rozwiń zwiń

Książki karmią moją duszę – wywiad z Reginą Brett

LubimyCzytać LubimyCzytać
25.11.2015

Na początku listopada miała swoją premierę kolejna książka Reginy Brett zatytułowana „Twój dziennik”. To rodzaj uniwersalnego kalandarza na każdy rok. Regina Brett na prośbę wydawnictwa napisała 12 zupełnie nowych lekcji, z których większość jest inspirowana jej dwukrotnym pobytem w Polsce. W związku z tym przypominamy wywiad, który przeprowadziliśmy z autorką podczas jej ostatniej wizyty. Pytania w imieniu użytkowników lubimyczytać.pl zadawała Anna Misztak.

Książki karmią moją duszę – wywiad z Reginą Brett

Jest Pani osobą wierzącą i często podkreśla Pani, jak ważny jest Bóg i modlitwa. Kiedy „poznała” Pani Boga? Czy Pani wiarę zapoczątkowali rodzice, czy wiąże się z tym jakaś inna historia? Klaudia

Można powiedzieć, że Bóg został mi dany. Dorastałam w rodzinie katolickiej i chodziłam przez osiem lat do katolickiej szkoły. Tamten Bóg był jednak przerażający, bałam się go – mieliśmy książkę, w której było napisane, że jeśli grzeszysz Twoja dusza staje się czarna. Bałam się takiego Boga, Boga z piorunami. I to mi z czasem przestało odpowiadać – nie chciałam Boga, którego się bałam. Rozmawiałam kiedyś z przyjaciółką, która powiedziała, że z moim Bogiem to ona by na kawę nie poszła. Doszłam do wniosku, że ja w sumie też nie, bo jest zbyt przerażający. A ona mnie zapytała dlaczego sobie nie wymyślę innego Boga, takiego, którego nie będę się bała, ale który będzie mnie kochał? Nie wiedziałam, czy w ogóle można coś takiego zrobić, wymyślić sobie innego Boga?! I zaczęłam się zastanawiać – w sumie dlaczego nie? Poczytałam trochę książek o duchowości, zdobyłam nawet kierunkowe wykształcenie – ukończyłam wszak religioznawstwo. Dotarło do mnie, że wielu świętych, wielu mistyków i ludzi bardzo religijnych wierzyło w Boga, który ich przede wszystkim kocha. I w to zaczęłam wierzyć. Nie zmuszam nikogo do wiary w mojego Boga, mój mąż jest agnostykiem – nie interesuje go, czy Bóg istnieje, czy nie, a jest jednym z najmilszych i najbardziej kochających osób, które znam. Dla niego niewiara działa. Trzeba robić to, co nam odpowiada.

Czyli wierzy Pani, że w zasadzie można sobie „stworzyć” takiego Boga, jaki jest nam potrzebny, który akceptuje nas takimi, jakimi jesteśmy?

Myślę, że chodzi o to, aby wierzyć w takiego Boga, jakim go rozumiemy, do jakiego chcemy się modlić i z którym czujemy się w jakiś sposób połączeni. Do niektórych bardziej przemawia koncepcja Energii, która wypełnia wszechświat, teoria wielkiego wybuchu, dla innych najważniejsza jest miłość. Każda osoba musi odnaleźć to, co na nią działa, co działa dla niej. A jeśli z jakiegoś powodu nie działa, jeśli wiara w której zostałeś wychowany ci nie odpowiada, to nie trzeba jej całkowicie odrzucać, można ją odłożyć na półkę i otworzyć się na innego Boga.

Czy ma Pani jakąś ulubioną lekturę z dzieciństwa? Jolanta

Moją ulubioną lekturą była „Harriet. Szpieg”. Książka opowiadała o małej dziewczynce, która miała notatnik, w którym zapisywała wszystko, co udało jej się zaobserwować, szpiegowała swoją rodzinę i przyjaciół. Chciałam robić dokładnie to samo! Chciałabym być takim reporterem. Wzięłam więc notatnik i zaczęłam wszystko zapisywać – poszłam nawet do pokoju mojego brata i zanotowałam wszystko, co udało mi się znaleźć. To chyba było moje pierwsze dziennikarskie doświadczenie – było super, do momentu, w którym nie zostałam przyłapana i wszyscy byli na mnie źli.

