Borsuk

Profil użytkownika: Borsuk

Nie podano miasta Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 7 lata temu
143
Przeczytanych
książek
144
Książek
w biblioteczce
2
Opinii
8
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Nie podano
Dodane| Nie dodano
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

Najparszywsza rasa jaką kiedykolwiek znał świat, a szczerze powiedziawszy, to w ogóle nie chciałby znać, tchórzliwa, prymitywna i swarliwa jak mało kto, a do tego bezrozumnie pakująca się na rzeź - zielonoskórzy szubrawcy – gobliny. U Jima Hines'a, co może zdziwić, mamy do czynienia z niebieską odmianą tych istot – pewnie ze względu na ich jaskiniowy tryb życia; gęste od ciemności korytarze, stęchłe powietrze i wilgotne warunki życia upodobniły je do rosnących gdzieniegdzie paskudnych, błękitnych grzybów. Ci, którzy ujrzeli promienie słoneczne (jeśli jakimś cudem przeżyli drogę na powierzchnię) pozostali w pamięci goblinów jako legendarni bohaterowie. Mówimy tutaj oczywiście o śmiałkach, którzy po wyściubieniu nosa z groty, czym prędzej czmychnęli z powrotem nie dając się pożreć przez groźne zwierzęta (nienawidzą goblinów) lub rozłupać czaszki przez ludzi (bardziej nienawidzą goblinów). Takim odkrywcom goblińscy kamieniarze stawiają pomniki i choć najczęściej zwłoki są nie do zidentyfikowania, to nie ma najmniejszego znaczenia – i tak wszyscy wyglądają tak samo.

Jeden z przedstawicieli tej rasy – Jig, wokół którego skupia się akcja – nie zalicza się do bohaterów, do wojowników, ani nawet do postaci odrobinę znaczących. Jest najniżej w hierarchii. Nie dość, że jest wyjątkowo pokraczny i chuderlawy to jeszcze niedowidzi, a co najgorsze: jest goblinem. Gorzej już być nie mogło. Znowu błąd. Większość jego braci i sióstr przeszło już swego rodzaju chrzest bojowy czyli pierwszą wyprawę zwiadowczą wgłąb ciemnych korytarzy znajdujących się poza legowiskiem i zostali żołnierzami – aroganckim i butnym stanem. Ze względu na swoje słabowitości Jig nie był w stanie nadążyć za resztą i teraz sprawuje niezbyt pochlebną funkcję zapalacza syfni – niemożebnie cuchnących źródeł światła w grotach. A to i tak lepiej, bo wcześniej pracował w rynsztoku. Co go odróżnia od innych – to spryt, kreatywność oraz wola przetrwania. Co nie znaczy, że grzeszy inteligencją, i tak jest spiczastouchym prymitywem.

Od zawsze naczelnym celem każdego "niebieskiego" było przeżycie. Poniżany przez całą, marną egzystencję Jig musiał nie tylko nauczyć się jak dać sobie radę w podziemiach, ale i w pozornie bezpiecznym domu, gdzie zawsze czyhali na niego silniejsi ziomkowie. Szczególnie Porak i jego banda, którzy nigdy nie odpuścili biednemu "syfiarzowi". Ale to właśnie on – jego gnębiciel – rozkazał mu stawić się do najbliższego zwiadowczego wymarszu. To była doskonała okazja na wykazanie się, na rzucenie brudnej roboty. Albo na szybką śmierć. Patrząc na długość życia goblinów raczej to drugie. Ale na co by się nie zdecydował, nie miał wyboru. I tak właśnie rozpoczyna się karkołomna przygoda Jiga.

