Najnowsze artykuły
- ArtykułyCzytamy w weekend. 26 kwietnia 2024LubimyCzytać29
- ArtykułySzpiegowskie intrygi najwyższej próby – wywiad z Robertem Michniewiczem, autorem „Doliny szpiegów”Marcin Waincetel3
- ArtykułyWyślij recenzję i wygraj egzemplarz „Ciekawscy. Jurajska draka” Michała ŁuczyńskiegoLubimyCzytać2
- Artykuły„Spy x Family Code: White“ – adaptacja mangi w kinach już od 26 kwietnia!LubimyCzytać1
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Guy Martin
1
7,7/10
Pisze książki: biografia, autobiografia, pamiętnik
Urodzony: 04.11.1981
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
7,7/10średnia ocena książek autora
55 przeczytało książki autora
27 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Guy Martin. Motobiografia Guy Martin
7,7
http://podrugiejstronieokladki6.blogspot.com/2017/01/to-tylko-wyscigi-motocyklowe-guy-martin.html
Wiele osób żyjących na tym świecie ma złe zdanie o motocyklistach. Nazywają ich dawcami narządów, a oni tak naprawdę nie potrafią żyć bez adrenaliny, która napędza ich krwioobieg. Na szczęście są też tacy, którzy za ściganie się na motocyklu zarabiają dobre pieniądze i nie są skazani na klaksony kierowców, gdy staną na światłach przed nimi. Jaki prywatnie jest Guy Martin? Jakie było jego dzieciństwo? I w końcu co z tymi motocyklami? Postanowiłam to sprawdzić w książce napisanej właśnie przez niego.
Zanim przejdę do sedna warto niezaznajomionych z osobą Martina zapoznać.
„Nie mam wrodzonego daru do jazdy motocyklami, ale pokochałem je, od kiedy tylko po raz pierwszy wsiadłem na tę małą yamahę, i nigdy się nie poddawałem.”
Guy Martin urodzony 4 listopada 1981 roku w Grimsby w Wielkiej Brytanii. Jego ojciec miał serwis, naprawiający ciężarówki przez co młodego Guya, od zawsze interesował świat motoryzacyjny. Dużo wiedzy zdobył dzięki ojcu, ale też i własnej ciekawości co jak działa. Miał trójkę rodzeństwa: dwie siostry i brata, w tym jedna siostra cały czas dopingowała jego działania w wyścigach ulicznych. Pierwszy wyścig odbył w 1998 roku. Już wtedy wiedział, że to będzie coś co bedzie chciał robić całe swoje życie. Na poważnie zadebiutował w 2004 roku w Isle of Man TT, co do teraz dało mu 15 miejsc na podium. Martin bierze udział także w zaawansowanych wyścigach rowerowych, miał także w swoim życiu epizody bycia prezenterem telewizyjnym. W tej właśnie pozycji Guy opowiada o początku kariery, o kręceniu odcinków programu i o samym sobie. Gdyby się głębiej zastanowić, to można napisać, iż odkrywa też swoje słabe punkty i prawdy o własnej osobie.
Ta książka jest trochę jak spowiedź z grzeszków i wspomnień.
Pozycja jest pisana jezykiem prostym, ale niesamowicie przyjemnym. Czytając ją miałam poczucie, jakby sam autor siedział obok mnie i opowiadał mi o swoim życiu. O rodzinie, o głupotach jakie zdarzyło mu się zrobić, gdy był młodszy, o zdradzie, a przede wszystkim o wyścigach. Opowiada o pasji, która obudzona przez ojca kiedy był dzieckiem, wyrosła na sposób na życie, ale też na pomysł odnalezienia się w dzisiejszym świecie. W „Motobiografii” mamy dość specyficzne, typowo motoryzacyjne słownictwo, nie tylko w postaci nazw części do motocykli i ciężarówek, co także klas motocykli i samych wyścigów. Sądzę jednak, że ten kto skusi się na sięgnięcie po tę pozycję będzie wiedział co z czym się je.
Sama osobiście jestem wielką fanką Guya Martina, więc musicie mi wybaczyć, że piszę w samych superlatywach o książce, którą on sam napisał.
„Od psychiatry dowiedziałem się również, że najprawdopodobniej umiem kochać maszyny i narzędzia taką samą miłością jak drugiego człowieka, że widzę w nch to samo światło. Ludzie potrafią na mnie krzyczeć i robić mi awantury, a po mnie spływa to jak po kaczce – może pod tym względem też odbiegam od normy. Patrzę na nich i myślę o głowicy silnika, którą mam założyć.”
Czy polecam?
Tak jak napisałam wyżej, zaawansowane słownictwo i motoryzacyjne i motocyklowe może odstraszyć. Z drugiej jednak strony może zmotywować do sięgnięcia po żródła, aby dowiedzieć się czegoś nowego i być może obudzić swoją miłość do motocykli. Ja sama napewno jeszcze kiedyś do niej wrócę i zatopię się jeszcze raz w świecie zapachu smaru, benzyny i palonej gumy.