Co aktualnie widnieje Pani na Pani liście „chcę przeczytać”? triste

To jest lista bez końca, w zasadzie mam cały folder. Za każdym razem jak usłyszę o książce, którą mogłabym chcieć przeczytać, to umieszczam informację na jej temat w tym właśnie folderze. Bardzo chciałabym przeczytać nową powieść hinduskiej pisarki Thrity Umrigar – to wiem na pewno. Żaden inny tytuł nie przychodzi mi teraz do głowy – mam kompletną pustkę.

Czyta Pani książki papierowe czy raczej elektroniczne?

Ja wiem, że powinnam czytać książki elektroniczne i iść w stronę nowych technologii. Mój mąż mi nawet kupił czytnik – nigdy go nie użyłam. Próbowałam, naprawdę. Ja lubię podkreślać ulubione fragmenty, zaznaczać sobie zdania, które mi się podobają.

Ale w ebookach też można sobie pozaznaczać zdania.

No wiem, ale tu chyba chodzi o sam fakt trzymania długopis w ręce, o czucie papieru pod palcami. To jest to, czego komputery nie mogą nam dać: dotyk i zapach. Papierowe książki niejako przemawiają do mnie – kiedy idę do księgarni czuję się jak alkoholik w monopolowym! Chcę wszystko kupić, wszystkiego dotknąć, obezwładnia mnie już sam zapach. To jest tak, jak z płytami – można sobie poczytać książeczkę, zobaczyć rysy, które się zrobiło pewnego wieczoru, gdy wypiło się za dużo wina. Te płyty to coś więcej niż tylko przyciśnięcie przycisku start i odtworzenie pliku mp3.

Częściowo się z Panią zgadzam – te porysowane płyty i zakreślane fragmenty w książkach opowiadają pewną historię tych przedmiotów. Lubiłam kupować książki w antykwariatach właśnie ze względu na notatki, które można tam było znaleźć. Ale teraz mam kindla – i nie mogę się go nachwalić, szczególnie w czasie podróżowania. A w jaki sposób pisze Pani swoje książki?

Siadam do komputera...

Czyli jednak komputer...

Tak... (śmiech) Kiedyś pisałam głównie ręcznie, ale zaczęłam mieć problemy z dłońmi i okazało się, że szybciej piszę na komputerze niż odręcznie. Czasami nadal piszę ręcznie – np. moje dzienniki. Zawsze też noszę przy sobie notatnik, w którym zapisuję istotne rzeczy. Lubię czuć długopis w ręce, ale jeśli chodzi o pisanie książek, to komputery są niezastąpione.

Czy ma Pani jakieś inne pasje? Lubięfantastykę

Pasjonuję się łucznictwem. Biorę nawet lekcje. I idzie mi coraz lepiej! Dołączyłam ostatnio do klubu łuczniczego i trenują dwa razy w tygodniu po kilka godzin. Co mi się najbardziej podoba w łucznictwie – to to, że przebywasz wśród innych ludzi, ale jednocześnie jesteś sama z sobą. W łucznictwie chodzi o oddychanie, kumulację energii i jej wypuszczenie – to prawie jak medytacja, przynosi ogromny spokój. Jest coś niesamowitego w momencie uwolnienia strzały, ta cała zgromadzona energia zostaje po prostu przez ciebie wystrzelona w kierunku celu. Aktualnie trafiam w cel z 40 metrów, moim celem jest trafianie z 60, ale to jest tak daleko, że z trudem widzę tarczę!

