Najnowsze artykuły
- ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant12
- Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant2
- ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik2
- ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński9
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Joanna Guzik
5
7,7/10
Pisze książki: poezja
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
7,7/10średnia ocena książek autora
14 przeczytało książki autora
7 chce przeczytać książki autora
2fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Cztery koma zając Joanna Guzik
7,9
Na samym wstępie przyznaję się do tego, że poezja nie jest moim ulubionym gatunkiem literackim. Jednak, od czasu do czasu, decyduję się „dać” jej kolejną szansę. Zachęcony wysokimi ocenami najnowszego tomiku Joanny Guzik, stwierdziłem, że to dobry moment by kolejny raz zmierzyć się z wierszami. Był to dla mnie skok na głęboką wodę. Od pierwszej do ostatniej strony, na przemian, raz tonąłem w mnogości znaczeń, by za kilka chwil szukać jakiegokolwiek sensu połączonych przez autorkę słów. Jednak moje zagubienie nie oznacza, że wiersze są złe. Z drugiej strony przyznaję – po przeczytaniu kilku bardzo pozytywnych recenzji – moje oczekiwania były dość wysokie i opisywany tomik nie do końca je zaspokoił. Dlatego nie jest mi łatwo dokonać oceny. Weźcie, proszę, pod uwagę to, że jest ona bardzo subiektywna i dokonuję jej z pozycji osoby nieczęsto sięgającej po wiersze.
Joanna Guzik ma w swoim dorobku (włączając „Cztery koma zając”) już siedem tomików poezji. Minęło przeszło dwadzieścia lat od jej debiutu „Miłość z wczorajszym oddechem”. Przez cały ten okres stale tworzy, nie ograniczając się do pisania. Pochodzi ona z Łodzi, która historycznie mocno związana jest z włókiennictwem. Dlatego pisarka wyraża się nie tylko w tworzonych wierszach, ale również pracując z tekstyliami. Na ile dane mi było poznać Joannę Guzik (choćby poprzez pryzmat mediów społecznościowych) jawi się jako niczym nieskrępowana, artystyczna dusza. W tym co tworzy wiele jest surrealizmu, wymykającego się konwenansom i trudnego do jednoznacznej interpretacji. Wydawnictwo „Papierowy Motyl” słusznie zaznacza, że „nieograniczona wolność poetki, czyli dadaizm widoczny jest w wielu wierszach”. Jako osoba raczej twardo stąpająca po ziemi i lubująca się w powieściach konstruowanych według przejrzystego schematu, stanąłem przed nie lada wyzwaniem, sięgając po „Cztery koma zając”.
Już sam tytuł tomiku wskazuje nam, że oto przeniesiemy się w świat pełen ukrytych znaczeń. Wiersze dotykają całej gamy zagadnień. Jak zwięźle określiła to sama autorka, są one „o felicytologii czyli kształtowaniu życia szczęśliwego, o przybieraniu masek, o motywowaniu kijem i marchewką, o indywidualności, o miłości, o autokarze w garści i o winie tak cierpkim jak rozbierane w krzyżówkach słowa, o życiu pełnym absurdów”. W „Cztery koma zając” nic nie jest oczywiste. Do krótkich wierszy można wracać wielokrotnie, a nabierają one innego znaczenia w zależności od pory dnia i stanu ducha w jakim je czytamy. Sięgałem po nie rano, w ciągu dnia oraz nocą. Przy kawie i przy lampce wina. Ich znaczenie się zmieniało, a niektórych sens i tak pozostał dla mnie zakryty. Sławne pytanie „co autor miał na myśli” wielokrotnie pojawiało się w mojej głowie. Jednak czy w poezji chodzi o to by znajdować odpowiedź? Czy jej celem nie jest raczej stawianie większej ilości pytań? Joanna Guzik zachęca nas byśmy „pomyśleli o zającu jak o uciekającym czasie”.
„Cztery koma zając” polecam raczej tym, którzy są rozkochani w poezji nieoczywistej. Tomik zawiera wiersze białe, tzn. pozbawione rymów. Daje to poetom jeszcze większą wolność w wyrazie artystycznym, a gdy połączymy to surrealizmem, w którym lubuje się Joanna Guzik, otrzymamy mnogość znaczeń, często wymykającą się interpretacji. Ja osobiście czułem się zagubiony, ale nie oznacza to, że budziło to we mnie dyskomfort. Choć znacznie więcej skorzystałem z wierszy np. Marcina Świetlickiego, planuję w przyszłości wrócić do twórczości Joanny Guzik. Być może nie dojrzałem jeszcze do jej wierszy, a być może muszę po prostu do części z nich wrócić o innej porze dnia, przy innej pogodzie?
