„Jak to było naprawdę” to debiut nowego Wydawnictwa Arena. Na czele tego projektu Domu Wydawniczego Rafael stanął Tomasz Gawędzki. Czytelnicy Retro Futbol znają go chociażby z książki „Cracovia znaczy Kraków. Historia w pasy”, której jest autorem.
Debiutancka książka Areny to zbiór typowo sportowych opowieści. Autorzy poruszają w niej historie, które przez długie lata były na ustach wszystkich kibiców. Ta pozycja ma pomóc nam w poznaniu tak skrzętnie czasem ukrywanej prawdy. Za rozszyfrowanie dziejów zabrali się w znani i cenieni dziennikarze nieistniejącego już krakowskiego „Tempa”. Pojawiają się tam takie nazwiska jak: Stefan Szczepłek, Marek Latasiewicz, Jerzy Cierpiatka, Mirosław Nowak, Ireneusz Pawlik czy Norbert Tkacz. Czy taki zestaw autów gwarantuje tej pozycji sukces?
Rozdziały, które są osobnymi historiami są stosunkowo krótkie, dzięki czemu czytanie nie jest męczące. Wpływ na to ma także duża czcionka. Okładka prezentuje się efektownie i już na pierwszy rzut oka można zorientować się, o czym wewnątrz jest mowa. Bo musicie wiedzie, że pomimo tego, że we wstępie opisaliśmy tylko przykłady piłkarskie, „Jak to było naprawdę” porusza także tematy innych dyscyplin sportowych. Przeczytać możemy tam także o słynnej bułce z bananem Adama Małysza czy geście Kozakiewicza.
Badaczom historii polecamy tekst o aferze na Okęciu, którego autorem jest Jacek Gucwa. A to ze względu na ciekawostkę, która nie umknie uwadze sprawnych oczu. Otóż autor przytacza w tekście opowieść Andrzeja Iwana o kulisach pijackiego występku Józefa Młynarczyka. I co ciekawe słowa Andrzeja Iwana zawarte w tej książce i jego wspomnienia z napisanej przez Krzysztofa Stanowskiego autobiografii „Spalony” znacząco się różnią. Nie będziemy przytaczać Wam tutaj cytatów, chociażby ze względu na to, żebyście sięgnęli po obie pozycje.
Więcej: http://rfbl.pl/jak-to-bylo-naprawde-recenzja/
Na pewno cenna pozycja w kontekście poznania mało znanych (lub praktycznie nieznanych) ciekawostek nt. polskiego sportu, głównie piłki nożnej i kolarstwa. Język jest typowo dziennikarski, stąd nie wszystkim może przypaść do gustu. Czuć, że książki nie pisał pisarz "fabularny", tylko dziennikarze sportowy i to ci reprezentujący starą szkołę dziennikarstwa (którą ja bardzo cenię, ale młodszym czytelnikom styl może nie odpowiadać).