Powieść Jima Hines'a wyróżnia wiele cech, dzięki którym zyskała popularność w USA i Europie. Za sprawą swojej unikatowości, seria stała się rozpoznawalna i niepodobna do innych tytułów z gatunku fantastyki. Pierwsze co rzuca się w oczy to osadzenie akcji. Naprawdę nigdy wcześniej nie natknąłem się na pozycję, której historia od początku do końca toczyła się w mrocznych podziemiach rozświetlonych jedynie niewyraźną łuną krasnoludzkiej latarni. Ciemność jest wszechobecna, tak jak i ilość ciasnych przejść, zakrętów i korytarzy przywodzących na myśl pajęczą sieć lub labirynt. Mrok jaskiń nadaje niesamowicie namacalny klimat; wprowadza nutę obcości i wrażenie, że powierzchnia i słońce są gdzieś bardzo daleko. Myślą przewodnią i najciekawszym tematem powieści jest jednak tytułowa rasa, na której skupił się autor; istoty zwykle pomijane albo pojawiające się gościnnie na kartach literatury fantastycznej. Okazuje się, że o goblinach tak naprawdę wiele nie wiemy i Jim Hines postanowił to zmienić. "Zadanie goblina" można zaliczyć do kompendium wiedzy o stworzeniach mitologi północnej Europy. Autor świetnie nakreśla charakter i styl życia tej rasy – a to wszystko w wykonaniu pesymistycznego humoru Jiga. Sam główny bohater nie będzie takim jakich na co dzień znamy. Straszliwy tchórz i egoista, co więcej – antybohater. Nasz niebieskoskóry pokraka bardzo lubi żyć, więc za nic ma dobro innych. I tak właśnie postępuje, z naciskiem na własną korzyść i szansę przeżycia. Dzięki temu, i nie tylko, dochodzi do wielu komicznych sytuacji. Biadolenie Jiga o skończeniu martwym, przerwaniu piekielnych mąk i rozważaniu która z możliwości zada mniej bólu przed wyzionięciem ducha czyli zabawa po całości z konwencji śmierci. Cierpieniom jaskiniowca zawsze będzie towarzyszyć Ciapek – nietypowy zwierzęcy towarzysz, z którym "niebieski" ma bardzo gorące relacje i to dosłownie, bo mowa o pająku, który nagrzewa się i ma skłonności piromańskie w chwilach stresu – a tych będzie sporo.

Fabuła niczym nie zaskakuje, wszystko co się dzieje dobrze już znamy. Mianowicie Jig wpadnie po uszy i "dołączy" do barwnej grupy poszukiwaczy przygód, w której i mag jest, i krasnolud, elfka i arogancki książę – klasyka, mogłoby się wydawać, to jednak Jim trochę poprzestawiał i ubogacił, by postaci nie były tak standardowe. Szybko okazuje się, że bohaterowie zorganizowali wyprawę do wnętrza góry, by zdobyć starożytny artefakt, którego strzeże, ma się rozumieć – groźny smok. Brzmi znajomo? Jak w podziemnych rpg typu hack'n'slash, które polegają na nieustannym schodzeniu niżej – do dolnych poziomów – i walkach z coraz to silniejszymi potworami, by na końcu dotrzeć do głównego bossa. Chociażby Diablo czy Torchlight. Drużyna musi ze sobą współpracować, a każdy jej członek ma określone zadania do wypełniania. Staroszkolna przygoda. Mówisz, że sztampowo? Ale przecież o to tu chodzi. Ten zamysł został zrealizowany wyśmienicie i z ręką na sercu mogę powiedzieć, że wyszło to opowieści na dobre.

Mimo prostoty i liniowości, za wielką wyprawą po skarb, kryje się drugie dno, ale co lepsze: nieokiełznany humor. Autor wyniósł żart i ironię na wysoki poziom. Głównym źródłem śmiechu są naiwne przemyślenia i niekończące się docinki Jiga i to nie wszystko co pisarz ma do zaoferowania, zwłaszcza jeśli chodzi o niektóre pomysły – zwykle te dotyczące najważniejszego wątku – które w swej kuriozalności pasują do baśniowo - zagadkowej konstrukcji świata. Wystarczy pomyśleć o najbardziej absurdalnym rozwiązaniu i to będzie właśnie to.

