Galicyjskie żywoty. Opowieści o stracie, doli i pograniczu Dawid Szkoła 7,6
ocenił(a) na 35 lata temu „Galicyjskie żywoty” to ambitna książka. Jednak metoda badawcza stosowana przez Autora, Dawida Szkołę, nie bardzo mnie przekonuje. Nie przeczę, że jest kusząca: wrzucić wszystko do jednego garnka i mocno zamieszać. Fakty historyczne, strzępy życiorysów niszowych, acz kultowych dla niektórych, autorów, interpretacje ich utworów, opisy krajobrazów, obserwacje i refleksje własne. To metoda łączenia dowolnie dobranych faktów na zasadzie dopasowania do tezy. Teza: w człowieku drzemie zło w pełnej gotowości do działania (jak pisze Autor „człowiek jest istotą niemoralną” z gruntu),a świat jest niesprawiedliwy i rządzi nim przypadek ( „W palącym słońcu wiedziałem, że świat pozbawiony jest celowości i jak na dłoni ujrzeć mogłem, że ludzie są tylko niewiele znaczącym surowcem historii, której bezsensownie się poddają, spełniając jej wymagania…”). Determinizm i pesymizm. Celowo upraszczam, bowiem wkurza mnie to, że Autor na każdej stronie udowadnia nam swoją erudycję, onieśmiela dezynwolturą w żonglowaniu argumentami i oczytaniem ze zrozumieniem, by po chwili opisać picie piwa w nędznej budzie na Ukrainie, ba! bawet brzydkie słowo na „k” przechodzi mu przez pióro, czyli, że mądry i do tego cool. Porównanie nazistów do konkwistadorów ? - proszę bardzo, Berdyczowa do Konga (wszak w B. wybito Żydów, a w K. Kongijczyków) - kto zaprzeczy? Meksyk, Czerniowce, Kongo, Brody. Niezły rollercoaster. To taka metoda opisywania świata a la Szczerek, tylko że z bardziej intelektualnym zacięciem. Poza tym Szczerek różni się od Szkoły większym zamiłowaniem do brzydkich wyrazów. Czy z niecenzuralnymi wyrazami czy bez, ten typ pisania o świecie wydaje mi się tyleż błyskotliwy, co upraszczający.