Studiowała Pani dziennikarstwo i religioznawstwo. Biorąc pod uwagę charakter pisanych przez Panią książek, czy nie myślała Pani kiedyś o studiach związanych z psychologią? Klaudia

To dość ciekawe, że akurat o to pytacie. Kiedy pierwszy raz kończyłam college (zajęło mi to 12 lat, bo na drugim rok urodziłam moją córkę i musiałam zrobić przerwę) zapisałam się na zajęcia z psychologii. I to była katastrofa, byłam w tym beznadziejna. Dostałam 'D', czyli byłam o włos od oblania. Nie lubię wkładać ludzi w konkretne pudełka, naklejać ludziom etykietek. Wolę podejście duchowe, bo jest w tym pewna tajemnica. I w tej tajemnicy tkwi całe piękno i tego mi brakowało w psychologii. Może psycholodzy są w stanie tego doświadczyć, ja nie byłam.

#####

Czuje się Pani bardziej pisarką, czy „mistyczką”?

Hmmm, chyba łączę te dwie kwestie. Myślę, że każdy pisarz stara się znaleźć odpowiedź na coś, pragnie coś dogłębnie zbadać. Bycie mistykiem to próba zrozumienia kim/ czym jest Bóg, jakie ma znaczenie – więc myślę, że w każdym pisarzu drzemie odrobina mistyka. Kiedyś myślałam o sobie głównie jak o dziennikarce, teraz raczej myślę o sobie jako o pisarce inspirującej, która stara się zrozumieć tajemnicę życia.

Co Pani czyta?

Czytam książki inspirujące, uwielbiam je. Podobne do moich. One karmią moją duszę. Lubię czytać dobre powieści, nie czytam science fiction, książek historycznych. Nigdy nie lubiłam historii. Czytam z dwóch powodów: albo opowiedziana historia jest naprawdę wciągająca albo język, jakim jest napisana jest przepiękny. W rzadkich przypadkach zdarza się, że powieść jest zarówno wciągająca, jak i przepięknie napisana. Kiedy czytam zawsze mam przy sobie takie małe kartki, aby wypisywać na nich cytaty, które mi przypadły do gustu.

Co powiedziałaby Pani osobom niewierzącym, które ze względów osobistych nie chcą czytać Pani książek? Adrianna

Powiedziałabym, żeby dały im szansę. Bo może a nuż im się spodobają. To jest jak z sushi, dopóki nie spróbujesz przyzwoitego sushi, nie wiesz, czy Ci smakuje.

Dla wielu czytelników jest pani autorytetem i wzorem do naśladowania. Czy czuje się Pani przez to bardziej odpowiedzialna za swoje czyny? Czy zdarzyło się, że ktoś zwrócił się do Pani w wypadku trudnej sytuacji prosząc o radę? MyCuteCurlyBoy

Nie wiedzę w sobie materiału na wzór do naśladowania, raczej na współtowarzysza podróży. Na zasadzie „Chodź ze mną. Mi ta droga odpowiada, przyniosła mi korzyści, może Tobie też się przyda”.

Co do odpowiedzialności. Otrzymuję mnóstwo pięknych emaili, czy wiadomości od moich fanów, które opowiadają o stracie dziecka, o śmierci ojca, o matce umierającej na raka. Ludzie piszą do mnie i pytają jak mają sobie z tym poradzić. Zanim im odpowiem, modlę się za nich. Nie wiem, czego tym ludziom tak naprawdę potrzeba, ale może jestem w stanie zaoferować im jakieś słowa wsparcia. Reszta jest w rękach Boga. Czasami odzywają się do mnie po jakimś czasie – np. podczas jednego ze spotkań w Warszawie przyszła do mnie kobieta, która powiedziała mi, że jej odpisałam i bardzo jej to pomogło. Inna osoba powiedziała mi, że moje książki pomogły jej, gdy straciła brata. To są naprawdę silne emocje, których doświadczam w takich chwilach.

