Najnowsze artykuły
- Artykuły„Lata beztroski” – początek sagi o rodzinie Cazaletów, która wciągnie was jak serial „Downton Abbey”Marcin Waincetel2
- ArtykułyW dobrym true crime czytelnik sam ma wyrobić sobie zdanie – twierdzi John GlattAgata Teperek6
- ArtykułyMiliony dla spółki Olgi Tokarczuk. Chodzi o technologię do tworzenia gierKonrad Wrzesiński30
- ArtykułyKto zdobędzie literackiego Nobla 2024? Wytypuj i wygraj książki!LubimyCzytać59
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Edward Boyé
1
5,3/10
Pisze książki: literatura piękna
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
5,3/10średnia ocena książek autora
4 przeczytało książki autora
5 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Wielkie kurtyzany Edward Boyé
5,3
Książeczki tu anonsowanej w wydaniu z 1983 roku nie znam, ale wydaje się być ona repetycją pozycji wydanej w 1932 roku przez warszawski "Rój". Jeśli się mylę, proszę o sprostowanie. W roku 1928 ukazała się, również w Warszawie, książka o identycznym tytule w wydawnictwie "Biblion", lecz autorstwa Pietro Aretino, a z włoskiego ją przełożył i objaśnieniami opatrzył Edward Boyé. Szykując później dla "Roju" swą własną publikację, skorzystał z poprzedniego posłowia, opuszczając mnóstwo wiadomości o samym Aretino, za to obficie tekst rozbudowując o opisy losów, zwyczajów, wpływów, urody, bogactwa (ale także niedoli) kurtyzan, głównie z Wenecji i z Rzymu w początkach XVI wieku.
Za Aretinem przytacza tłumacz, a w tym przypadku autor, dłuższy fragment, który zaczyna się tak:
Antonia: Cóż ci dokucza Nanno? Wyglądasz, jakbyś się octu napiła. Czy to przystoi tobie, która światem rządzisz?
Nanna: Światem? phi!...
Antonia: A zapewne, że światem! Co innego, gdybym to ja zaczęła nos na kwintę spuszczać, ja, biedna, podstarzała gamratka, na którą nikt już nie leci, krom Francuzów. Tego towaru nigdy nie zbraknie! Jestem biedna ale dumna.
Nanna: Moja najdroższa kumo! Każdy człek ma swego mola, co go gryzie. Nieraz ciężkiem strapieniem jest to, co ludzie uważają za szczęśliwość najwyższą; są także zmartwienia, o których się filozofom nie śniło. Ach, wierzaj mi, wierzaj, ta nasza ziemia to jeden padół płaczu i zgrzytania zębów.
Antonia: Tak, padół płaczu, ale dla mnie, nie dla ciebie, któraś się w czepku rodziła. W twoim domu ściany trzeba rozwalać, aby się goście pomieścić mogli. I cały Rzym tańczy dookoła ciebie taniec murzyński, niby Węgrzy w czasie jubileuszu.
Twierdzi Boyé:
Nikt lepiej od Aretina nie znał życia dziewek publicznych, nikt nie odzwierciedlił w literaturze tak świetnie wulgarnej rzeczywistości i niemoralności ludzi Renesansu.
Edward Boyé żył i tworzył w tym samym czasie co Tadeusz Boy-Żeleński. Zatrudniali się obaj podobnymi zajęciami i podobne mieli pasje. Boy tłumaczył z francuskiego, a Boyé z włoskiego i hiszpańskiego (ale z francuskiego też) – tamten "Komedię ludzką", ten "Dekamerona", tamtem Prousta, ten Cervantesa. Jeden miał swoje kurtyzany, drugi panie swawolne. W roku 1924 pisano, że z racji podobnych nazwisk i zainteresowań mogliby się zaprzyjaźnić, ale była to chyba supozycja zjadliwa, gdyż panowie B. wielką przyjaźnią do siebie nie pałali.
