. Tylko wyrywkowo autor rzuca tymi badaniami na odczepnego i wysuwa sam swoje wnioski. Nie mówię, że tezy są prawdziwe czy nie ale autor nie ułatwia czytelnikowi wiary w to do czego chce przekonać. Ogólnie większość tego co pisze to oczywistości ale diabeł tkwi w szczegółach.
Praktycznie o każdym problemie mówi że trzeba zebrać społeczeństwo i protestować, naciskać na rzad. Indywidualnie nie możesz nic zrobić. Możesz się tylko poddać, jeść chipsy i mieć niezdrowy tryb życia. To winna tylko i wyłącznie innych a Ty jesteś ofiarą. Więc idź na protest ale sam z siebie nie musisz nic robić (to chyba motto dzisiejszcyh aktywistów w ogóle). Z takim podejściem życzę powodzenia w czymkolwiek.
Książka powinna być o problemach z technologią, która w głównej mierze zabiera nam te skupienie. Reszta argumentów to takie doczepki i powinny być raczej zebrane w jednym końcowym rozdziale bo ich wpływ na ogół społeczeństwa w porównaniu z technologią jest dużo mniejszy.
W pierwszej połowie miałem wrażenie, że będzie to super książka o solidnej podstawie naukowej a potem to wszystko się rozpadło o bardzo widoczne sympatie polityczne autora. Chciałem książkę o tym jak się lepiej skupić a dostałem mam wrażenie trochę tego szamba internetowego (od którego chciałem uciec przecież) w drugiej połowie. Mam wrażenie, że ktoś mi ukradł uwagę. Jakby autor pomyślał w połowie: dobra omówiłem temat to teraz szybko jeszcze powiem ludziom jak ja chce żeby myśleli. Ale po łebkach, żeby za długo nie było.
Autor w pewnym momencie wydaje mi się zaczął prezentować poziom poniżej gimnazjum. Zaczał wymyślać sobie jakieś tezy a potem usilnie szukał jakichś wątpliwych dowodów, którymi starał się podeprzeć te tezy.
Wręcz czasem wychodziło komicznie. Jak np. kiedy atakował weterynarza, który podaje leki typu Prozac zwierzętom. Hari go oskarża a tamten go pyta co Hari by zrobił na jego miejscu, jakby miał świnię, która jest w zakmnięciu całe życie z dala od rodziny i zestresowana (chodzi o farmy masowo produkujące wieprzowinę). Czy podałby jej lek, żeby zmniejszyć jej cierpienie czy nie. A Hari mówi, że on nie zgadza się z takim pytaniem bo świnia nie powinna być tak zamknięta w niewoli. No wiadomo, że nie powinna ale jest i co ma na to poradzić weterynarz. Ma się odwrócić od świni i powiedzieć sorry ale uważam, że nie powinnaś być zamknięta więc siedź i cierpliwie cierp teraz świnio? No litości.
Potem w temacie ADHD znowu mamy stwierdzenia, że czy masz ADHD czy nie Twoja niemożność skupienia nie jest nigdy Twoją winą tylko winą społeczeństwa. I zaczyna opowiadać, że kiedyś szkoła pielęgnowała ciekawość świata w dziecku a teraz to jest rygor i uczenie się do testów i stresowanie dzieci. Serio? Ja miałem obraz szkoły raczej taki, że za zadanie pytania nie w temacie w latach 20-tych czy 50-tych uczeń dostawał dosłownie po tyłku i trzeba było siedzieć cicho i słuchać nauczyciela a teraz to bardziej odchodzi się od ocen i bardziej skupia na zabawie i słoneczkach (wydaje mi się że to ogólnoświatowy trend). A za zestresowanie ucznia to nauczyciel może dostać karę.
W ogóle w każdym aspekcie Hari nie omieszka przypomieć nam, że jeśli jesteś biedny, jeśli nie możesz się skupić, jeśli źle się odżywiasz, jeśli masz złą albo słabo płatną pracę to nie jest to Twoja wina. To zawsze jest wina systemu i społeczeństwa.
Ostatni rozdział był dla odmiany dobry. O dzieciach które w obecnych czasach są za bardzo kontrolowane i siedzą w domu całe dnie zamiast odkrywać świat i bawić się z innymi.
Potem w podsumowaniu autorowi znów trochę odbija. Do tego stopnia że twierdzi iż brak skupienia powoduje że jest tak mało aktywistow klimatycznych na świecie. Po pierwsze to jest ich zdecydowanie za dużo. Ludzie już tylko się boją żeby w szafie jednego nie znaleźli. A po drugie to właśnie brak skupienia powoduje taki wysyp wszelkiej maści aktywistów w dzisiejszych czasach. Ludzie idą na protesty ale nie przeczytali choćby jednej książki o danym problemie, który może się okazać problemem wcale nie jest albo można go rozwiązać w prosty sposób.
No i wisienka na torcie: proszę zajrzeć na stronę Wikipedi o autorze. Okazuje się, że jest zwykłym oszustem. 10 lat temu zwolniony jako dziennikarz bo wymyślał swoje fakty i anonimowo tworzył paszkwile na kolegów, których nie lubił. O tej książce też jest ciekawy wpis (zachęcam do przeczytania źródeł z przypisów, gdzie niektóre twierdzenia autora są wzięte pod lupę i nie wygląda to dobrze dla niego):
Writer/broadcaster Matthew Sweet investigated some of the claims in the book and found that Hari had failed to cite the primary sources for some studies, and misrepresented the results of studies
Raczej nie sięgnę po jego inne książki.