Z pewnością pozwoliła Pani wielu osobom uwierzyć w siebie, ale czy słyszała Pani o czytelniku, który uwierzył w Boga pod wpływem Pani książek? medziks1

Tak! I dla mnie to coś cudownego. Ja nie chcę, żeby ludzie wierzyli we mnie, ja chcę, żeby uwierzyli w siebie. Jeśli przy okazji uwierzą w Boga, to jest to wartość dodana. Poznałam kilka osób, które powiedziały mi, że przestały wierzyć w Boga, bo w ich życiu stało się coś strasznego. I nie chciały wcale czytać moich książek, ale zrobiły to i tak. I że dzięki temu zaczęli rozumieć Boga na nowo – dla mnie to coś pięknego. Wielu ludzi wyraz „Bóg” w tytule odstrasza lub złości. Przyszedł do mnie pewien mężczyzna, która powiedział mi, że jak zobaczył tytuł „Bóg nigdy nie mruga” to poczuł wściekłość. Zaczął ją czytać, żeby zobaczyć co to za bzdura i tak mu się spodobało, że kupił książkę.

Nie miała Pani nigdy chwili zwątpienia, słabości? Trwanie w wierze wymaga przecież silnej woli i wyrzeczeń, wielu ludzi wybiera ateizm. Adrianna

Punkt zwrotny w mojej wierze nastąpił jak miałam mniej więcej 25 lat i mój kuzyn miał straszny wypadek motocyklowy. Odniósł poważne obrażenia głowy i musiał zostać podłączony do maszyn podtrzymujących funkcje życiowe. Kiedy weszliśmy do szpitala w pokoju był z nim moja ciotka. Mój kuzyn wyglądał dobrze, tylko, że jego mózg już nie pracował. Zaczęłam się zastanawiać, jak Bóg mógł w ogóle na to pozwolić, jak mógł do tego dopuścić. A moja ciotka trwając przy jego łóżku mówiła same dobre rzeczy o Bogu. Wiedziała, że jej syn umrze, a mimo to dziękowała Bogu za te wszystkie momenty, które spędziła z synem. Patrzyłam na nią i podziwiałam ją – chciałam mieć taką wiarę jak ona. Łatwo jest wierzyć w Boga, gdy wszystko idzie po naszej myśli, dużo trudniej trwać w wierze, gdy dzieje się coś złego.

Co według Pani bardziej wpływa na człowieka - wiara w siebie czy wiara w Boga? olipitoli

Moim zdaniem wcale nie trzeba wybierać. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której wybieram wiarę w Boga i tym samym neguję wiarę w siebie. Chcę kochać sobie – to jest ważne. Dla mnie te dwie rzeczy idą w parze, nie wadząc sobie nawzajem. Dorastałam w tradycyjnym rozumienie katolicyzmu, że cierpienie uszlachetnia, ale nie wierzę, że powinnam się codziennie biczować, żeby pokazać Bogu, że go kocham. Wierzę, że mogę docenić i kochać samą siebie, sprawiać sobie przyjemności i robić to na chwałę Pana. Kochanie samego siebie jest świadectwem naszej miłości do Boga i podziękowanie mu za to, że nas stworzył takimi, jakimi jesteśmy.

Pani książki są pełne rad dla czytelników. A czy w Pani życiu jest taka osoba, której rady są dla Pani bardzo cenne i które szczególnie bierze sobie Pani do serca? moniiika

Jest wiele takich osób. Mam pięć sióstr i pięciu braci – tak, tak – bardzo po katolicku (śmiech). Moja siostra Joan – ona jest świetna w mówieniu „nie”. Nazywam ją moim trenerem w mówieniu „nie”, kiedy muszę komuś odmówić, a nie wiem jak, to dzwonię do niej i pytam. Kilka lat temu dostałam propozycję napisania książki w czyimś imieniu. W pierwszej chwili pomyślałam, że to świetna okazja, potem pomyślałam, że jak napiszę tamtą książkę dla kogoś, to nie napiszę swojej. Więc dzwonię do mojej siostry i mówię jej, że to taka świetna okazja. A ona na to, że to świetna okazja, żeby odmówić. I odmówiłam. Tamta książka ukazała się dokładnie w tym samym czasie co „Jesteś cudem”. Zwracam się też po poradę do mojej siostry Patricii, która jest architektem. Ona patrzy na rzeczy z zupełnie innej perspektywy. Oczywiście radzę się też mojego męża. W zeszłym roku moja matka poważnie zachorowała. Moje rodzeństwo chciało oddać ją do domu opieki, ja nie chciałam się na to zgodzić, postanowiłam, że zaopiekuję się nią i wezmę ją do siebie, że zrobię to, co jest dla niej dobre. Mój mąż powiedział mi wtedy: „Twoja matka ma 84 lata i pewnie niedługo od nas odejdzie, ale twoje rodzeństwo będzie z nami jeszcze długo – musisz podjąć decyzję, która jest dobra dla wszystkich”. Uświadomił mi, że mój sposób nie jest zawsze najlepszym sposobem.