O tym autorze i tłumaczu wiadomości pozostało tak niewiele, że potomek jego, dokładnie śledzący genealogię rodziny, napisał iż notka w Nowej Panoramie Literatury Polskiej, mająca zaledwie jedenaście zdań, to informacja wyczerpująca:
Urodzony 9 maja 1897 w Warszawie w środowisku mieszczańskim; syn Wilhelma Boyé i Jadwigi z domu Eberlein. Od 1915 do 1918 studiował na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Warszawskiego. W 1916-1917 redagował i wydawał czasopismo „Pro Arte i Studio”(...) kontynuował studia na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. W 1919 uzyskał magisterium a w 1920 doktorat.(...) Od 1928 był tłumaczem i redaktorem Biblioteki Literatury Hiszpańskiej i Hiszpanoamerykańskiej wydawanej przez Rój, nadto publikował liczne przekłady z literatury włoskiej i francuskiej. W 1929 ożenił się z Wandą Skrzypiciel (2o voto Odolska-Boyé) późniejszą dziennikarką radiową. Został sportretowany w powieści Zbigniewa Uniłowskiego "Wspólny pokój" (wyd. 1932) jako Michał Bove. (...) Był członkiem Polskiego PEN Clubu; w 1937 otrzymał nagrodę PEN Clubu za przekłady z języków obcych. W okresie II wojny mieszkał w Warszawie; (...) Zmarł 12 sierpnia 1943 w Warszawie; pochowany tamże na cmentarzu ewangelicko-augsburskim.
cały tekst:
https://nplp.pl/artykul/boye-edward/
Dłuższa genealogia rodziny jest w Sieci tutaj:
https://www.kimonibyli.pl/edward-boye-tlumacz-poeta-i-jego-przodkowie/
Zajrzyjmy do "Wspólnego pokoju", by Edwarda-Michała opisanego zobaczyć.
Weszli do pustej prawie kawiarni. Niedzielna nuda wyrażała
się w bezmyślnie zapatrzonych twarzach kelnerów. Zaledwie
kilka stolików było zajętych przez stałych bywalców. Lucjan
dojrzał w kącie sali swego przyjaciela, Michała Bove,
doskonałego tłumacza włoskiej i hiszpańskiej literatury.
Siedział z żoną. Kiwnął przyjaźnie ręką w stronę Lucjana. Obaj
podeszli do małżeństwa i Lucjan przedstawił im Dziadzię.
Uściśnięto sobie dłonie. Bove uprzejmie odezwał się do
Dziadzi:
– Znam pana już od kilku lat, z widzenia i ze słyszenia.
Zdaje się, że ostatnio odbył pan wielką podróż?
– Tak, pół roku nie było mnie w kraju. I Dziadzia począł
opowiadać, gdzie był.
Bove miał nieforemną, zniszczoną twarz, o spłaszczonym
nosie i małych, chytrych oczkach. Był to zdolny, wykształcony
człowiek, któremu ostatnio dobrze się powodziło, lecz mimo to
wiecznie był zgorzkniały, i kogo tylko spotkał, natychmiast
roztaczał przed nim swe żale. Najprzykrzejszą jednak cechą
jego charakteru, było niesłychane plotkarstwo i zawiść. Toteż
mimo powagi jego prac, starsi pisarze unikali go, wobec czego
Bove zaprzyjaźnił się z młodymi, tłumacząc to sympatją dla
ich idei i postępu. Zależnie jednak od okoliczności, zarówno na
jednych, jak i na drugich, wylewał kubły nienawiści i wzgardy.
Jedyną jego zaletą było poczucie humoru i groteski. (...)
(Na ile są to opisy rzetelne, a na ile bezpardonowe bystrego 20-latka, tego już wiedzieć nie będziemy)
Edward Boyé jest tłumaczem dwóch dzieł gigantycznych: włoskiego "Dekamerona" i hiszpańskiego "Don Kichota". To ostatnie jest najlepszym, jak dotąd, przekładem Cervantesa; nie miało przed rokiem 1930 konkurencji i prawie sto lat później też nie ma.
Bardzo możliwe, że jest on również tłumaczem dziełka Pietro Aretino "Swawole kobiet zamężnych" z 1923 roku. Tutaj styl polszczyzny aretinowskiej podobny jest do stylu Boyégo w przekładach bezspornych. Natomiast swada przedmowy wydaje się bardziej pikantna niż w innych jego esejach. Kto to wydał, także nie wiadomo, tyle że ujawniona została drukarnia Akademicka w Warszawie. Może jest to zatem podobnie "akademicka", czyli studencka jeszcze, produkcja Edwarda Boyé.
B.K.