-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik235
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Biblioteczka
"Uczyć się od Las Vegas" zaopatrzone jest w pokaźną listę zabójczych argumentów, które mają szansę każdego laika w końcu przekonać do lektury: że język przystępny, że autorzy legendarni, że praca uznana za klasykę w gatunku literatury miejskiej, że temat paradoksalnie i aktualny i nieaktualny, i że lekcja estetyki wreszcie pierwszorzędna. Jak już przebrniemy przez entuzjastyczne metryczki, znajdziemy też całą masę ciekawych opowieści dotyczących "the making of", w tym trafimy na przecudne pierwsze wydanie, absolutny biały kruk. Jak na dzieło o architekturze - zaskakująco wiele sensacyjnych wątków.
Mnie w "Las Vegas" uwiodła bardzo egalitarna, otwarta i zdystansowana pozycja autorów wobec estetyki miejskiej. Podróżując przez Miasto Grzechu w latach 60-tych (wydaje się, że całkiem niepozorne i niewinne w porównaniu z dzisiejszym) przyglądali się (r)ewolucji form architektonicznych, których wówczas nikt się nie spodziewał. Wolność sięgania po symbole była skrajna. Koszmar modernizmu, nieludzka skala i kompletny kicz: tak każdy architekt akademik mógłby rzecz spuentować. I tu niespodzianka: zespół autorów, mimo wyrażanego sporadycznie dystansu czy też zdegustowania, znajdują uzasadnienie i sens dla kakofonicznych form tworzących Las Vegas. Rysują przed nami niesamowite mapy, w których antyczna arabska architektura z rejonu śródziemnomorskiego zostaje połączona z największymi osiągnięciami europejskiego neoklasyku, a te z kolei przekształciły się wreszcie (i logicznie) w pozornie pozbawiony sensu i gustu modernizm kapitalistyczny. Pokazują nam domy-kaczki, uczą skali, demonstrują ewolucję form, z jakimi mamy na co dzień do czynienia, przeplatają XVIII-wieczne mapy Nolliego z billboardami z lat 60-tych, kobiety w bikini i samoopalacze. "Las Vegas" to książka o specyficznej tematyce, ale i specyficznej formie: bez naukowego nadęcia, z całą masą obrazowych wspomagaczy i z ciekawą estetyczną polemiką, wedle której być może, i dlaczego by nie, wszystko jest dozwolone.
"Uczyć się od Las Vegas" zaopatrzone jest w pokaźną listę zabójczych argumentów, które mają szansę każdego laika w końcu przekonać do lektury: że język przystępny, że autorzy legendarni, że praca uznana za klasykę w gatunku literatury miejskiej, że temat paradoksalnie i aktualny i nieaktualny, i że lekcja estetyki wreszcie pierwszorzędna. Jak już przebrniemy przez...
więcej mniej Pokaż mimo to
"Czas kobiet" opowiada historię godną greckiej tragedii: fatum, niezdefiniowany i niemożliwy do zwalczenia losu, który jest nam dany i przed którym uciec nie sposób, ma kluczowe znaczenie dla fabuły. Wyłania się z jawy i ze snu. Jest i obowiązkowe katharsis, wplątane gdzieś między wersy, choć nie tak wyraźne jak tragiczne losy dziwnej komunistycznej rodziny, ulepionej z wielu przypadkowych sytuacji i wypadków, deterministycznej roli rodzącego się projektu komunistycznego, narzucającego wartości i próbującego organizować życie obywatelom, wreszcie ludzkiej dobroci i małostkowości. Katharsis w postaci artystycznego sukcesu jednej z bohaterek, najmłodszej Siuzanny: sukcesu opłaconego wysiłkiem czterech kobiet, które stworzyły rodzinę.
Jelena Czyżowa opowiada nam niezwykłą historię w niezwykły sposób: stosuje wiele narracji, przeplatających się zaskakująco i bez ostrzeżenia, podświadomie wymuszając na czytelniku zaangażowanie i skupienie. Te introspekcje pozwalają zobaczyć wydarzenia z wielu perspektyw - a te pokazują, jak skomplikowaną i nieprzewidywalną materią są stosunki międzyludzkie. Jak wielką rolę odgrywają w nich konwenanse, tradycje, osądy, uproszczenia - i jak wielkie spustoszenia powstają w społecznościach kierujących się licznymi tabu. Losy Antoniny, wzorowej socjalistycznej heroski, takiej z nadgodzinami, dzielnym ciułaniem i pięcioosobową rodziną na utrzymaniu, przeradzają się w tragikomedię właśnie dzięki tradycji i konwenansom. To tej niepewności zawdzięczamy też dreszcz wpleciony w tę pełną niedopowiedzeń historię, nie dowierzając jednocześnie, jak ludzie z wielkimi ideami stają się małostkowymi potworami, jak to pozornie postępowe społeczeństwo przygniata niestandardowe jednostki i próbuje je zmusić do właściwych decyzji, jak potwornie bezosobowa i bezduszna jest biurokratyczna maszyneria w świecie, który jednocześnie głośno prawi o równości ludzi. Wre, jak w najmniej sprzyjających okolicznościach kiełkuje prawdziwa, piękna relacja.
"Czas kobiet" opowiada historię godną greckiej tragedii: fatum, niezdefiniowany i niemożliwy do zwalczenia losu, który jest nam dany i przed którym uciec nie sposób, ma kluczowe znaczenie dla fabuły. Wyłania się z jawy i ze snu. Jest i obowiązkowe katharsis, wplątane gdzieś między wersy, choć nie tak wyraźne jak tragiczne losy dziwnej komunistycznej rodziny, ulepionej z...
więcej Pokaż mimo to