Stephenowi Kingowi się nie odmawia – rozmowa z Richardem Chizmarem

Bartek Czartoryski Bartek Czartoryski
10.03.2022

Richard Chizmar to za oceanem nazwisko otoczone niemałym kultem, choć u nas praktycznie nieznane. Niewykluczone, że zmieni się to za sprawą trylogii o Gwendy Peterson, napisanej do spółki ze Stephenem Kingiem. Chizmar ma bowiem sporo do zaoferowania, nie tylko jako pisarz, ale i wydawca oraz redaktor, założyciel uwielbianego magazynu „Cemetery Dance”. Z autorem rozmawiamy o jego przyjaźni i pracy z Kingiem.

Stephenowi Kingowi się nie odmawia – rozmowa z Richardem Chizmarem

[Opis wydawcy] Kontynuacja historii opisanej w „Pudełku z guzikami Gwendy”, opatrzona przedmową Stephena Kinga. Akcja książki toczy się w 1999 roku. Tytułowa Gwendy ma już ponad trzydzieści lat. Znów jesteśmy w Castle Rock, gdzie spotykamy dawnych znajomych i kilku zupełnie nowych, intrygujących przyjaciół. Po ostatniej zimowej burzy do miasteczka Castle Rock wdarło się coś naprawdę złego. Szeryf Norris Ridgewick i jego współpracownicy rozpaczliwie szukają dwóch zaginionych dziewczyn, ale minęło już tyle czasu, że szansa, by sprowadzić je żywe do domu, jest nikła. Trzydziestosiedmioletnia Gwendy Peterson ma dziś niewiele wspólnego z zadziorną nastolatką, która kiedyś spędziła wakacje, biegając po Schodach Samobójców w Castle Rock. Tamtego lata tajemniczy nieznajomy powierzył jej niezwykłe pudełko z guzikami. Magiczny i wyposażony w olbrzymią moc przedmiot oferował Gwendy drobne prezenty w zamian za opiekę, dopóki mężczyzna w końcu nie wrócił, by na zawsze – jak wówczas sądziła – odebrać swoją własność.

Bartek Czartoryski: Pewnie słyszysz to pytanie regularnie, ale jak to jest pisać ze Stephenem Kingiem?

Richard Chizmar: Och, niesamowicie... szybko skończyły mi się słowa, żeby to opisać! Jak już przełknąłem swój lęk, który tak naprawdę towarzyszył mi chyba tylko do momentu, kiedy faktycznie zaczęliśmy pisać, bawiłem się wyłącznie świetnie. Znamy się od lat, pracowaliśmy już razem przy niejednej okazji, i może dlatego sam proces pisania poszedł gładko. O dziwo nie rozmawialiśmy zbyt często o tym, co planujemy dla Gwendy, co wydarzy się na następnej stronie, raczej wysyłaliśmy sobie gotowe fragmenty, czytaliśmy je, i dopisywaliśmy ciąg dalszy. Można powiedzieć, że przypominało to ping-ponga, tyle że z plikiem tekstowym zamiast plastikowej piłeczki. Niesamowite doświadczenie, nie marzyłem, że takie coś mi się kiedykolwiek przydarzy.

Łatwo jest powiedzieć Stephenowi Kingowi „słuchaj, coś tu nie gra”?

Nawet bym nie śmiał tego zrobić!

Ale dlaczego? Jakby nie było, sam jesteś doświadczonym pisarzem!

Szczęśliwie nie doszło nawet do takiej sytuacji, dopasowaliśmy się idealnie, o czym Steve sam mówił w wywiadach. Mamy podobne spojrzenie na rzeczy. Ale z drugiej strony daliśmy sobie absolutną swobodę i kiedy chcieliśmy coś u siebie nawzajem pozmieniać, nie kruszyliśmy o to kopii. Z czasem jednak zaczęliśmy, po prostu, mówić jednym głosem, to chyba naturalny proces podczas wspólnego pisania. I kiedy już skończyliśmy, podczas redagowania tekstu żaden z nas nie potrafił dokładnie powiedzieć, co który napisał. Poszło sprawnie i szybko. Żeby Ci nie skłamać, pierwszą książkę skończyliśmy chyba w miesiąc. Trzecia jest już trochę dłuższa.

No więc teraz wiecie, w  jaki sposób Gwendy znalazła się w Kongresie. Z jej dwuletniej kadencji minęło już jedenaście miesięcy i osiem dni, podczas których wciskała swoją idealistyczną ideologię (jak określono to w Fox News w ostatniej wieczornej audycji) każdemu, kto zechciał słuchać, i często nazywano ją – z niezbyt subtelnym odcieniem drwiny – kongresmenką celebrytką.