W powieści nie zabraknie krwawych starć, magii czy niebezpiecznych potworów do zarżnięcia to wzruszających scen, miłości i powagi nie doświadczymy. Możliwe, że kolejne tomy to wynagrodzą.

Za sprawą łagodnego stylu Jima lektura jest bardzo przyjemna i satysfakcjonująca. Dopóki tempo wydarzeń nie spadnie, wtedy niestety wkrada się nuda, szczególnie podczas niezbyt wymyślnych dialogów bohaterów.

"Zadanie goblina" to nieco prześmiewczy powrót do klasyki heroic fantasy tylko tym razem z perspektywy parszywego goblina, co wygląda dość interesująco i zachęcająco, na tyle by każdy fan fantastyki sięgnął po tę książkę.

Najparszywsza rasa jaką kiedykolwiek znał świat, a szczerze powiedziawszy, to w ogóle nie chciałby znać, tchórzliwa, prymitywna i swarliwa jak mało kto, a do tego bezrozumnie pakująca się na rzeź - zielonoskórzy szubrawcy – gobliny. U Jima Hines'a, co może zdziwić, mamy do czynienia z niebieską odmianą tych istot – pewnie ze względu na ich jaskiniowy tryb życia; gęste od...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Spacerując pomiędzy regałami pełnych książek w Empiku tudzież Matrasie możliwe, że natknęliście się kiedyś na pewien dział...
Nie oszukujmy się. Nie mieliście o nim pojęcia. Wiecie, że coś takiego nie może istnieć. Zatykacie uszy gdy ktoś próbuje was uświadomić. Nie wierzycie. Ale jest inaczej. Zgoła odmiennie. Ów tajemniczy gatunek literatury zwie się: Literatura Młodzieżowa.
"Ki diabeł?"
"To jest coś takiego?"
"Stary, zaczynam się ciebie bać."
"To zakazane!"
Większość z was, gdy już oprzytomnieje ze strachu i zda sobie sprawę, że zapuściło w nieznaną czeluść empiku, omija dział szerokim łukiem i kieruje się do "zbadanej" i "bezpiecznej" części księgarni - do powieści typu kryminał, sensacja, sf czy literatura obcojęzyczna. Oddychasz z ulgą. Jednak uczucie niepokoju pozostaje na długo. Wiedza o tym, nie daje ci spać. Przegrałeś. Wiedziałeś jak to się może skończyć, choć głosy w głowie desperacko nawoływały do odwrotu. Teraz jedynym wyjściem jest stanąć twarzą w twarz z demonami enigmatycznej Literatury Młodzieżowej (o zgrozo! jak upiornie to brzmi!).
Nie dam się zastraszyć. Pojedynkuję się na wzrok z okładką "Sobowtóra". Nie, ja tak dłużej nie dam rady! Zostaw mnie!
O dziwo, książka nie zatopiła zębisk w moje dłonie, jak Księga Botaniki Hagrida, choć cały czas szyderczo zerka na mnie, jakby miała to za chwilę zrobić. Chyba jestem bezpieczny. Wygląda na to, że jest chętna, bym poznał jej tajemnice. Dobra, to jedyny sposób. Przeczeszę cie na wylot.
Niee! Ja tylko żartowałem! Słowa złego nie powiem! Nie patrz się tak!
Ech. A więc Literatura Młodzieżowa. Z czym to się je? O czym prawi? Co to właściwie jest?

