Jesteśmy społecznością, która kocha książki

Nie czytaj za dobrych książek - mówili, bo wszystkie inne będą dla ciebie złe - mówili... "Miasto kości" należy zdecydowanie należy do tych drugich.

O "Mieście kości" dowiedziałam się tak naprawdę za sprawą filmu, którego premiera nastąpi w najbliższym czasie. Wypadałoby przeczytać przed obejrzeniem ekranizacji.

Czyta się zaskakująco szybko, akcja - jak ktoś wcześniej wspomniał - od pierwszych stron zaczyna się rozwijać, jednak ostatnie pięćdziesiąt stron zdecydowanie zwalnia. Język narracji przystępny, dialogi banalne (większość przesycona sarkazmem, ironią i słabym żartem), kompletnie nie korespondujące z przedstawianymi wydarzeniami.

Jeżeli zaś chodzi o samą fabułę - pierwsze określenie jakie mi przyszło na myśl 'moda na sukces'. Myślę, że lepszą opinię bym miała o tym czytadle, gdybym go jednak nie doczytała do końca i rzuciła w połowie lektury. Zapowiadało się ciekawie, skończyło jak zawsze i jeszcze to rozwleczono na kolejne tomy, z których spoilery pozwoliłam sobie przeczytać. Bo cyklu czytać raczej nie zamierzam.

Bardzo wysoka średnia chyba niebawem zostanie zbita do zera, jak powstanie antyfanowski ruch jak przy "Zmierzchu". Przypuszczam, że to wynik chwilowego szału.

Nie czytaj za dobrych książek - mówili, bo wszystkie inne będą dla ciebie złe - mówili... "Miasto kości" należy zdecydowanie należy do tych drugich.

O "Mieście kości" dowiedziałam się tak naprawdę za sprawą filmu, którego premiera nastąpi w najbliższym czasie. Wypadałoby przeczytać przed obejrzeniem ekranizacji.

Czyta się zaskakująco szybko, akcja - jak ktoś wcześniej...