Poeta, tłumacz, eseista, redaktor, literaturoznawca, wykładowca akademicki. Współzałożyciel i pracownik Ośrodka Badań nad Awangardą przy Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego, adiunkt na Wydziale Filologicznym UJ. Opublikował trzy tomy wierszy, za Drożdżownię (2015) otrzymał Nagrodę im. Wisławy Szymborskiej. Ostatnio wydał monografię Awangarda. Strajki, zakłócenia, deformacje (2017),tom esejów Wolność krzepi oraz przekład prozy Gherasima Luki Bierny wampir (oba 2018). Redaktor prowadzący serii wydawniczych „awangarda/rewizje” (Wydawnictwo UJ),„Rumunia Dzisiaj” (Universitas) i „wunderkamera” (Instytut Mikołowski). Redaktor pism „Nowa Dekada Krakowska” i „Romanica Cracoviensia”, były redaktor „Literatury na Świecie”. Mieszka w Krakowie.
Próby oślepienia mnie wypadły umiarkowanie pomyślnie a żywotność tych treści została potwierdzona stosownymi testami. Jednak atrakcyjności im od tego nie przybyło. W zakupowym szaleństwie Jakuba Kornhausera widać zwięzłość, na każdym kroku emanuje nowością, ciągle coś mierzy. Zapewne monitoruje nasze wyobrażenie o konsumpcjonizmie, próbując go przedstawić takim, jakim jest w rzeczywistości. Ta nietrudna w użyciu poezja może zawierać drugie dno a nawet jestem przekonany o tym, że je zawiera. Tylko nie wiem czy należy ją potraktować z przymrużeniem oka, czy też może na poważnie i w skupieniu usiąść nad nią i niczym przy dobrym poradniku zwalczania zakupoholizmu ustalić, w którym momencie życia popełniliśmy błąd.
Praktyczność dobrze tnących noży jest niezaprzeczalnie ich pożądaną cechą. Wydaje się słusznym, że to właśnie one stanęły na czytelniczym celowniku. Jednak w promocyjnym szaleństwie poezji Jakuba Kornhausera ten atrybut zamiast przybliżać, to oddala. Bo w tym wypadku na każdej stronie czai się nowe i lepsze życie, w swych futurystycznych opisach nieoglądające się na nierówności słabszych psychicznie egzystencji. Te "wiersze" tak bardzo kojarzą mi się z techniką przyszłości, że z obawą w nią spoglądam, martwiąc się czy przypadkiem tradycyjne tworzenie nie zostanie wyparte przez tego typu dzieła. Do złudzenia przypominające nieudolne tłumaczenia zwrotki, stawiają mnie jakby w kontrze do tak wyrażonej nowoczesności.
Kupiłem ale nie zaufałem. Nie jest moją winą, że ulokowałem się pośrodku skali i chwieję się pomiędzy zaciekawieniem nowoczesnym gadżetem a tęsknotą do starych poetyckich treści. Dlatego też druga liga mnie nie satysfakcjonuje, sztuczka "Okocha" mnie nie bawi a panaceum na wszelkie gorączki świata nie szukam. Lekka i przyjemna zabawa również ma swoją cenę, bo nie zawsze i wszędzie należy się spodziewać jedynie górnolotnej powagi. Dlatego doceniam wydajne i odświeżające obrazy poetyckie Jakuba Kornhausera, rozumiem jego mocno zaakcentowane "tutaj". Bo właściwie położony nacisk uwypukli wiele przywar tego, co chcemy potępić lub przynajmniej wzbudzić refleksję nad pewnymi sposobami na życie.
Niezaprzeczalnie innowacyjne noże oraz mnóstwo pozostałych rekwizytów Jakuba Kornhausera nadają się doskonale na każdą porę roku. Dla starszych klasycznych i młodszych, przyspieszonych życiowym pędem. Jedni przypomną sobie o istnieniu nieznanych technik a inni wyciągną wnioski z tego, jak nie powinno wyglądać ich przepuszczone przez internet życie. Ponieważ tę formę wyrazu odczytuję nie tylko jako zbiór narzędzi do poprawy nastroju ale przede wszystkim jako wskazówkę, służącą demaskacji mankamentów konsumpcjonistycznej wizji świata. Boleję tylko nad moją bezsilnością wobec innowacyjności w wymiarze dotąd dla mnie niespotykanym. Widocznie to nie był właściwy czas na spotkanie z twórczością tego typu.
Pierwsze czytelnicze pokłosie kołobrzeskiego Festiwalu TransPort Literacki 2022. Antologia złożona z samych smakowitości, z których wybrałam trzy najulubieńsze. Nie wiem, czy to pięć dni spędzonych z dala od pobliskiego łódzkiego zieleniaka zadecydowało o tym, że wybrałam w dużej części wiersze drzewno-warzywnicze; w każdym razie ta zielenina jest bogato reprezentowana pod postacią natki pietruszki, jak również cebuli (o ile pietruszka jest tu dość humorystycznym ozdobnikiem, o tyle motyw cebuli w moim ulubionym wierszu Antologii pod względem siły rażenia może moim zdaniem równać się tylko z wierszem "Valentine" autorstwa Carol Ann Duffy). Mój absolutny trójmiejscowy minitop wyglądałby następująco:
3. Bogusław Kierc, "A kto dziewczyna? -- ja nie wiem" (a dokładniej: końcowe 2/3 utworu)
2. Miłosz Biedrzycki, "2.0, 22"
1. Aleksandra Kasprzak , "Szczotka mojej matki".