Najnowsze artykuły
- ArtykułyPremiera „Tylko my dwoje”. Weź udział w konkursie i wygraj bilety do kina!LubimyCzytać3
- ArtykułyKolejna powieść Remigiusza Mroza trafi na ekrany. Pora na „Langera”Konrad Wrzesiński3
- ArtykułyDrapieżnicy z Wall Street. Premiera książki „Cienie przeszłości” Marka MarcinowskiegoBarbaraDorosz4
- ArtykułyWeź udział w akcji recenzenckiej i wygraj książkę „Nie pytaj” Marii Biernackiej-DrabikLubimyCzytać4
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Karolina Romanow
1
3,2/10
Pisze książki: literatura młodzieżowa
Karolina Romanow (1990) mieszka i uczy się w Rzeszowie. Swoją przygodę z pisarstwem zamierza kontynuować - przygotowuje do druku "Wulkaniczny róg jednorożca", drugi tom swojej debiutanckiej powieści.
3,2/10średnia ocena książek autora
7 przeczytało książki autora
2 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Wybrańcy jednorożca. Kamień z Góry Prawdy Karolina Romanow
3,2
O „Wybrańcach jednorożca” pierwszy raz usłyszałam w wieku okołogimnazjalnym, z artykułu we Wprost o młodocianych pisarzach. Wtedy byłam, jak to dzieciak, zła i zazdrosna, że jedenastolatka, dziewczyna zaledwie rok ode mnie starsza, wydała już swoją pierwszą powieść, na dokładkę taką, której fabuła brzmiała beznadziejnie głupio. Obie książki Karoliny Romanow kupiłam, śmiejąc się złośliwie jak Brzydal z Troskliwych misiów i miałam niemal hejterskie nastawienie do napisania recenzji. Przeczytałam część pierwszą, „Kamień z Góry Prawdy” i... przeszło mi zupełnie.
Nie zrozumcie mnie źle – to nie jest dobra książka, nawet jak na powieść dla dzieci. Język jest dokładnie taki, jakiego można się spodziewać po jedenastolatce: prosty jak budowa cepa, kompletnie niewprawiony, warsztatowo kuleje po prostu wszystko. A mimo to przy lekturze czułam się jakoś tak przyjemnie. Tak, jakbym znowu była tą siedmiolatką, która skrupulatnie zbierała swoje opowiadania do segregatorka zatytułowanego „Samodzielne ksiąrzki”. Nawet nie chodzi o to, że znęcać się nad tą, ekhem, powieścią to jak kopać kotka. Po prostu to jest tak rozkosznie naiwne i głupiutkie, że lektura nie może nie sprawiać przyjemności.
Fabuła! Haker jest szczeniaczkiem rasy husky, który mieszka w Dogstar (sic) i nienawidzi swoich rodziców. W psiej społeczności krąży legenda mówiąca o końcu świata i młodych wybrańcach, którzy otrzymają magiczne atrybuty od jednorożca. Tak się składa, że rzeczona apokalipsa następuje dzień po tym, jak poznaliśmy Hakera i ten wraz ze swoim przyjacielem Chuckiem i kilkoma kompletnie nieważnymi szczeniakami ratują się z deszczu meteorytów. Wybrańcami jednorożca, którzy mają poprowadzić pieski na Górę Prawdy w poszukiwaniu Kamienia Prawdy, okazują się być Haker – który zostaje obdarowany amuletem – i Chuckie, który dostaje Jedyny Pierścień. To musi być TEN pierścień, bo dzięki niemu mały retriever może stawać się niewidzialny. I tak wyruszają w podróż pełną przygód i cytatów zerżniętych z popularnych w okresie 2003 roku filmów i książek („Shrek! Ja w dół patrzę!”). Po jakie licho mają w ogóle zdobywać ten kamień nie wyjaśnia się przez całą książkę. Przystąpiłam więc do lektury drugiej części... i popadłam w stupor.
Według informacji na okładce, Romanow wydała „Wulkaniczny róg jednorożca” w liceum już będąc. Spodziewałam się zatem jakiegoś upgrade'u względem pierwszej części, choćby bardziej dojrzałego języka. Tymczasem dostałam blok tekstu nawet nie muśnięty palcem korektora, całkowicie pozbawiony wcięć akapitowych, z niesformatowanymi dialogami w formie wordowego wypunktowania. Z interpunkcją, która najwyraźniej poszła popełnić samobójstwo, pełną rażących błędów i mutantów w postaci pięciokropków albo wykrzykników po przecinkach.
Pierwsza część, choć fabularnie równie głupia i naiwna, przynajmniej została uczyniona zdatną do czytania. Przynajmniej nad tekstem pochylił się ktoś, komu zależało na tym, by czytelnikom nie zaczęły krwawić oczy. Myślę, myślę i nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego dziewczyna w wieku licealnym zgodziła się na wydanie takiego – pardon my french – gówna. I tak nikt się nie spodziewał cudów po opowieści o gadających pieskach z amuletami od jednorożca, ale rany boskie, niech to się chociaż da czytać! Czy naprawdę nikt nie zdawał sobie sprawy, co zostało puszczone do druku? Coś w takiej formie wstyd dać nawet nauczycielce polskiego w czwartej klasie podstawówki, a co dopiero wydawnictwu, co dopiero CZYTELNIKOM w postaci książki, za którą płaci się prawdziwymi pieniędzmi!
Jeśli by przymknąć oko na to tragiczne wprost wydanie – książka jest równie głupiutka i urocza, co pierwsza jej część, jednak myśl, że pisała to maturzystka, a nie kilkulatka, budzi już pewne obawy. Toż to już prawie dorosła kobita, a tu... Ok, może powieść została napisana, kiedy Romanow miała nadal 11 lat. To ma sens. Ale kompletnie sensu nie ma to, że nawet ona sama nie uznała za stosowne tego tekstu w jakikolwiek sposób poprawić. Choćby pod kątem błędów ortograficznych i interpunkcyjnych, na litość Cthulhu!
Podsumowanie: „Kamień z Góry Prawdy” – można przeczytać i nawet dobrze się przy tym bawić. „Wulkaniczny róg jednorożca” – nie tykać patykiem, grozi depresją.
http://winifreda-recenzuje.blogspot.com/