Zacznę od opisu na tylnej okładce. Przyznam, że nic nie wyjaśnia. Bardzo prosty - powieść może być zarówno banalna, jak i genialna.
W porządku otwieram pierwszą stronę i zaczynam czytać.
Mija pierwsza godzina, druga, trzecia i czwarta.
Czuję się jak po pierwszej kawie. Mam tak bardzo zmieszane uczucia, że nie wiem co myśleć, jakie wnioski wysunąć.
Może kolejne strony naprostują moją nadszarpaną psychikę.
Następnego dnia wsiąkam na dłużej, nie widząc upływu czasu.
Dwieście stron tego mistycznego gatunku umożliwia mi pełne pozbycie się niepewności. Domykam ostatnią stronę, lustruję ostatnie zdanie. Teraz wiem wszystko.

Lektura jest przyjemna, ale nie pozbawiona wad. Najpierw opiszę zalety. Przede wszystkim fabuła. Ta jest radykalnie banalna przez całą opowieść. Mógłbym streścić ją w kilka sekund. Jednak nie to jest istotą "Sobowtóra". Tym niepowtarzalnym ekstraktem jest styl, język i treść. Autorka naszpikowała książkę mnóstwem inteligentnych rozmów, potyczek językowych, burzy mózgów, batalii słownych na tematy filozoficzne i polityczne. Każdy z bohaterów przedstawia swoje wnioski, refleksje, przemyślenia w wybornym stylu. Powieść zionie intelektualizmem. W ogóle nie zwracałem uwagę na rozwój wydarzeń, przecież każdy i tak wiedział, jak to się mniej więcej skończy. Czytałem z nieodpartą ciekawością, by przekonać się do jakich jeszcze wniosków dojdą Zuzanna, Michał i Łukasz. Wszechobecny jest sentymentalizm, dekadentyzm, odrobina psychologii. To mi się podobało. Postaci zwracają uwagę prozaizm życia, nieuchronny upływ czasu i chwile minione, szczególnie wydarzenia historyczne. To sprawia, że "Sobowtór" pełen jest wartości, poetyckich mądrości, aforyzmów i pokrzepienia. Chwalę Ewę za jej mistrzowski kunszt pisarski, prowadzenie rozmów i tworzenie żywych, jakże prawdziwych opisów otoczenia. Doskonale nakreśliła profile psychologiczne głównych bohaterów. Na tym polega cała zabawa - poznanie sylwetek emocjonalnych, metod działania i sposobów prowadzenia dyskusji. Dodajmy do tego całkiem nieźle zobrazowane podejście bohaterów do innych ludzi i pod tym względem książka staje się smakowitym kąskiem.
Miałem ochotę na pożarcie więcej intelektualnych pogadanek, ostrych jak brzytwa replik, ale niestety "Sobowtór" się skończył. Tak, czuję niedosyt. Przejdzie mi?
Gąszcz plotek, las dialogów, zasyp przekomarzań - to nie wszystko, co autorka ma do zaoferowania. Dodanie do tego facebookowego czatu okazało się dobrym pomysłem. Jeszcze więcej rozmów, jeszcze więcej. Nie miałbym nic przeciwko.

Nie wyobrażam sobie inaczej tej historii bez narracji pierwszoosobowej. Podoba mi się, że bohaterowie tak wiele mówią o sobie samych.
Kreacja postaci jest wyśmienita. Mamy plejadę różnych charakterów, ale wydaje mi się, że przesadnie odmiennych.

Humor - jest. Wpleciony rzadko, ale spełnia swoją rolę. Zdarzyło mi się zaśmiać i uśmiechnąć kilka razy, zwłaszcza dzięki Mistrzowi, poloniście - mojej ulubionej postaci. Facet ma genialne teksty i osobliwe przekonania (kobiety to podludzie?) Czekam na osobną powieść z jego udziałem np. pod tytułem: "Mistrz nauczania". Naprawdę komiczne sytuacje. No cóż, niewykorzystany potencjał.