Jak wiele lekcji ma Pani jeszcze dla swoich czytelników? Kattarzynaa

To tajemnica (śmiech). Całe życie pisałam dzienniki, o tym, co mi się przytrafiło, co złego się stało, co dobrego, jak z tego wyszłam. Kilka lat temu przeczytałam je wszystkie i stwierdziłam, że jest tam tak wiele rzeczy, którymi mogłabym się podzielić z innymi. Pozaznaczałam różnymi kolorami fragmenty na książkę o zakochiwaniu się, na książkę o szukaniu pracy, jak radzić sobie z naprawdę trudnymi sytuacjami jak śmierć czy nowotwór. Jedną ścianę w domu przeznaczyłam na książki, które chcę napisać: umieszczam tam pierwsze szkice okładek i tytuły. W tej chwili jest ich tam 9. I jedna z nich jest dla początkujących pisarzy, o tym, jak w najlepszy sposób przekazać to, co mają do powiedzenia. Mam więc sporo lekcji. Myślę o nich raczej jako o narzędziach, niż gotowych przepisach typu: rób tak, to na końcu będziesz szczęśliwy.

Czekam zatem na ten kurs pisania…

Przez 29 lat pracowałam jako dziennikarka, naprawdę na temat efektywnego pisania wiem sporo. Jak trzymać się deadlinów – wiadomo, że trzeba się wtedy przypiąć do krzesła, nie robić sobie przerw na kawę, papierosa, ciastko etc.

Jak Pani pracuje? Od 8 do 16?

Chciałabym mieć taki plan dnia. Podziwiam pisarzy, którzy mówią wstaję o 4 rano i piszę do południa, codziennie około 20 stron. A ja sobie wtedy myślę, albo kłamiesz, albo naprawdę jesteś wielkim pisarzem! Jestem typową sową, najlepiej pracuje mi się w nocy. Próbowałam to zmienić, ale tak się nie da. Ja czerpię energię z nocy, uwielbiam pracować, gdy cały świat śpi – wtedy powstają najlepsze fragmenty moich książek.

Nie mam ustalonego planu dnia – jak widzę jakąś przerwę to wykorzystuję ją na pisanie. Moje dzieci są już dorosła, męża nie ma – mam cały dom dla siebie i mogę pisać kiedy mi się podoba. Inni ludzie nie mają takiego komfortu – ale zawsze wszystkim powtarzam: niech brak czasu was nie powstrzymuje. Ludzie często mówią, że nie mają czasu na pisanie, a potem tracą godzinę na oglądanie kotów na facebooku.

Dziękuję za wszystkie odpowiedzi…

Wywiad pierwotnie ukazał się w pierwszym numerze Magazynu BookUp!


komentarze [3]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
madzia93 11.03.2016 11:35
Czytelniczka

"niech brak czasu was nie powstrzymuje. Ludzie często mówią, że nie mają czasu na pisanie, a potem tracą godzinę na oglądanie kotów na facebooku."
Myślę, że to dotyczy nie tylko pisania, ale także innych aspektów życia :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
FOCZKA 25.11.2015 17:59
Czytelniczka

Widziałam wiele książek Pani Reginy Brett, ale dopiero po tym wywiadzie mnie one zainteresowały. Myślę, że z ciekawości przeczytam "Bóg zawsze znajdzie Ci pracę. 50 lekcji jak szukać spełnienia".

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
LubimyCzytać 25.11.2015 14:55
Administrator

Zapraszamy do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post