Stracił córkę, zanim dowiedział się, że ją ma. Pełen adrenaliny thriller Davida Bella

LubimyCzytać LubimyCzytać
04.02.2020

Michael właśnie dowiedział się, że ma córkę. I że straci ją na zawsze, jeśli nie odnajdzie małej Felicity w zaledwie 12 godzin. „Czyjaś córka” Davida Bella to pełen napięcia thriller dla fanów „Uprowadzonej” i Harlana Cobena. To historia tak przesycona adrenaliną, że nie da Ci zasnąć, zanim jej nie skończysz!

Stracił córkę, zanim dowiedział się, że ją ma. Pełen adrenaliny thriller Davida Bella

„Czyjaś córka” David Bell

12 godzin śledztwa, 100 procent adrenaliny!

Michael Frazier ma świetną pracę, piękny dom i kochającą żonę. Jego spokój burzy nieoczekiwane pojawienie się byłej żony – Erica zjawia się po 10 latach milczenia i prosi Michaela o pomoc w odnalezieniu zaginionej córki. Kobieta twierdzi, że dziewczynka została porwana, a jej ojcem jest… Michael. Frazier nie wie, czy to prawda, ale oboje ruszają na poszukiwanie dziecka, którego zawsze pragnął, a o którego istnieniu nic do tej pory nie wiedział.

W ciągu dwunastu godzin będą musieli zdecydować, komu można zaufać, a kto ukrywa szokującą prawdę.

Fragment książki

WTOREK, 20:16

Krótko po ósmej zadźwięczał dzwonek u drzwi. Nie dzwonił prawie nigdy. W każdym razie na pewno nie wieczorem. Michael słyszał dobiegający z kuchni szczęk sztućców i talerzy, odgłosy otwierania i zamykania lodówki, do której Angela chowała resztki kolacji, przygotowując mu naczynia do zmywania. Zgodnie z już dawno przyjętym zwyczajem w dni, kiedy ona gotowała, zmywanie należało do niego. A potem rozległ się dzwonek. Z początku tak nikły, daleki i zaskakujący, że Michael uznał go za złudzenie słuchowe. Może w kuchni brzęknęły o siebie szklanki i dźwięk nasunął skojarzenie z dzwonkiem. Ale dzwonek znowu się odezwał. Dwa razy. Natarczywie, jak gdyby komuś bardzo zależało, by zwrócić ich uwagę.

W drzwiach kuchni ukazała się Angela. Miała związane włosy i starała się trzymać ręce daleko od siebie, może były mokre.

– Kto to? – spytała.

– Nikogo się nie spodziewam.

– Możesz otworzyć? Mam brudne ręce.

– Nie ma sprawy – odparł. Spojrzał na zegarek. Szesnaście po ósmej. – Pewnie jakiś dzieciak chce coś sprzedać.

– Najwyraźniej wyjątkowo uparty dzieciak – zauważyła, gdy dzwonek zabrzmiał kolejny raz. Uśmiechnęła się. – I chyba wie, z kim ma do czynienia.

– Co to ma znaczyć? – Mówiąc to, Michael powstrzymał śmiech. Doskonale wiedział, co żona ma na myśli.

– Wiedzą, że łatwo cię urobić – odrzekła. – Zawsze coś od nich kupujesz. Batoniki, czasopisma. Uwielbiają cię.

– To może sama pójdziesz otworzyć? – zaproponował. – Zagrasz złego glinę, a ja popatrzę sobie na baseball.

– Wszystko mi jedno, co zrobisz – powiedziała, uśmiechając się jeszcze promienniej. – Ale podoba mi się, że dzieciaki wiedzą, jak cię podejść.

– Przyznaj, że chętnie sięgasz po czekoladę, którą kupuję.

– Racja.

Ruszył do drzwi.

– Zaraz – powstrzymała go Angela. – Dzwoniłeś już do siostry?

– Jeszcze nie.

– Nie zapomnij, dobrze? To już prawie pięć lat, jak Lynn żyje bez raka.

– Wiem, wiem. Wysłałaś jej kwiaty, prawda?

– Tak, ale mimo to powinieneś zadzwonić. To będzie dla niej wiele znaczyło.

– Zadzwonię. Obiecuję.

Zmierzał do drzwi z lekkim sercem. Cieszył się na myśl, że zaraz obejrzy mecz baseballa albo poczyta książkę. Kolejna dobra wiadomość o zdrowiu Lynn działała krzepiąco. W przyszłym tygodniu mieli zamiar wyjechać z Angelą na wycieczkę na wyspę St. Simons, tylko we dwoje. Lato było przyjemne. Leniwe. Miał mniej pracy. Może za sprawą tego wyjazdu i relaksu w końcu szczęście się do nich uśmiechnie i usilne starania o dziecko zwieńczy powodzenie. Nie chciał myśleć o tym, jak rozwinie się sytuacja, gdyby się nie udało. Oboje z Angelą przeżywali stres, który jak kamień ciążył ich małżeństwu. Jemu było przykro, że seks stał się obowiązkiem, traktowali go jak zadanie w celu spłodzenia dziecka. Pragnął, by wszystko wróciło do normy.

Wyszedł do holu i otworzył drzwi wejściowe. Słońce zniżało się ku zachodowi, pomarańczowy horyzont był lekko rozmyty z powodu upału, który musnął jego twarz. Ktoś niedaleko grillował i nozdrza podrażnił mu intensywny zapach skwierczącego mięsa.

Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że postać na werandzie jest rzeczywista. Chodziła tam i z powrotem z papierosem w ustach i skrzyżowanymi na piersiach rękami. Nie potrafił znaleźć odpowiednich słów. Nie znał ich.

– Co jest, do cholery? – zdołał wykrztusić.

Kobieta zatrzymała się i wyjęła z ust papierosa. Wyglądała na przestraszoną i udręczoną. Szeroko otwarte oczy błyszczały.

– Jesteś mi potrzebny, Michael. Musisz mi pomóc.

– Nie rozumiem. Co ty tu w ogóle robisz?

Zrobiła krok w jego stronę, wykonując gest ręką, w której trzymała papierosa. Poczuł zapach dymu i uchylił się, gdy żar papierosa za bardzo zbliżył się do jego ciała. Rzuciła niedopałek na werandę, strzelił iskrami.

– Naprawdę musisz mi pomóc.

– A ty musisz się wycofać, Erica. Musisz… musisz stąd odejść.

– Michael, chodzi o moją córkę. Dzisiaj rano ktoś ją porwał.

 

Artykuł sponsorowany


komentarze [1]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
LubimyCzytać  - awatar
LubimyCzytać 04.02.2020 11:51
Administrator

Zapraszamy do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post