Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

A to Polska właśnie, po dziś dzień.
Czytałam już bardzo dawno, nawet nie pamiętam daty, chyba zaraz
jak weszła na rynek. Warto przeczytać i spojrzeć na siebie i innych
z pod zmrużonych powiek, leniwie, spokojnie przemyśleć i bez złości
wyciągnąć wnioski z pożytkiem dla siebie i innych. Z pożytkiem dla dzisiaj i jutro. Przeszłości już nie zmienimy więc pozostawmy ją tam gdzie jej miejsce, w przeszłości.

A to Polska właśnie, po dziś dzień.
Czytałam już bardzo dawno, nawet nie pamiętam daty, chyba zaraz
jak weszła na rynek. Warto przeczytać i spojrzeć na siebie i innych
z pod zmrużonych powiek, leniwie, spokojnie przemyśleć i bez złości
wyciągnąć wnioski z pożytkiem dla siebie i innych. Z pożytkiem dla dzisiaj i jutro. Przeszłości już nie zmienimy więc pozostawmy ją tam...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Po kilku latach odważyłam się przeczytać "Krfotok" Edwarda Redlińskiego. Tak, odważyłam się, bo znając tego pisarza, zdawałam sobie sprawę iż lektura nie będzie słodka. Nie żałuję czasu poświęconego na czytanie. Co więcej, jestem pewna, że wrócę do tej lektury jeszcze nie raz tak jak wracam do innych które wyszły z pod pióra tego człowieka. Po raz n-ty, przekonałam się, że Redliński kocha Polskę i
Polaków. Kocha rozsądnie z szeroko otwartymi oczami. Kocha ją tak jak powinni kochać wszyscy i rządzący i i rządzeni.
Każdy znajdzie w postaciach "Krfotoku" cząstkę siebie, moment z własnego życia, myśli targające człowiekiem w chwilach rozterki i niepewności. Ci którzy się choć czasem zastanawiają nad stanem rzeczy odnajdą w tej książce "wojnę własnych myśli", być może wrócą do sprzeczności które szargały nimi kiedyś a czasem i dziś.
Ja znalazłam siebie w "Krfotoku". Znalazłam genezę swych przemyśleń, wątpliwości i postaw w postaci Rocha. Choć może niedosłownie to jednak jest to w dużej mierze moje odbicie w zwierciadle tamtych i dzisiejszych czasów.
Nie zawiódł mnie Redliński pisząc "Krfotok" a wręcz przeciwnie, uratował mnie od wodospadu ciągłych myśli "co by było gdyby". I choć w pewnym sensie na początku wywołał nieposkromiony żal, że stało się coś, co stać się mogło całkiem inaczej to jednocześnie po lekturze pogodziłam się z często przytłaczającymi realiami stanu dnia dzisiejszego. To coś co przyniosło ulgę ale jednocześnie nie pozbawiło nadziei na przyszłość. Przyszłość lepszą niż tą o której marzyliśmy w przeszłości a która zamiast uśmiechniętej twarzy bogini pokazała nam wykrzywioną, okrutną, paskudną gębę już znanego z historii wyzysku, oszustwa, niesprawiedliwości, biedy, głodu i patriotycznej głupoty dążeń do urojonych ideałów.

Po kilku latach odważyłam się przeczytać "Krfotok" Edwarda Redlińskiego. Tak, odważyłam się, bo znając tego pisarza, zdawałam sobie sprawę iż lektura nie będzie słodka. Nie żałuję czasu poświęconego na czytanie. Co więcej, jestem pewna, że wrócę do tej lektury jeszcze nie raz tak jak wracam do innych które wyszły z pod pióra tego człowieka. Po raz n-ty, przekonałam się, że...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Oblężone Olga Bergholc, Lidia Ginzburg, Jelena Koczyna
Ocena 7,7
Oblężone Olga Bergholc, Lidi...

Na półkach: ,

Jak to dobrze, że wstąpiliście do mnie na chwilkę.
Proszę, wejdźcie dalej, rozgośćcie się. Siadajcie. Zaraz zaparzę herbaty.
********************
Przepraszam, chwilę to zajęło. I do herbaty szarlotka, proszę się częstować.
A tu do herbaty śmietanka albo cytryna, jak komu odpowiada.