„Od zawsze powtarzam – i to nie zmieniło się odczasu pierwszego wyścigu drogowego, w którym wystartowałem dziesięć lat temu – że nie boję się śmierci, ale gdybym miał zginąć, to chciałbym, aby stało się to na okrążeniu z rekordowym czasem i podczas walki o zwycięstwo.”
Guy Martin. Motobiografia Guy Martin
7,7
Nigdy nie pomyślałabym, że mechanik ciężarówek może napisać autobiografię. Taką prawdziwą, do wydania, a nie do szuflady. Taką, którą ludzie będą z chęcią czytać. Życie jednak zaskakuje, bo oto dziś recenzja właśnie takiej książki. Oczywiście autor nie jest zwykłym mechanikiem. To Guy Martin, gwiazda wyścigów motocyklowych, a także prezenter telewizyjny.
„[…] kompletne szaleństwo na punkcie motocykli oraz to, że kochałem nad nimi pracować równie mocno, co nimi jeździć. Jeśli nie bardziej.”
Z pewnością już sama jazda na motocyklu oraz udział wyścigach stanowią pierwszorzędny temat na książkę. Jednak fakt, że Martin tak jak każdy normalny człowiek ma etatową pracę, którą łączy ze sportem sprawia, że ta historia staje się ciekawsza i bardziej inspirująca. Anglik pomimo młodego wieku wiele już przeżył, prowadzi intrygujące życie i zdecydowanie ma, o czym opowiadać.
„Uwielbiam się ścigać na motocyklach, ale nigdy nie widziałem w tym sposobu na życie.”
Guy Martin w „Motobiografii” pozwala poznać samego siebie. Opowiada o dzieciństwie, swoich korzeniach i rodzinie. O motocyklach, torach, rywalach, wypadkach. I o ciężarówkach rzecz jasna. Przytacza mnóstwo interesujących historii. Nie skupia się jedynie na życiu zawodowym, ale dzieli się z czytelnikiem także sferą prywatną, co niewątpliwie jest sporą zaletą jego wspomnień.
„Przekraczanie swojego maksimum nie oznacza od razu wypadku, ale to już kuszenie losu.”
Sięgając po tę książkę dowiecie się czy Guy miał wrodzony talent do jazdy motocyklem, jaki silnik był pierwszym, który stuningował, jakie prace wykonywał by zarobić pieniądze na ściganie oraz jak zakończył się jego wyścigowy debiut. Przeczytacie, co przyciągało go do wyścigów ulicznych, czy kiedykolwiek oszukiwał podczas wyścigu, które wypadki najbardziej zapadają mu w pamięć, jakie zaburzenia zdiagnozował u niego psychiatra, a także jak wpływa na niego śmiertelny wypadek przeciwnika.
„[…] nie boję się śmierci, ale gdybym miał zginąć, to chciałbym, aby stało się to na okrążeniu z rekordowym czasem i podczas walki o zwycięstwo.”
Martin zdradza, od którego momentu nie chciał robić nic innego, tylko się ścigać, a jednocześnie wyjaśnia, dlaczego nie rzucił pracy mechanika ciężarówek. Wyznaje, po którym sezonie startów jego ojciec po raz pierwszy podzielił się z nim swoim wyścigowym doświadczeniem.
„Jazda traci sens, gdy ktoś każe ci jechać ostrożnie.”
Ta książka to obowiązkowa pozycja nie tylko dla fanów Martina, ale także motoryzacji. W książce znajdziecie, bowiem nie tylko wspomnienia z życia Anglika. Guy wyjaśnia, co się kryje za nazwami klas i kategorii dotyczących wyścigów. Dzięki niemu odkryjecie, dla jakiego sprzętu w świecie wyścigów ulicznych zarezerwowane jest określenie „duże motocykle”. Przeczytacie także, który tor niektórzy określają, jako klaustrofobiczny ze względu na ciasno otaczające go skarpy i drzewa, czy też, który wyścig bezlitośnie obnaża słabe strony silnika.
„[…] zawsze najwięcej znaczyła dla mnie frajda płynąca za ścigania się po ukochanych torach.”
Książkę czyta się z prawdziwą przyjemnością, nawet, jeśli jest się kobietą i o motoryzacji nie ma się większego pojęcia. Wspomnienia Martina po raz kolejny potwierdziły moje przekonanie, że po autobiografię warto sięgnąć zawsze, również wtedy, gdy nie posiada się większej wiedzy z dziedziny, której lektura dotyczy.
„Zrozumiałem, że sam fakt przycieraniem kolanem o asfalt na zakrętach nie oznaczał, że jestem szybki.”
Na koniec chciałabym jeszcze zwrócić uwagę na pomysłowość Wydawnictwa Sine Qua Non. Czasem polskie tytuły filmów, czy też książek nie oddają oryginalnej nazwy albo nie przykuwają specjalnie uwagi. W tym przypadku stworzono bardzo ciekawe słowo – motobiografia - idealnie pasujące do autobiografii motocyklisty. Brawo za kreatywność! :)
„Nie zastanawiałem się, czy się rozbiję, ale kiedy to się stanie i jakie będą skutki…”
http://floatemnabramke.blog.onet.pl/