JulkaNicman

Profil użytkownika: JulkaNicman

Nie podano miasta Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 7 lata temu
3
Przeczytanych
książek
3
Książek
w biblioteczce
3
Opinii
7
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Nie podano
Dodane| Nie dodano
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

Musimy coś zmienić to książka o której usłyszałam na innym blogu i zapragnęłam przeczytać. Opowiada pewną niezwykłą historie miłosną z aż 14 punktów widzenia. Zapraszam na recenzję tego niezwykle uroczego romansu!


Lea i Gabe są dla siebie stworzeni. Słuchają tej samej muzyki, lubią identyczne jedzenie i mają podobne poczucie humoru. niestety oboje są bardzo nieśmiali, a w dodatku Gabe skrywa pewien sekret. Między nimi aż iskrzy, a wszyscy wokół to zauważają. Oni sami nigdy by nie przypuszczali, że tak wiele osób trzyma za nich kciuki. Bariści śledzą rozwój ich znajomości jak serial telewizyjny. Kierowca autobusu opowiada o nich swojej żonie. Kelnerka podstępem sadza ich przy jednym stoliku. Nawet wiewiórka uważa, że byliby idealna parą. Kiedy Lea i Gabe zrozumieją, że łączy ich niezwykłe uczucie? Które z nich zdecyduje się zrobić pierwszy krok? Czy nie będzie już wtedy za późno?*

Pomysł na powieść był naprawdę przedni. A do tego uwielbiam kilka perspektyw, szczególnie, jeśli są one dobrze wprowadzone, tak by nie można było się pogubić. Cały czas trzymałam kciuki za Leę i Gabe'a, a rozwój ich znajomości wciągał niczym najlepszy serial. Wiem, że nieśmiałość nie jest fajna i tak dalej, ale to co autorka opisała , było (jest!) przeurocze. W dodatku świetne wątki poboczne dodatkowo wzbogaciły całą opowieść, sprawiając, że bieg wydarzeń śledziło się z zapartym tchem.


Zdecydowanie uwielbiam bohaterów wykreowanych przez Sandy Hall, szczególnie przypadł mi do gustu brat Gabe'a, Sam. Ta historia z ich punku widzenia wyglądała fantastycznie, każdy z nich miał swój własny charakter, coś co go wyróżniało i sprawiało, że to co mówi stawało się wyjątkowe. A ci wokół których wszystko się kręci? Jak już wspominałam, byli przeuroczy.


Język którym posługuje się autorka jest niezwykle prosty, książka lekka. Prawie nie czułam upływu czasu gdy ją czytałam. I oczywiście nie mogę nie wspomnieć o okładce, jest absolutnie fantastyczna. Poza tym uwielbiam graficzne okładki. I czy tylko mi ta kreska trochę przypomina grafikę z książki Eleonora i Park Rainbow Rowell?


Podsumowując: Musimy coś zmienić to niezwykle lekka powieść skierowana raczej do płci żeńskiej. Przez jaiś czas pozostaje w pamięci, a wspaniała forma w której ta historia jest nam dostarczana to następny ogromny plus dla Sandy Hall. Och i oczywiście przepiękna graficzna okładka, która zdobyła moje serce. Polecam każdemu, kto lubi romanse, bo nie zaprzeczajmy, jest to romans i miłośnikom akcji raczej się nie spodoba.

Musimy coś zmienić to książka o której usłyszałam na innym blogu i zapragnęłam przeczytać. Opowiada pewną niezwykłą historie miłosną z aż 14 punktów widzenia. Zapraszam na recenzję tego niezwykle uroczego romansu!


Lea i Gabe są dla siebie stworzeni. Słuchają tej samej muzyki, lubią identyczne jedzenie i mają podobne poczucie humoru. niestety oboje są bardzo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czasami kosze z tanimi książkami mogą kryć ciekawą zawartość.. I tak było w tym przypadku. Do tej książki przyciągnęła mnie okładka oraz tytuł, który wydawał mi się dziwnie znajomy... Przyznam, że opis z tyłu mnie zaintrygował. Cóż, zapraszam dalej! (oraz na bloga - www.swiatfangirl.blogspot.com)


Przybyło nas tu dziewięcioro. Wyglądamy tak jak wy. Mówimy jak wy. Żyjemy pośród was. Ale nie jesteśmy wami. Umiemy robić rzeczy, o jakich wy możecie tylko pomarzyć. Posiadamy moce, o jakich wy możecie tylko pomarzyć. Jesteśmy silniejsi i szybsi niż cokolwiek, co zdarzyło wam się widzieć. Jesteśmy superbohaterami, jakich wielbicie i oglądacie w filmach i komiksach – ale my jesteśmy prawdziwi.

