Najnowsze artykuły
Artykuły
Dobrze naoliwiona maszyna nigdy nie ma skrupułówInegrette0Artykuły
Dominochybarecenzent0Artykuły
Weź udział w konkursie i wygraj książkę „Alex Neptun. Łowca piratów“!LubimyCzytać2Artykuły
Koniec z obchodzeniem zakazu handlu „na wypożyczalnię książek”? Ważny wyrok Sądu NajwyższegoKonrad Wrzesiński4
Popularne wyszukiwania
Polecamy
James McConnel

2
7,0/10
Pisze książki: fantasy, science fiction, biografia, autobiografia, pamiętnik
Angielski pisarz i kompozytor. Studiował w Royal College of Music. Tworzy muzykę do musicali teatralnych, a także filmów. W 2004 r. telewizja Channel 4 zaprezentowała jego dokument pt. "What made Mozart tic?", bazujący na teorii, jakoby Mozart cierpiał na zespół Tourette'a.http://www.jamesmcconnel.com/
7,0/10średnia ocena książek autora
10 przeczytało książki autora
24 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraNajnowsze opinie o książkach autora
Hybryda Clifford D. Simak 
7,0

Rewelacyjna antologia, jak ja uwielbiam opowiadania sf, czasem wyrażają więcej niż niejedno tomiszcze. Galaktyka Gutenberga to bardzo dobra seria i można śmiało w ciemno sięgać po jej wydania, jest tu sama śmietanka pisarzy a opowiadania zawsze wybrane naprawdę bardzo dobre. Problem z tym cyklem to jego dostępność, ciężko jest coś z książek Galaktyki upolować, ale jak już się ma to szczęście to istna uczta! W tej antologii wszystkie opowiadania są bardzo dobre jednak dla mnie najlepsza jest Hybryda, która została wybrana jako podtytuł antologii więc pewnie i wydawcą te opowiadanie się najbardziej podobało. Myślę, że ta książka to prawdziwa gratka dla fana SF i takie must have. Polecam!
Hybryda Clifford D. Simak 
7,0

Generalnie są to nowelki ciekawe i zajmujące - czy to po prostu fajne, czy też (takich jest większość) mądre i dające do myślenia i pochodzące z lat 50. i 60. (jedno z 1981). Autorzy - znani, cenieni, ważni. Dwóm nie dopisało szczęście (pisali tylko opowiadania) i dotychczas nie doczekali się zbioru podsumowującego ich dorobek: James McConnell (konsekwentnie - copyright, spis treści, żywa pagina - pisownia nazwiska z dwoma błędami - jako Mc Connel!!!) i Henry Slesar. Prawie wszystkie opowiadania pochodzą z miesięcznika "Problemy" (i były w większości zamieszczone w almanachu Kroki w nieznane).
Ach, jak to łatwo i wygodnie robić powtórki, brać teksty i pakować do antologii - w większości nazwiska tłumaczy pominięto (wiadomo, co to oznacza!),a jak dodaje się tekst nowy, którego przekład zapewne powstał na zamówienie (może z poślizgu?) i który nie wszedł do dotychczasowych wyborów Murraya Leinstera (nierównych, dodajmy),wtedy się okazuje, że ten najdłuższy w antologii utwór jest kompletnie przypadkowy i pasuje do reszty jak pięść do nosa.
No bo niestety, prawda jest taka, że Leinster pisał za dużo i przed wojną, i później - praktycznie do końca l. 60. - i choć sprawdził się po wojnie (wielu międzywojennych pisarzy nie zdołało się dostosować do wymogów nowej epoki),to wiele jego tekstów było pisanych na siłę (i wiele straszliwie się zestarzało, jak choćby klasyczny zabytek z 1945 pt. "Pierwszy kontakt") - i "Planeta strachu" jest tego najlepszym przykładem. To aż 70 stron nudnych, głupawych perypetii, żwawej bieganiny wte i wewte, drewnianych postaci plus obowiązkowy, wysilony happy-end. Całość jest piekielnie naiwna, prymitywna, na chybcika posklejana do kupy jak układanka i w ogóle ma się wrażenie, że powstała w surowych latach 30. Po co takie knoty w ogóle tłumaczyć? Przecież u Leinstera jest jeszcze trochę dobrych tekstów - a nawet znakomitych? Ale tych już pewnie nie poznamy, bo został najwyraźniej odfajkowany - a był wydawany z puli dostępnych w internecie tekstów, które weszły (w Stanach, a nie w Polsce!) do domeny publicznej; w Polsce trzeba za nie płacić - ale po co to robić, skoro ryzyko wpadki niewielkie, a jeśli nawet, zapewne można się dogadać bez uruchamiania machiny sądowniczej...
Ale oprócz Leinstera pozostałe nowelki są naprawdę warte przeczytania. I praktycznie wszystkie je pamiętam, choć czytałem je w l. 70/80. Generalnie odczucie mam takie, że opowiadania sf sprzed 90. roku były zdecydowanie wyrazistsze i co lepsze z nich zdecydowanie lepiej zapadały w pamięć. Dzisiejsza sf - nawet ta najlepsza, przeważnie znakomita literacko, psychologicznie, socjologicznie, etc. przy czytaniu sprawia ogromną przyjemność, ale potem wpada do morza "dobrej sf" i się w nim jakoś rozpływa.
Mamy tu opowiadania naukowców (James McConnell, Martin Gardner),solidnych i pomysłowych twórców sf "środka", znanych i cenionych do dziś za wyśmienite nowelki z puentą - zwłaszcza Keith Laumer (napisał też sporo niezłych czytadeł) i twórców zaliczanych do czołówki amerykańskiej sf: Alfred Bester, C. M. Kornbluth, Clifford Simak (w nietypowej dla siebie nowelce zbliżonej do grozy) i - last but not least! - Damon Knight. Jest też paru Angoli na okrasę: James Blish (co prawda mieszkał jednak w USA),Eric Frank Russell - też konsekwentnie występujący z błędem! - który pisał przede wszystkim na rynek amerykański, oraz nowofalowiec John Sladek.
Używam określeń "znany", "uznany", "czołówka", ale prawda jest taka, ze są to wszystko autorzy b. słabo znani w Polsce. Najczęściej z nich wydawany był u nas Simak, ale i tak nie mamy przekładów kilku znakomitych jego powieści (nie mówiąc już o opowiadaniach!!!, a tacy np. Rosjanie wydali mu "po prostu" - obok wszystkich powieści - wszystkie opowiadania...). Na drugim miejscu pod względem ilości przekładów plasuje się James Blish, ale to tylko oznacza, że brakuje nam kilku dobrych powieści i wielu opowiadań. Jeśli chodzi o pozostałych autorów, to znamy raczej ich pojedyncze powieści i/lub po parę opowiadań.
Czy można się spodziewać, że Solaris naprawi tę sytuację? Niestety nie, ponieważ jego twórca i szef jest przekonany, że praktycznie wszystko co dobre już wyszło po polsku (a nowi znakomici autorzy nie pojawiają "codziennie", co też jest znamiennym przykładem nieznajomości dzisiejszego stanu rzeczy)...
Zatem zachęcam do czytania tego, co on nam łaskawie "odcedza" (bo poza nim właściwie nikt w Polsce starszej sf nie wydaje). Ze świadomością, że robi masę powtórek (po sobie też!),co mu nabija ilość tytułów w serii.