Wczoraj do czytania wieczorem wzięłam nową książkę. Oblężone. Miałam tylko kilka stron przeczytać a odłożyłam ją o trzeciej nad ranem. Przeczytałam całą. Jednym tchem.
Oblężone, to wspomnienia kobiet z oblężonego Leningradu.

Duszą przeniosłam się do "piekła Dantego".
Razem z kobietami, zaskoczyła mnie wojna.
Jednego dnia wszystko było normalnie, praca, dzwonki tramwaju w oddali, promienie porannego słońca, śpiew ptaków. A za chwilę deszcz kul i bomb.
Powyrywane kawałki ciała z murów w którym jeszcze nie tak dawno rodziny z rozszczebiotanymi dziećmi siadały do obiadu.
Pierwsze ofiary wojny. Śmierć przyjaciela, matki, męża, sąsiadki z naprzeciwka. Szła po mleko dla dzieci. Nalot zaskoczył ją na placu. Nie było gdzie się schronić gdy zaczął się nalot. Teraz trójka jej "drobiu" została pod opieką dziadków.
Już nigdy nie będzie tak jak dawniej. Jest wojna. Jest oblężenie.
Cierpię z autorkami zapisków, pamiętników, dzienników. W zimie w czasie drugiego roku oblężenia, czuję ich cierpienie, strach, przeżywam chwile zwątpienia w sens życia, w sens walki o przetrwanie, o to czy będzie jeszcze kiedykolwiek tak jak było przedtem.
A jednocześnie podziwiam ludzi za normalność w nienormalności. Pozamiatane, czyste ulice przy których sterczą kikuty domów z czarnymi oczodołami wybitych okien.
Jak pozostać człowiekiem w chwili gdy patrząc na innych nie widzimy w nich ludzi. Opatuleni w ubrania których nie zdejmowali od miesięcy bo mróz 30-40stopni C. Nikt nie pamięta swego ciała bo w tych warunkach nikt nawet nie myśli o higienie. Na opał poszły meble, książki, wszystko co dałoby choć cień ciepła dla dłoni. Jak myśleć o ludzkiej solidarności gdy dzienna racja chleba to cień chleba a rarytasem na stole klej i zupa z trocin. A jednak. Mimo tego, że ludzie tracą z głodu, strachu i zimna rozum, dopuszczają się kanibalizmu. Mimo tego, że są tacy którzy by przetrwać, kradną innym te skrawki jedzenia ciężko zdobytego, to miasto się nie poddaje. Miasto żyje. Po każdym nalocie, czy ostrzelaniu, ludzie wstają z kolan, miasto się dźwiga i próbuje żyć normalnie. Po ulicach znów kursują tramwaje, działają szpitale, dzieci dokarmia się w ośrodkach zdrowia. Są koncerty na które przychodzi 3 tys leningradczyków. Wychodzą gazety, działa rozgłośnia radiowa. Leningradczycy w porze nadawania zbierają się wokół głośników i słuchają wierszy. Wierszy o sobie napisane przez poetów tak jak wszyscy odciętych od świata, tworzących w Leningradzie. Ludzie słuchają poezji o sobie i swoim kochany mieście. Płaczą. I znów zaczynają wierzyć w jutro. Znów marzą o bochenku chleba który kupią w wolnym Leningradzie. Już wierzą choć przez chwilę, że to iż że teraz jest źle, ciężko, w każdej minucie i z każdego kąta widać ogon śmieci która czai się pod różnymi postaciami. Jest śmierć od kul, jest śmierć od bomb, jest śmierć głodowa, śmierć z zimna, śmierć w wyniku choroby.
Leningrad utracił 1.5mln mieszkańców. Nie istniała rodzina której wojna i oblężenie nie odebrała kochanych mężów, matki, ojca, brata, siostry, córki, syna, żony.
Ale miasto się nie poddaje. Leningradczycy dbają o sprawy proste, z pozoru w czasie wojny nieistotne. Zamiecione, czyste ulice, kursujące tramwaje dzwoniące na rogatkach, koncerty, wykłady, spotkania z pisarzami, poetami.
*******************
*******************
*******************
Siedzę w ciepłym, jasnym domu, piję z Wami wyśmienitą herbatę i powoli kęs za kęsem rozkoszuję się cudownym smakiem szarlotki. Wyszła mi tym razem wyśmienicie. Planuję dania na obiad na jutro. Moje dzieci i mąż są bezpieczne, nic im nie grozi. Po pokoju biega pies. Tak pies.