Cztery koma zając Joanna Guzik
7,9
Poezja nie jest powszechnie popularna. Nie okłamujmy się, że każdy tomik zyskuje sobie od razu sympatyków, miejsca na liście bestsellerów, czy choćby bierze udział w tak lubianych statystykach czy rankingach. Nic z tych rzeczy. Tomiki wierszokletów gubią się całkowicie, tym bardziej, że są najczęściej niewielkich rozmiarów. Leżąc obok książek obyczajowych, czy biografii, czy (to już najgorsze towarzystwo w całej swej rozciągłości) koło thrillerów nie mają siły przebicia. Wielkości też. Dlatego poezja wypełniając niszę wydawniczą jest, ale w liczbie bardzo skromnej. I tu chyba leży szansa dla dobrych mistrzów pióra. Pisząc wiersze trzeba być kimś wyjątkowym, trzeba się pokazywać, a swoją pracę promować i czytać. Czytać na głos dla innych. Wtedy dopiero można docenić piękno w tomikach zamknięte.
Ja właśnie skończyłam czytać – lecz w ciszy – wiersze „Cztery Koma Zając” polskiej poetki, Joanny Guzik. Na obwolucie jest zachwalana, jej wiersze opisane na okładce są ujęte tylko w superlatywach, więc zapowiadało się świetnie. Przynajmniej na starcie, a jak wyszło?
Autorka w tych wierszach rzuca odrębne słowa, czasem jakieś myśli wyrwane z kontekstu głębszych i z pewnością dłużej przeżywanych emocji, bądź wzruszeń, spisuje je w wersach zostawiając na każdej ze stron – według mnie i po części właśnie dla mnie – dużo wolnego miejsca na własne dopiski. Na dopiski być może słów, jakie rodzą się w nas podczas lektury. Można też bez kontroli umysłu, samoczynnie rysować ołówkiem jakieś kształty, które kojarzą nam się z przeczytanymi wierszami. To taka moja interpretacja. I chyba zyskująca dużo na wartości, bo wiersze autorstwa Joanny Guzik są mdłe i bezkształtne. Są zlepkiem słów o wszystkim i o niczym, dosłownie. Jakiś chaos, nieład i bezsens. Nie boję się tak oceniać te krótkie utwory, w gąszczu których jedynie kilka jest... dobrych. Dlatego śmiem sądzić, że moje osobiste zapisy dodane do tych istniejących, czy choćby szkice sprawią, że „Cztery Koma Zając” będą kompletne, będzie pełne. Użyję nawet sformułowania – nasycone.
Joanna Guzik jako osoba zajmująca się tego typu poezją, i to od lat, powinna mieć jakiś sposób na pisanie. Jakieś lepiszcze słów, które ów zbiór rozsypany jak puzzle z pudełka, sklei je w dobrą formę i nada znaczenie. Bo znaczenia właśnie brak, sensu też. Takie chaotyczne wyrazy może pisać każdy z nas, a po poecie oczekujemy czegoś znacznie lepszego, także pod względem interpretacji. Odnajdując się w jakieś chwili swojego życia trzeba – poetycko wręcz – rozłożyć ją na czynniki pierwsze. Dokonać jakiejś „wierszowej” wiwisekcji. Trzeba samego siebie niemalże zdiagnozować i użyć do tego prawdziwych, szczerych do bólu wręcz słów. Poeta nie może się bać tego, o czym pisze. Nie może unikać problemów, czy choćby iść całkiem w komizm i absurd. To wszystko musi być wyważone i dobre. Tego, nie ukrywam, oczekiwałam od „Cztery Koma Zając”. Próżne me nadzieje. Przecież już sam tytuł jest zlepkiem nic nie mówiących słów, ale i nie wskazującym (absolutnie) na tytuł, którym znamionuje się poezję. To już znamionuje coś złego. Taki Zając bezcześci nawet ulotność poetyki, która winna się właśnie ową ulotnością charakteryzować, a tu Zając ją totalnie złocił.
Swoją drogą poezja ma kolorować myśli, pobudzać wyobraźnię i wypychać ją na próg absurdu. Poezja prócz swej głębi i piękna winna otumaniać. Tu brak wszystkiego. A szkoda. Zmarnowany talent i papier, ot co.