Rozbrajały mnie niektóre porównania i określenia: pospolite ruszenie licealistek, delegacja kosmatych, paskudnych stworzeń.
Autorka ma nadzwyczajny dryg do tworzenia środków artystycznego wyrazu. Pływa w miodnych określeniach i trafnych zwrotach jak żarłacz błękitnopłetwy zwabiony krwią ofiary.
Ewa K. : Chyba nie potrafisz tak jak ja. :P

Pora przejrzeć w końcu na oczy i przerwać kaskadę miłych słów. Wyznać Prawdę. Przejść do... WAD.

Co? N-nie... Ja wcale nie... N-nie to m-miałem na myś...

Uff. Mam chwilę wytchnienia. Ok. Zrobię to szybko, póki mnie nie widzi.

Cała ta historia ocieka zupełną nieprawdziwością, brakiem realizmu. Po prostu nie ma dla niej miejsca w rzeczywistości i tyle. To fantazja Ewy na temat nastolatków. Miałem wrażenie, że czytam powieść o amerykańskich licealistach. W Polsce ludzie tak się nie zachowują. Atmosfera jest fałszywa i zmyślona, a przez to książka traci na realności. Autorka nie poradziła sobie z ukazaniem polskiej mentalności. Każdy z nastolatków przeżył już miłość, albo dwie, partnerzy zmieniają się jak rękawiczki. Podryw, flirt, imprezy stoją na porządku dziennym. Każdy zachowuje się szarmancko, wręcz nachalnie. Do tego ta rywalizacja o dziewczyny. Wybuchowe charaktery chłopaków i wpychana na siłę namiętność rodem z dziczy. Wystarczyło przenieść miejsce akcji do collegu i tyle. Myślę, że to i tak nie rozwiązałoby problemu całkowicie. Pisarka przesadziła z fantazjowaniem i przekoloryzowaniem bohaterów. Rozumiem, fikcja literacka, komuś może się to podobać. Ale! Wydawało mi się jakbym "czytał" film. Jakby autorka zainspirowana się oraz Doktorem Hause'm. Ewa misternie ujawnia swój stosunek do fabuły (albo strzela sobie w stopę) w pewnej wypowiedzi Michała.
Gość nie jest wart naśladowania, ale tu się z nim zgodzę:
"Wszystko co mnie otacza, przypomina kreskówkę szalonego rysownika, który za wszelką cenę chce urozmaicić wymyśloną historię i przez to staje się ona coraz mniej wiarygodna."
Na szczęście z każdym kolejnym rozdziałem było coraz lepiej.

Michał irytował mnie najbardziej. Stworzony przez dziewczęce fantazje i marzenia autorki o cudownym chłopaku. Dobra, ostro pokręconym, ale to nieważne. Pani Ewa nie ma pojęcia o chłopakach. Przez połowę lektury nie zauważyłem, by choć trochę jego narracja różniła się od Zuzanny. Cwana autorka widziała, że ma z tym problem i rozdziały Michała były tylko kilkustronicowe - czasem nawet dwie. Śmiech na sali. Obie postaci cechuje chaotyczna konstrukcja wypowiedzi, sposób myślenia i napomykanie o wszystkim gdzie pójdzie, co zobaczy. Np. Michał/Zuzanna widzi autobus. I leci monolog: “O! Pamiętam jak jeździłem tym środkiem transportu w czasach podstawówki, kiedy grałem na klarnecie. Do dziś nie mogę zapomnieć sumiastego wąsa kierowcy i zgrzytu jaki wydawał pojazd przy hamowaniu, no i jeszcze...”
I w ten sposób połowa strony z głowy. Retrospekcje mnie wnerwiały. Zniósłbym je u Zuzanny, ale druga taka postać to spora przesada.
Poznając życiorys Michała czułem, że mamy do czynienia z kolejnym Leonardo Da Vinci. Nadczłowiek XXI wieku. Gra na gitarze najtrudniejsze kawałki i riffy, oczywiście jest samoukiem i nie, nie ma żadnego zespołu, wywija triki na deskorolce, śpiewa arie operowe, tym samym zdobywając serca watahy dziewczyn, ma wielką wiedzę i talent do animacji komputerowej, rzuca ciętymi ripostami na lewo i prawo, w dodatku geniusz w dysputach politycznych. To samo dotyczyło reszty nastolatków, w znacznie mniejszym stopniu, jednak zabrakło mi szarych, przeciętnych osób.