W Leningradzie nie pozostał prawie żaden pies, kot czy szczur. W czasie oblężenia je zjedzono. Głód. Tak straszliwy głód, który doprowadzał ludzi do szaleństwa. Byli tacy którzy w drugim człowieku dostrzegali tylko posiłek. Ale takie przypadki to wyjątki.
Rodzina nadal jest podporą a jednocześnie ciężarem. Wyrzekają się drobiazgów, by wspomóc się wzajemnie. Gdy ktoś z rodziny umiera, ci którzy żyją nadal, czują się winni, że uczynili zbyt mało by uratować osobę kochaną.
*************************************

Przepraszam za tą jedną łzę. Nie chciałam Wam zrujnować wieczoru moim opowiadaniem.
Ogólnie niby wygląda, że nie mamy tak źle w życiu, nie nękają nas nieszczęścia na miarę zagłady. Jednak my także mimo ciepłej strawy i dachu nad głową, jesteśmy uczestnikami ciągłej wojny. Inne ale nadal wojny.

Och tak się okropnie rozgadałam. Czy ktoś ma jeszcze ochotę na filiżankę gorącej herbaty?
Gadam i gadam. I nawet nie zapytałam. Jak się macie moi drodzy, wszystko u Was w porządku? Mam nadzieję, że tak.

****************

Jak to dobrze, że wstąpiliście do mnie na chwilkę.
Proszę, wejdźcie dalej, rozgośćcie się. Siadajcie. Zaraz zaparzę herbaty.
********************
Przepraszam, chwilę to zajęło. I do herbaty szarlotka, proszę się częstować.
A tu do herbaty śmietanka albo cytryna, jak komu odpowiada.

Wczoraj do czytania wieczorem wzięłam nową książkę. Oblężone. Miałam tylko kilka stron...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Każdy szczyt ma swój Czubaszek. Maria Czubaszek w rozmowie z Arturem Andrusem Artur Andrus, Maria Czubaszek
Ocena 7,1
Każdy szczyt m... Artur Andrus, Maria...

Na półkach: ,

Nie sypiam od kilku nocy dobrze. Dlaczego nie muszę nikomu tłumaczyć, stąd też bardzo mnie ucieszyła najnowsza przesyłka z książkami z Polski a w niej "Ojciec nieświęty" i "Każdy szczyt ma swój Czubaszek"
Do pierwszej pozycji dobiorę się za dni kilka, choć ze wstępu wynika iż bardzo dobra.
Do wywiadu z Czubaszek dobrałam się natychmiast i jak zwykle kładąc się do łóżka o przyzwoitej porze, zamierzałam przeczytać tylko kilka kartek, nabrać smaku i podzielić czytanie na dłuższy okres.
A gdzie tam!!!!
Nie mogłam książki zamknąć.
-jeszcze tylko ta jedna strona.
-Jeszcze tylko następna, doczytam tylko do 40, na 50 skończę, itd itp.
W trakcie czytania, od pierwszej strony, wybuchałam salwami śmiechu.
obok mnie układał się do snu mój pan, najdroższy małżonek. Drzemał i oddychał spokojnie przez pierwsze 30 min mojego głośnego rozkoszowania się lekturą.
Po upływie tego czasu chyba się obudził, nie wiem dlaczego, może jakieś koszmary go męczyły?
I zapytał grzecznie, kiedy łaskawie zamknę dziób, zgaszę światło i dam mu odpocząć. :rotfl:

Ponawiał te prośby regularnie co pół godziny a po drugiej godzinie prośby zmieniły ton na groźniejszy :rotfl:
- Czy ty wreszcie pójdziesz spać i dasz porządnym ludziom odpocząć? ponowił pytanie.
Zdziwiłam się trochę - Jakim porządnym ludziom? Przecież w sypialni jesteś tylko ty i ja? - zapytałam delikatnie zdezorientowana.
-Wariatka - fukną na mnie pan najdroższy małżonek i ostentacyjnie odwrócił do mnie zadem w małżeńskim łożu.
Chcąc uniknąć cichych dni, bo w trakcie cichych dni nie mogę nawet cicho wydawać panu małżonkowi najdroższemu poleceń a to już byłoby nie do zniesienia, wyniosłam się do sypialni gościnnej.

