Widzę w „Liście do chłopca z latarką” poezję – mówi Grzegorz Dembiński, laureat Grand Press Photo'21

LubimyCzytać LubimyCzytać
16.06.2021

O roli książek fotograficznych na rynku, ich budowie i relacjach z literaturą opowiada Grzegorz Dembiński, laureat odbywającego się w ramach Grand Press Photo konkursu Photo Book of the Year 2020. Dembiński zdradza również, że chociaż na zdjęciach jest jego syn, to chciałby, aby książka była odczytywana szerzej, jako opowieść o relacjach międzyludzkich.

Widzę w „Liście do chłopca z latarką” poezję – mówi Grzegorz Dembiński, laureat Grand Press Photo'21

[Opis wydawcy] „List do chłopca z latarką” to osobista opowieść fotograficzna, w której główną rolę kreuje syn fotografa, niepełnosprawny 12-letni Jan. Grzegorz Dembiński przez kilkanaście miesięcy przyglądał mu się z aparatem. Zdjęcia powstały podczas wakacji, wspólnych wycieczek, w domu, w drodze do szkoły. Dokumentalne fotografie złożyły się w fikcyjną, poetycką nowelę, w której światło odbywa walkę z cieniem, ukryte spiera się z widzialnym, niewypowiedziane staje naprzeciw wyrażonego.

Adam Jastrzębowski: Swoją książką wygrałeś konkurs fotografii reporterskiej. Ale przecież „List do chłopca z latarką” to nie jest książka ze zdjęciami reporterskimi.

Grzegorz Dembiński: Nie.

To o czym jest twoja książka?

Odtwórcą głównej roli w książce jest mój syn Janek. Na poziomie treści, zarówno w zdjęciach jak i w tekście, opowieść jest przede wszystkim o relacji, ale również o komunikacji. Poetycka forma obrazów i tekstu nadaje dodatkową warstwę emocjonalną, wprowadza nastrój, wzmacnia treść.

To książka symboliczna, intymna. Opowiadająca o twoich relacjach z Jankiem.

Powiedziałbym raczej, że o komunikacji pomiędzy nami. Natomiast chciałbym, by była odczytywana szerzej; nie jako książka o relacji Grzegorza z Jankiem, ale ojca z synem, czy nawet, idąc dalej, opowieść o relacjach międzypokoleniowych.

Swój „List…” lubisz porównywać do poezji.

Widzę w nim taką nowelę poetycką.

Może to jest tak, że rozmawiając o książkach fotograficznych i artbookach powinniśmy już rozmawiać tak, jak o książkach literackich. Przy czym książek Mariusza Szczygła nie stawiamy na jednej półce z powieściami Olgi Tokarczuk, bo to są w zasadzie dwie inne kategorie.

Fotograf ma parę możliwości na to, by opowiedzieć swoją historię. Są galerie zdjęciowe, książki, foto-ziny, jest umierająca prasa drukowana i Internet. Te kanały fotograf, jako twórca, najczęściej wykorzystuje do opowiadania. Ja jestem zawodowo fotoreporterem, natomiast to, co mnie zawsze interesowało i było sferą, w której chciałem się przy pomocy fotografii wypowiadać, to tematy, których forma gazetowa i internetowa była niewystarczająca.

List do chłopca z latarką Grzegorz Dembiński

Masz na myśli formę rozumianą jako fotografię czy sam rodzaj opowieści, narracji?

Zdecydowanie to drugie. I formą, którą polubiłem sam jako czytelnik i w którą próbuję się wgryzać jako twórca – jest książka fotograficzna. Pierwsza próbą była książka z fotografiami wykonywanymi przez lata na Przystanku Woodstock. I tam po raz pierwszy zmierzyłem się z książką fotograficzną, w której był również tekst. Natomiast kolejną próbą jest „List do chłopca z latarką”.

Sam siebie nazwałeś przed chwilą czytelnikiem, nie oglądającym. Jakie jest rozróżnienie między albumem fotograficznym a książką fotograficzną? Gdzie przebiega ta granica?

Książka fotograficzna to oczywiście nisza, jak chodzi o rynek książkowy. Album fotograficzny kojarzy nam się najczęściej z jakąś monografią, portfolio; zbiorem zdjęć na dany temat. A od lat 60., 70. na świecie – w Polsce od mniej więcej dekady – mamy do czynienia z takim nurtem, w którym fotografia jest w książce niezależną wypowiedzią. Formalną.

Czyli najbliżej byłoby jej do powieści?

Nie ma niestety takiej prostej terminologii, aparatu pojęciowego, by to przełożyć i o tym opowiedzieć.

Skoro mówisz o budowaniu narracji, to narrację budujesz tworząc książkę – nie artykuł prasowy.

Fotograf, który używa zdjęć i tekstu do budowy swojej książki, ma w słowniku tylko pojęcia, które znamy z literatury. One nie są przekładalne jeden do jeden, dlatego że fotografia jest asemantyczna. Mamy do czynienia z takim medium, które opowiada inaczej niż tekst, znak tekstowy. 

Mówisz, że to tworzenie jak powieść. Ale powieść to język!

