Niewierność nad wiernościami Andrzej Coryell 9,0
ocenił(a) na 78 lata temu Chodzą słuchy, że ponoć nie boli i że jest przyszłością narodu. Myślenie, bo o nim mowa, polega na produkcji myśli, a te, wiadomo, bywają różne: przykre i pozytywne, natrętne i złote, logiczne i abstrakcyjne, makabryczne i samobójcze. Dziś ceni się myśli krótkie - zwięzłe formy, skąpo ubrane w kilka słów zaledwie, które trawi się szybko między jedną Pilną Sprawą a drugą. Aż dziw, że w świecie, w którym czas to pieniądz, a szybciej znaczy więcej, aforyzmy stanowią jedynie margines książkowych publikacji. Tę rynkową lukę wypełnia kolekcja sentencji Andrzeja Coryella pod przewrotnym tytułem "Niewierność nad wiernościami". Jej autor, człowiek wielu talentów: prozaik, malarz i rzeźbiarz, udowadnia, że krótka forma nie zawsze jest synonimem fraszki i błahostki.
W "Niewierności nad wiernościami" autor zaskakuje rozmachem tematów, które ubrał w aforystyczne ramy. Mamy tu, między wieloma innymi, tematycznie pogrupowane myśli o życiu i śmierci, o czasie, wszechświecie, piekle i raju, duszy i ciele, młodości, starości, przeszłości, przyszłości, o wojnie i pokoju, o erosie i miłości oraz - jakżeby inaczej - o kobietach i mężczyznach. Są rozdziały o wysokim ładunku surrealizmu, jak te o zasłonach bytu, ludożercach i krokodylach, ale i fani realizmu nie powinni być rozczarowani, bo znajdą tu krótkie myśli na temat postaci o historycznej i mitologicznej proweniencji (Święty Augustyn, Cezar, Homer, Odyseusz i Penelopa). Same tytuły rozdziałów prowokują do (u)śmiechu, a nawet jeśli okaże się, że nie nadajemy z autorem na tych samych humorystycznych falach, to przyznać trzeba, że mało kto zna aforyzmy o... czterech literach, stopie życiowej, dziwakach czy o sardynkach i szprotkach.
Zainteresowanie życiem we wszystkich przejawach i filozoficzno-poetyckie inklinacje to znaki rozpoznawcze Coryella-aforysty i cecha wspólna sentencji prezentowanych w tym wcale niekrótkim zbiorze. Nieważne: zmarszczki czy sumienie, koty czy meandry ludzkiego przeznaczenia, we wszystkich odsłonach autor puentuje rzeczywistość z dociekliwością i dowcipem. Choć to nie humor prowokujący do rubasznego chichotu, a raczej smoliście czarny dowcip, kryjący przypuszczenia o mrocznej naturze świata. Widać go, gdy Coryell pyta:
"Ile dioptrii ma oko Opatrzności?" [1],
lub gdy własne oko mruży i i stwierdza, że
"Dla śmierci nie istnieje martwy sezon". [2]
Jest bystrym obserwatorem rzeczywistości, tej codziennej, widzialnej, ale i tej, której dostrzec bez szkiełka nie sposób. Celuje w zadawaniu retorycznych pytań i stawia znaki zapytania tam, gdzie nie ma odpowiedzi.
"Należy trzymać się litery prawa. Tylko której?" [3],
docieka nie bez przyczyny, albo pochyla się z troską nad paradoksem życia, rzucając:
"Jak nie współczuć ślepym Narcyzom?" .[4]
Konstrukcja tych maksym oparta jest na błyskotliwych grach słownych i zabawie w skojarzenia, polega na szukaniu - i znajdowaniu - podobieństw i przeciwieństw. Te leksykalne zabiegi widać choćby w stwierdzeniach:
"Ślepy los ma sokoli wzrok" [5],
"I rodzaj męski, i żeński bywa nijaki" [6],
"Najlepsze są pocałunki językoznawcy" [7],
"Dla gęsi pisarz jest najdziwniejszym kolegą po piórze" [8],
czy
"Najdłuższy cień to cień wątpliwości".[9]
Słowne igraszki, zawsze zgrabnie i z wdziękiem podane, kryją sens głębszy niż pięknie skonstruowana fraza. To dwa w jednym - są jak jajko, które, nie dość, że samo w sobie bliskie perfekcji, kryje w środku niespodziankę.
Ciąg dalszy opinii na blogu, pod linkiem: http://lezeiczytam.blogspot.com/2016/04/dugie-zycie-w-krotkiej-formie.html