Wydawało mi się, że jestem wystarczająco daleko by móc sobie swobodnie reagować na teksty Czubaszek i bez krępacji wybuchać salwami śmiechu.

A gdzie tam!!!!

O godzinie 3:00 nad ranem otworzyły się drzwi w tym razem gościnnej sypialni i ujrzałam mrużącego oczy mojego pana najdroższego małżonka. :rotfl:

-Czy ty wiesz która jest godzina - zapytał ochrypłym głosem ale nie potrafię określić nastroju.
-Co za idiotyczne pytanie- odparłam półgębkiem.
-Nie ma głupich pytań, zapamiętaj raz na zawsze i odpowiedz! - czuło się już nutę zniecierpliwienia w jego głosie tym razem.
- Pewnie, że wiem. - odparłam. - ten zegar na stoliku ma takie wściekle zielone i rażące światło, że nie da się tego nie zauważyć. I znam się na zegarku i takim ze wskazówkami i digital! - dodałam jednym tchem.
Popatrzył na mnie przechylając głowę na lewe ramie. Wydawało mi się, że oczekuje dalszych wyjaśnień więc uzupełniłam
- Ty też byś wiedział ale zegar z kukułką, prezent od twojej babci wyniosłam do piwnicy i na wszelki wypadek wyjęłam sprężynę by kukułka nie budziła porządnych ludzi śpiących w naszym małżeńskim łożu.
Chyba ten ostatni argument przekonał go bo zaczął zbierać się do odejścia.
Zatrzymało go jednak w progu moje pytanie.
-Ty mnie wcale nie kochasz! krzyknęłam.
-Cooooooooooo? - wrócił i staną nad moim łóżkiem jak kat nad grzeszną duszą.

No tak - kontynuowałam - Bo Wojtek Karolak kochał swoją Czubaszek i rysował jej zajączki!

- Czyś ty zgłupiała? - wyglądał na całkiem zbitego z tropu.
- Przecież wiesz, że rysunki to ja potrafię rysować tylko techniczne a ze sztuki to tylko muzyka - zaczął się usprawiedliwiać - A tej jeszcze jakieś zajączki Karolaka w głowie. Zajączków jej się zachciewa.

-Ty jesteś zwyczajnie nieromantyczny buc! - odparłam.
-Może jestem nieromantyczny ale możesz liczyć na to, że wkrótce będę reumatyczny.

-I niby powinnam się z tego powodu cieszyć co? - jęknęłam - i wybaczyć ci ot tak, nie rysowanie mi zajączków?

- Musisz mi wybaczyć. Po tylu latach nie masz wyjścia - stwierdził bezlitośnie mój pan najdroższy małżonek i poszedł się ukladać do małżeńskiego łoża.

Polazłam za nim na palcach cichutko, co by go nie zbudzić i nachylając się nad nim poprosiłam słodko - obudź mnie jutro po 11 rano bo muszę zadzwonić do znajomej.
Nie miałam pewności czy mnie słyszał ale rano obudziłam się o 12 w południe a na nocnej szafce leżał rysunek zajączka a pod rysunkiem napis.
KOCHANIE WSTAWAJ, CHCIAŁAŚ BY CIĘ OBUDZIĆ. JUŻ PRAWIE 11-STA!

hehehe A jednak mnie kocha. :serce: Do znajomej nie zadzwoniłam bo było już za późno.

Nie sypiam od kilku nocy dobrze. Dlaczego nie muszę nikomu tłumaczyć, stąd też bardzo mnie ucieszyła najnowsza przesyłka z książkami z Polski a w niej "Ojciec nieświęty" i "Każdy szczyt ma swój Czubaszek"
Do pierwszej pozycji dobiorę się za dni kilka, choć ze wstępu wynika iż bardzo dobra.
Do wywiadu z Czubaszek dobrałam się natychmiast i jak zwykle kładąc się do łóżka o...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to