Naszym zadaniem było dorastać, szkolić się, zdobyć siłę i zjednoczyć się, by pokonać ich w walce. Ale oni wykryli nas pierwsi i zaczęli nas tropić. Teraz my wszyscy uciekamy. Spędzamy życie w ukryciu, w miejscach, do których nikt by nie zajrzał, wtapiając się w otoczenie. Żyjemy pośród was, o czym wy nie wiecie.

Lecz oni wiedzą.
Dopadli Numer Jeden w Malezji.
Numer Dwa w Anglii.
I Numer Trzy w Kenii.
Zabili tę trójkę.
Ja jestem Numerem Cztery.
Jestem następny w kolejce.*

Chociaż akcja książki nie jest zbyt dynamiczna (może nie licząc zakończenia), naprawdę przyjemnie się ją czyta. Duża cześć książki to retrospekcja, jednak jest z umiarem wplatana w fabułę i wyjaśnia wiele rzeczy. Jestem numerem cztery to może nie najlepszej jakości sci-fi i więcej w niej z młodzieżówki niż science fiction, to sam motyw kosmitów i pozaziemskich cywilizacji jest świetny. I oczywiście bohaterowie. Może ich kreacja to nie jakieś mistrzostwo świata, ale numer cztery jest naprawdę sympatyczny. Jeśli chodzi o narrację (pierwszoosobowa) to naprawdę działa na korzyść książki. Kiedy wydarzenia nie idą szybko do przodu, my możemy posiedzieć chwilę w głowie naszego bohatera i zobaczyć co się tam dzieje, co nie powiem, jest całkiem niezłym doświadczeniem.

W powieści Pittacusa Lore występuje jednak całkiem dużo schematów, co czyni ja dość przewidywalną. Mamy konflikt z najpopularniejszym chłopakiem w szkole, romans, walkę dobra ze złem. I czasem naprawdę łatwo było wyczuć, że niektóre postacie nie są tym, za kogo numer cztery je uważa.. Jeśli jednak wgryziemy się w powieść, naprawdę można przestać to zauważać i cieszyć się tekstem. Och, no i bardzo podoba mi się zabieg, który autor uczynił ze swoją osobą.. Otóż jeśli będziemy dostatecznie uważać przy czytaniu, zobaczymy, że jest jednym z bohaterów, a prawdziwej osoby możemy się dopatrywać w Jamesie Freyu, autorze cyklu Endgame. Jeśli chodzi o Pittacusa Lore, to z tekstu z tyłu okładki możemy się dowiedzieć, że jest głową starszyzny Loryjczyków i od dwunastu lat mieszka na Ziemi. W środku również możemy przeczytać interesującą informację


"Wydarzenia opisane w książce są prawdziwe.
Imiona i miejsca zostały zmienione,
by chronić Loryjczyka numer sześć,
który pozostaje w ukryciu
przyjmijcie to jako pierwsze ostrzeżenie
Inne cywilizacje naprawdę istnieją.
Niektóre usiłują was zgładzić."

Nie mogłabym również zapomnieć o filmie D. J. Caruso, który obejrzałam zaraz po przeczytaniu książki. Od początku uważałam, że to zdecydowanie nie jest dobry materiał na produkcję kinową. Za mało się dzieje. I tak, przez prawie połowę filmu nie otrzymujemy, żadnych, absolutnie żadnych wydarzeń, które by coś znaczyły dla rozwoju wydarzeń. To dobrze wyglądało tylko w książce. Filmowy numer cztery okropnie mnie irytował, kompletnie odstawał od mojego wyobrażenia o nim, jego opiekun wydawał się ultranadopiekuńczy, a inni, cóż, nawet nie będę mówić. Jedyna postać, która również została pozbawiona charakteru, ale w zasadzie jako jedyna mi się podobała, to przyjaciel Czwórki, Sam. Mogę śmiało powiedzieć, że do 80 minuty prawie zasnęłam. No i te miliony poprzekręcanych faktów.

Jestem numerem cztery, to według mnie powieść na jeden wieczór. Można ją zabrać do pociągu, przeczytać przed snem. Była fajna. Nie jest arcydziełem, ale nie jest też gniotem. Po prostu fajna Nie zapewnia jakiś super mocnych wrażeń. Jest lekką lekturą, niemniej jednak warto przeczytać, a nuż kogoś ten temat zainteresuje. Myślę, że sięgnę po następne części, chociażby z sympatii do głównego bohatera.