Została złamana jedna z najważniejszych zasad wśród pisarzy szanujących czytelnika. Błąd dziecinny, podstawowy, tak bardzo przykry... Zważywszy, że zawartość "Sobowtóra" jest taka wartościowa.
Muzyka, filmy, książki, toposy, wiersze - wszędzie, na każdym kroku. W opisach, porównaniach, dialogach. Autorka traktuje czytelnika jak ignoranta, nie bierze pod uwagę nieznajomość tych tekstów czy utworów. Mam przerwać lekturę i odsłuchać Metallikę, przeczytać “Sto lat samotności” obejrzeć wszystkie części Ojca chrzestnego? Bo w innym wypadku nie poczuję klimatu jaki wyfantazjowała sobie pisarka. Podejście do czytelnika co najmniej niepoważne.

Rozmowa Pani Ewy z wydawcą pewnie wyglądała tak:

Nasza Księgarnia: No wiesz, Ewa. Ogólnie to czas nas goni, no i ten... Mogłabyś już skończyć "Sobowtóra"?

Ewa K. : Zastanawiam się jeszcze co zrobić z Zuzanną, kiedy zerwała z Michałem. Dajcie mi więcej czasu.

Nasza Księgarnia: No Ewa weź się. Napiszesz do soboty i pozwolimy ci fantazjować do woli przez tydzień.

Ewa K. : Yeyya! To po prostu wstawię jakiegoś Łukasza na koniec i kłopot z głowy! Aha, i jego wujek będzie jakimśtam chłopakiem matki Zuzy i nikt się nie połapie!

W końcu czy to nie dziwne, że nagle pojawia nowy facet, po stracie poprzedniego i życie układa się na nowo jak z bicza strzelił? Cóż, w końcu jakaś kulminacja musiała być. Zresztą mówiłem : fabuła to drugi plan. To czyni "Sobowtóra" niepowtarzalnym, mimo wszystko, niepowtarzalnym.

PLUSY:

+ kreacja postaci pod względem behawiorycznym i psychologicznym
+ inteligentne dialogi
+ niepowtarzalne rozmowy
+ intelektualizm
+ miodny, wyborny język
+ sentymentalizm i dekadentyzm
+ refleksje, aforyzmy, przemyślenia
+ Mistrz
+ pospolite ruszenie licealistek
+ podwójny motyw sobowtóra
+ udało się przeczytać

MINUSY:

- brak wiarygodności
- banalna, sztampowa fabuła
- nadludzie
- przekoloryzowanie postaci
- nieudana próba przeniesienia świata rzeczywistego do fikcji
- nawiązania do muzyki, literatury i kinematografii np. w porównaniach
- powtarzalność w narracji Michała i Zuzanny
- trywialność

Mam nadzieję, że się gdzieś zaszyję. Zbuduję lepiankę i będę jadł ziemię. Ten tomik gdzieś tam jest.

Spacerując pomiędzy regałami pełnych książek w Empiku tudzież Matrasie możliwe, że natknęliście się kiedyś na pewien dział...
Nie oszukujmy się. Nie mieliście o nim pojęcia. Wiecie, że coś takiego nie może istnieć. Zatykacie uszy gdy ktoś próbuje was uświadomić. Nie wierzycie. Ale jest inaczej. Zgoła odmiennie. Ów tajemniczy gatunek literatury zwie się: Literatura...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Aktywność użytkownika Borsuk

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
143
książki
Średnio w roku
przeczytane
6
książek
Opinie były
pomocne
8
razy
W sumie
wystawione
143
oceny ze średnią 7,4

Spędzone
na czytaniu
800
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
6
minut
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]