Richard Chizmar, „Magiczne piórko Gwendy”

Drugi tom napisałeś jednak sam. Czemu?

Myślałem, że będziemy pisać tę książkę razem! Co prawda nigdy nawet nie rozmawialiśmy o żadnym sequelu, uznałem, że i tak spotkało mnie ogromne szczęście, bo miałem okazję chociaż raz napisać coś ze Steve’em. Ale obudziłem się któregoś ranka, przypominając sobie swój sen z minionej nocy, sen o polityce, bo zasnąłem przy telewizorze, oglądając program informacyjny relacjonujący posiedzenie Kongresu. Skrobnąłem maila do Steve’a i powiedziałem, że chyba wymyśliłem, jak mogło potoczyć się życie Gwendy. Zostaje świeżo upieczoną członkinią Kongresu i nagle powraca również pudełko z guzikami. Spodobało mu się, co podsunąłem, ale odpisał, że jest zajęty powieścią z Holly Gibney i muszę to napisać, bo szkoda marnować taki pomysł.

I nawet wtedy sądziłem, że chodzi mu o napisanie pierwszego draftu, aby on mógł potem mógł coś dopisać. Ale nie, miał na myśli, żebym pisał sam! A kiedy dostał ode mnie książkę, przeczytał i odpisał, że może ją tu i ówdzie zredagować, ale to moje dzieło i nie będzie się mieszał. Powiem ci jednak, że nie miałbym odwagi wypuścić się samemu do Castle Rock, gdybym domyślał się, że zostanę z tym projektem sam. Dlatego cieszę się, że nie znałem prawdy, bo wtedy miałbym mniej śmiałości. Z pomysłem na trzeci tom przyszedł już do mnie Steve. Nie chciał porzucać Gwendy.

Powiedziałbym, że „Magiczne piórko Gwendy” jest jeszcze bardziej skupione na postaciach niż pierwsza książka, a do tego to istny gatunkowy miszmasz, łączysz obyczaj z thrillerem.

Pierwotnie chciałem osadzić akcję w Waszyngtonie, ale nie znam się na tyle na polityce, żeby rozłożyć pewne jej aspekty na czynniki pierwsze, dlatego zdecydowałem się wysłać Gwendy z powrotem do Castle Rock, na święta. I chciałem trochę zamieszać, bo musiało się dziać w tym miasteczku coś, co wymagałoby jej uwagi, co przyciągnęłoby ją do pudełka. Szukałem inspiracji u samego Stephena Kinga, odwoływałem się do „Martwej strefy” i „Sklepiku z marzeniami”, chcąc do nich nawiązać. Zależało mi też na tym, aby czytelnik poznał Gwendy na nieco bardziej intymnej niż do tej pory płaszczyźnie. To nadal opowieść o jej zmaganiach z pudełkiem. Naniosłem je na szerszą panoramę polityczną, ale istotne było dla mnie utrzymanie kameralnego nastroju.

Gwendy nigdy nawet nie marzyła, że pewnego dnia będzie mieszkać i pracować w stolicy kraju. Gdyby ktoś zapytał ją o to jeszcze półtora roku wcześniej, odpowiedziałaby zdecydowanym „nie”. Życie jest dziwne, myśli, przecinając żwirową ścieżkę w stronę Dziewiątej Ulicy. Pełne niespodzianek – i nie wszystkie są dobre.

Richard Chizmar, „Magiczne piórko Gwendy”

A co możesz mi powiedzieć o trzeciej książce, „Ostatniej misji Gwendy”, która ukaże się u nas w maju? Oczywiście bez zdradzania fabularnych detali.

Gwendy jest już znacznie starsza, bo od drugiego tomu mija dwadzieścia pięć lat. Ale, choć to już jesień jej życia, dalej jest aktywna politycznie i znowu pisze książki. Z tym pomysłem przyszedł do mnie Steve, pytając: jak Gwendy mogłaby raz na zawsze pozbyć się pudełka? I po chwili odpowiedział sam sobie: posyłając je w kosmos. Pamiętam, że spojrzałem na niego z niedowierzaniem, ale im dłużej o tym nawijał, tym bardziej mi się to wszystko układało. Byłem z początku sceptyczny, bo nie mam pojęcia o statkach kosmicznych i rakietach, lecz nie o tym ta książka traktuje. Nie operujemy technicznym szczegółem, to nadal opowieść przede wszystkim o ludziach, która na dodatek wgryza się głęboko w świat Stephena Kinga i łączy się z tyloma jego wcześniejszymi dziełami… Pewnie wypatrzyłeś na okładce tej książki pewną Mroczną Wieżę!