Czasami kosze z tanimi książkami mogą kryć ciekawą zawartość.. I tak było w tym przypadku. Do tej książki przyciągnęła mnie okładka oraz tytuł, który wydawał mi się dziwnie znajomy... Przyznam, że opis z tyłu mnie zaintrygował. Cóż, zapraszam dalej! (oraz na bloga - www.swiatfangirl.blogspot.com)


Przybyło nas tu dziewięcioro. Wyglądamy tak jak wy. Mówimy jak wy. Żyjemy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Już od dawna ta książka stała przeczytana na półce. Ja jednak lubię wracać do książek. Nie przedłużając, zapraszam Was do recenzji! (oraz na mojego bloga - www.swiatfangirl.blogspot.com)


Siedemnastoletnia Bianca ma lojalne grono przyjaciół, dosadne poczucie humoru i niezawodny wykrywacz głupoty i pozerstwa. Wesley, bezczelny licealny podrywacz, szczególnie działa jej na nerwy. Tym bardziej, że uważa ją za DUFF – dziewczynę z drugiej ligi, tło dla ładniejszych koleżanek.

Mimo że Wes ją wkurza, jest nim zaintrygowana. Zaczynają się spotykać. Jego męski punkt widzenia pozwala Biance zrozumieć, że nie musi się wstydzić swoich uczuć i wyglądu. Okazuje się, że Wes, największe szkolne ciacho, ukrywa kłopoty z poczuciem własnej wartości, a atrakcyjne przyjaciółki Bianki też mają kompleksy. Bianca nabiera pewności siebie, ma coraz większe powodzenie, ale czy dzięki temu rozwiąże wszystkie swoje problemy?*



W powieści Kody Keplinger zaskoczyło mnie, że wszystko jest takie... realne. Duff - osoba gorsza, ktoś na kogo ładniejsze, atrakcyjniejsze, ciekawsze, bardziej towarzyskie, Bóg wie jakie jeszcze osoby wypadają po prostu lepiej. Duff - osoba, którą w towarzystwie zauważasz na końcu.. I doskonale widać, że w każdej grupie przyjaciół jest ktoś taki. Ktoś troszkę mniej zabawny, mniej atrakcyjny. Duff. Książka naprawdę oddaje problemy współczesnych nastolatków. Porusza także temat stereotypów i pokazuje dlaczego nie powinno się nimi przejmować, ani samemu (chociażby podświadomie!) szufladkować ludzi. Bohaterowie w powieści Keplinger nie są w żadnej mierze wyidealizowani, są jak przeciętni nastolatkowie, co oczywiście nie znaczy, że nie są interesujący. Główna bohaterka jest niezwykle sympatyczna, a pierwszoosobowa narracja była strzałem w dziesiątkę. Jeżeli chodzi o słownictwo i język to momentami są one trochę.. dosadne, ale autorka nie używa słów których współczesny nastolatek nie słyszałby codziennie w szkole.


Jedną z ciekawszych rzeczy na temat książki jest jej porównanie do adaptacji. Otóż film wydawał mi się dość płytki, taki typowy film na dziewczyńską nocowankę. Film, który obejrzymy i zapomnimy. Krótko mówiąc, nie wniesie on do naszego życia nic poza odrobią rozrywki. Niby nawiązuje do tematyki książki, ale tylko o nią delikatnie zahacza. Mam wrażenie, że poza imionami bohaterów obie produkcje różnią się od siebie tak mocno jak tylko się da. Książka jest dużo, hm, głębsza, naprawdę może wnieść coś do naszego życia, a utożsamienie siebie z bohaterami jest dużo łatwiejsze.


Podsumowując: Duff. Ta brzydka i gruba mocno nawiązuje do realiów panujących w większości amerykańskich liceów, a także tego, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami naszej głowy. Naprawdę szybko mi się ją czytało, a sama powieść nie jest bezwartościowa i ma coś do zaoferowania. Naprawdę warto przeczytać Duff’a z powodów innych niż wspaniała rozrywka (którą Keplinger w swojej powieści nam oczywiście zapewnia!) Zdecydowanie polecam!

Już od dawna ta książka stała przeczytana na półce. Ja jednak lubię wracać do książek. Nie przedłużając, zapraszam Was do recenzji! (oraz na mojego bloga - www.swiatfangirl.blogspot.com)


Siedemnastoletnia Bianca ma lojalne grono przyjaciół, dosadne poczucie humoru i niezawodny wykrywacz głupoty i pozerstwa. Wesley, bezczelny licealny podrywacz, szczególnie działa jej na...

więcej Pokaż mimo to

Aktywność użytkownika JulkaNicman

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
3
książki
Średnio w roku
przeczytane
0
książek
Opinie były
pomocne
7
razy
W sumie
wystawione
3
oceny ze średnią 6,7

Spędzone
na czytaniu
16
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
0
minut
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]