List do chłopca z latarką

Pisarz, przynajmniej w teorii, zaczynając nową książkę, ma przed sobą czystą kartkę. Ogranicza go tylko wyobraźnia. Czy w przypadku tworzenia książki fotograficznej jest tak samo?

Musisz zapanować nad obrazem i, jeśli go używasz w photobooku, nad tekstem. Musisz świadomie użyć jednego i drugiego i tak to skonstruować, by jedno i drugie razem było ze sobą spójne i by się ze sobą komunikowało.

U ciebie w „Liście” tekst nie jest podpisem do zdjęć.

No mam nadzieję!

To czym on w takim razie jest?

Ten tekst pomaga mi spiąć przekaz, którym jest cała książka. Wiemy jaką funkcję spełniają listy, a może spełniały, bo dzisiaj już wysyła chyba je tylko Media Markt i Urząd Skarbowy; służą do komunikacji, zawsze są skierowane bezpośrednio – mają adresata i nadawcę. A sam tekst jest potrzebny w tej opowieści do tego, żeby rozwinąć wątki emocjonalne zawarte w zdjęciach. Chciałem, by tekst był rozwinięciem symboliki, którą zawierał obraz.

Żyjemy w czasach obrazkowych. Powieści, komiksy graficzne podbijają rynek, generowane komputerowo filmy są hitami w kinach i serwisach VOD. Dlaczego w takim razie książki fotograficzne nie wchodzą do mainstreamu? Dlaczego ich nakłady oscylują tylko wokół kilkuset, góra tysiąca egzemplarzy? Innymi słowy: dlaczego udaje się naprawdę pojechanym komiksom wejść do zbiorowej świadomości, a photobookom – nie?

To jest kwestia komunikatywności. Proste albumy fotograficzne mogą dotrzeć do szerszego grona. Jednak książki fotograficzne, takie jak ta moja, to jest forma dosyć trudna w odbiorze. Z fotografią jest też ten kłopot, że jako że jest ona bardzo pojemna i wszechstronna, to każdy potencjalny czytelnik i widz ma inne pojęcie, czym dla niego jest dobre i ciekawe zdjęcie, czym jest ciekawa narracja fotograficzna. Odbiorcom ciężko znajdować klucze, konteksty, cechy wspólne, te miejsca, gdzie czytelnik i odbiorca się spotyka.

Jest spore grono fotografów, którzy również piszą, by wymienić chociażby FIlipa Springera i Mikołaja Grynberga; wielu jest również artystów wizualnych, którzy chwytają za pióro. Nie korciło cię, by do nich dołączyć i zostać pisarzem?

Publikować czegoś, co jest w przewadze tekstem? Nie, nie korciło. Częściowo wynika to z tego, że zaczynałem swoją przygodę z pisaniem jako dziennikarz, reporter gazetowy. Te produkowane przeze mnie artykuły miały określoną formę, zwięzłość. Nie miałem wówczas ciągot do tego, by pisać dłuższe formy. A potem przyszedł czas, że wziąłem aparat do ręki.

No i nie ukrywam, że aby pisać książkę, powieść, dłuższą formę – trzeba mieć po prostu na to pomysł.

List do chłopca z latarką

Hola, hola, pomysłów ci nie brakuje – przecież wydałeś książkę fotograficzną. Książkę, która jest opowieścią, narracją.

Przy „Liście” miałem taki moment, aby w środku było więcej listów niż jeden. Kiedy ten pomysł mi się klarował, gdy miałem już odpowiednią liczbę fotograficznych obrazów, które mi pasowały, gdy siadłem do pisania tekstu i powstał pierwszy list, to wiedziałem, że więcej nie potrzebuję. Zrozumiałem, że ta intymna opowieść nie potrzebuje większej ilości słów.

Czy w trakcie swojej pracy, robienia zdjęć, widziałeś swoje zdjęcia na stronach książki?

Przy wykonywaniu zdjęć miałem ramowy pomysł na to, jak będzie wyglądał mój „List…”. Od początku wiedziałem, że spoiwem będzie kolor, czerń. Było też jasne, że będzie to książka intymna i skromna w rozmiarach.

Jaka była reakcja Janka na wygraną w Grand Press Photo 2021?

Zrobiliśmy nasz specjalny gest wygranej, odtańczyliśmy nasz taniec zwycięstwa. Wyściskaliśmy się.

Poszliście na lody czy na tort?

Lody. Koniecznie karmel z solą. Janek uwielbia.

List do chłopca z latarką

Grzegorz Dembiński – fotograf i dziennikarz z Poznania, szef działu fotograficznego Głosu Wielkopolskiego. Współtwórca i redaktor wydawanego w latach 2006-2010 elektronicznego magazynu fotografii dokumentalnej „5klatek”. W latach 2007-2009 wykładowca fotodokumentu w Akademii Fotografii. W 2016 roku wydał album fotograficzny „Make Love Not War” poświęcony uczestnikom Przystanku Woodstock. W 2018 roku „Make Love Not War” został włączony do kolekcji photobooków Martina Parra w londyńskim Tate Modern. W 2020 roku ukazała się jego druga książka fotograficzna „List do chłopca z latarką”.


komentarze [1]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
LubimyCzytać  - awatar
LubimyCzytać 15.06.2021 14:05
Administrator

Zapraszamy do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post