Lecz samo tytułowe pudełko to odniesienie do innego legendarnego pisarza nie tylko literatury grozy, Richarda Mathesona.

O tak, Steve już na samym początku, kiedy ten pomysł się dopiero rodził, sięgnął do jego opowiadania „Guzik, guzik”, do „Małpiej łapki” i innych historii opowiadających o pokusach, o tym, że wszystko ma swoją cenę, choćby na pozór lśniło jak złoto. Ale Steve całą swoją karierę czerpał z Mathesona, już przy „Miasteczku Salem”, gdzie mamy do czynienia z małomiasteczkowym, amerykańskim horrorem, dziejącym się z dala od gotyckich zamczysk.

Choć całe życie zajmujesz się horrorem, pisarzem zostałeś później, a zacząłeś od kultowego magazynu „Cemetery Dance”, który dał początek wydawnictwu książkowemu.

Było mi to pisane, bo od zawsze otaczałem się książkami. Jako ośmio-, może dziewięciolatek zacząłem eksplorować mroczniejsze zakątki mojej wyobraźni, skrobać opowiadania o potworach i innych straszydłach, aż odkryłem sport i dziewczyny, na jakiś czas zapominając o horrorach. Ale zdarzyły się dwie rzeczy, obie związane, niespodzianka, ze Stephenem Kingiem, które przypomniały mi, jak bardzo cieszy mnie literatura. Kiedy chodziłem do liceum, na lekcji angielskiego przeczytaliśmy jego opowiadanie „Małpa”, a potem, już na studiach, przeczytałem powieść „To” i zdecydowałem, że właśnie to chcę robić, temu chcę się poświęcić. I nieważne, czy będzie to pisanie per se, czy praca redaktora, czy wydawanie książek. Założyłem „Cemetery Dance”, a potem wydawnictwo, nigdy nie poszedłem do zwyczajnej pracy. Przez pierwsze dziesięć lat ledwie wychodziłem na zero, nie zarabiałem praktycznie ani grosza. Ale ani przez moment nie żałowałem. Z czasem się to opłaciło, ale okupiłem sukces naprawdę ciężką harówką.

Książki o Gwendy są pierwszymi Twojego autorstwa, jakie u nas wydano, ale twoja bibliografia jest znacznie obszerniejsza. Która z Twoich powieści powinna się u nas ukazać?

O, czekaj, akurat mam przy sobie listę zagranicznych wydawnictw, którym sprzedałem prawa do swojej ostatniej powieści, „Chasing the Boogeyman”… Co my tu mamy… Anglia, Francja, Węgry, Niemcy, Turcja, Ukraina, Korea… ale nie ma tutaj Polski! Wydajcie ją, bo już piszę sequel!

Richard Chizmar – współautor (ze Stephenem Kingiem) bestsellerowej krótkiej powieści „Pudełku z guzikami Gwendy”. Jego ostatnie książki to zbiór opowiadań „The Long Way Home” i „Widow’s Point”, napisana wspólnie z synem, Billym Chizmarem, mrożąca krew w żyłach opowieść o nawiedzonej latarni morskiej, niedawno sfilmowana. Jego krótkie utwory pojawiały się w licznych publikacjach, między innymi na łamach „Ellery Queen’s Mystery Magazine”. Otrzymał dwie nagrody World Fantasy, cztery nagrody od International Horror Guild i jedną od Horror Writers Association Board of Trustees.
Utwory Chizmar przetłumaczono na ponad piętnaście języków, a on sam występował na licznych konferencjach jako instruktor pisania, gościnny prelegent, dyskutant i gość honorowy.

Przeczytaj fragment książki:

Magiczne piórko Gwendy

Issuu is a digital publishing platform that makes it simple to publish magazines, catalogs, newspapers, books, and more online. Easily share your publications and get them in front of Issuu's millions of monthly readers.

Książka „Magiczne piórko Gwendy” jest już dostępna w sprzedaży.

Artykuł sponsorowany.


komentarze [1]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Bartek Czartoryski - awatar
Bartek Czartoryski 10.03.2022 12:31
Tłumacz/Redaktor

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post