Indywidualizm przejęty przez polityków
(fot. Wydawnictwo Officyna)
Jenny Diski, pisarka i wychowanka Doris Lessing, w książcę Lata sześćdziesiąte dokonuje demitologizacji dekady, na którą przypadły lata jej młodości. Udało nam się przeprowadzić krótką rozmowę z brytyjską autorką.
LC: W „Latach sześćdziesiątych” pokazuje Pani powiązania między ruchem kontrkulturowym tamtych lat, a liberalną ideologią Margaret Thatcher, która opierała swój program na tym samym elemencie – indywidualizmie, ale rozumianym zupełnie inaczej. Czy widzi Pani echa rewolucji lat 60-tych również w dzisiejszej, neoliberalnej polityce?
Jenny Diski: Tak. Sądzę, że lata 60-te, ze swoim indywidualizmem, skupieniem na sobie i radykalizmem były rdzeniem tego, co dziś rozumiemy jako neoliberalizm. Ale jednocześnie powinniśmy pamiętać, że lata 60-te charakteryzowało również duże poczucie wspólnoty, a problemy lokalne były tak samo ważne jak te na skalę kraju. Socjalistyczne przekonania mogły wydawać się wówczas naiwne i nieefektywne, ale wywodziły się z wiary w równość. W tamtych czasach trudno było to wszystko nazwać i zrozumieć wszystkie powiązania. Powinniśmy byli mieć wtedy większe historyczne i teoretyczne przygotowanie.
(fot. materiały prasowe)
W „Latach sześćdziesiątych” opisuje Pani swoje złe doświadczenia seksualne związane z ideą „wolnej miłości”. Dlaczego młode, wyzwolone dziewczyny nie potrafiły powiedzieć „nie” i odmawiać, gdy nie miały ochotę na seks? Czy gwałty w latach 60-tych zdarzały się często i można powiedzieć, że tamta rebelia nie miała nic wspólnego z feminizmem i była raczej rebelią świata mężczyzn?
Do początku lat 70-tych ruch kobiecy tak naprawdę nie funkcjonował. To zawsze był problem dla lewicy, by zrozumiała, że feminizm powinien być podstawową częścią ich sprawy. Idea wyzwolenia seksualnego pojawiła się wraz z dostępnością do pigułki antykoncepcyjnej. Seks uprawiało się łatwiej, ale nikt nie brał pod uwagę emocjonalnych potrzeb drugiej osoby i związanych z tym problemów. Siła feminizmu lat 70-tych na Zachodzie pochodziła z doświadczeń kobiet w latach 60-tych, które poniosły porażkę, próbując zmienić swoją pozycję.
Które elementy stylu życia z lat 60-tych przetrwały w latach 80-tych i 90-tych?
Oczywiście komercjalizacja wszystkiego: muzyki, sztuki, mody. Powiązanie idei „popularności” z chęcią zarabiania pieniędzy na wszystkim. Pozostała też idea indywidualizmu i została przejęta przez polityków i ekonomistów.
Co było największą iluzją/kłamstwem lat 60-tych?
To, że nasze pokolenie było na tyle odmienne od poprzedniego, by naprawdę zmienić świat i sposób, w jaki był urządzony. Wystarczy, że przejmiemy władzę, a wszystko będzie lepiej.
„Lata 60-te” to pierwsza Pani książka non-fiction opublikowana w Polsce. Która powinna zostać wydana jako druga i jest dla Pani najważniejsza?
„Skating to Antarctica” jest dla mnie osobiście ważna, ale lubię także „What I Dont't Know About Animals” - to rozmyślania nad tym, co to znaczy być człowiekiem.
Lata sześćdziesiąte Jenny Diski ukazały się pod patronatem LC.