rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Wciągające. Nie można się oderwać. Uwielbiam pierwszosoobową narrację. Chyba właśnie dzięki takiej formie można bardziej poczuć emocje bohaterów. Nie ma „ona zrobiła to” jest: „ja czuję, boję się.”

„Nie mam pojęcia, gdzie on teraz jest, nie słyszę żadnych odgłosów dobiegających z innych części domu, chyba nigdzie nie pali się światło, jest ciemno, zimno. Zostawił mnie tu na pastwę losu. Liczę na to, że nie wróci, choć taki scenariusz wydaje się mało prawdopodobny. Akurat gdy o tym myślę, słyszę chrobot zamka. Ktoś wchodzi do domu. Czoło zaczyna mnie bardziej boleć, dłonie odruchowo zaciskają się w pięści, gotowe do lichej obrony.”


Ta książka ma w sobie tyle emocji! Uczucie narastającego niepokoju towarzyszy aż do ostatnich stron. Polecam!

Wciągające. Nie można się oderwać. Uwielbiam pierwszosoobową narrację. Chyba właśnie dzięki takiej formie można bardziej poczuć emocje bohaterów. Nie ma „ona zrobiła to” jest: „ja czuję, boję się.”

„Nie mam pojęcia, gdzie on teraz jest, nie słyszę żadnych odgłosów dobiegających z innych części domu, chyba nigdzie nie pali się światło, jest ciemno, zimno. Zostawił mnie tu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książkę czytałam już jakiś czas temu. Utknęłam gdzieś w połowie i nie wiedziałam czy skończę. Śledztwa, tajemnicy, zagadek, adrenaliny w tym nie było za wiele, a uczucie niepokoju nie towarzyszyło mi zbyt często. Ciągnęło się to wszystko... Jak nie przymierzając. Zakończenie też mocno średnie, a akcja, która rozgrywała się na sali rozpraw niestety nie w moim guście.
Czytałam sporo pozytywnych komentarzy. Być może nie potrafię się wgryźć, być może nie tego oczekiwałam.

Na plus narracja! Jest prosta, dosadna, mocna. Bez zbędnych, rozwlekłych opisów, zagęszczania fabuły jakimiś wynurzeniami. Styl autora mi podchodzi. Wykonanie, akurat tej książki, niekoniecznie.

Książkę czytałam już jakiś czas temu. Utknęłam gdzieś w połowie i nie wiedziałam czy skończę. Śledztwa, tajemnicy, zagadek, adrenaliny w tym nie było za wiele, a uczucie niepokoju nie towarzyszyło mi zbyt często. Ciągnęło się to wszystko... Jak nie przymierzając. Zakończenie też mocno średnie, a akcja, która rozgrywała się na sali rozpraw niestety nie w moim guście....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

W świecie Białego Królika wszystko zostaje z góry zaplanowane, a każdy najmniejszy ruch zależy tylko od niego samego. Życie staje się grą, w której albo zostajesz zlikwidowany, albo wygrywasz. W planach jest, by umierały kolejne karciane postaci, niczym z bajki Lewisa Carrolla. Na pierwszy ogień idzie bajkowa mysz, a w centrum całego działania postawiona zostaje Alicja, która może zapobiec tym rozgrywkom, albo jeszcze bardziej namieszać. Losy wielu ludzi stają pod znakiem zapytania, a to czy uda im się przeżyć zależy tylko od szalonego mistrza gry. Chcesz rozwiązać zagadkę i dowiedzieć się kto stoi za śmiercią tylu osób, ukrywając się pod postacią Królika? Przeczytaj TO koniecznie. Polecam! Książka nie tylko dla fanów kryminałów i gier RPG, ale dla wszystkich, których ciekawią zagadki. Nie brakuje w niej również wątku miłosnego, choć jest on na tyle subtelny, że nie przeszkadza w odbiorze lektury i nie przesłania głównego tematu. Autorka może nie jest mistrzynią suspensu i wyrafinowanego stylu, ale mnie wciągnęła swój świat, tak bardzo, że książkę przeczytałam w mgnieniu oka! Jestem na TAK.

W świecie Białego Królika wszystko zostaje z góry zaplanowane, a każdy najmniejszy ruch zależy tylko od niego samego. Życie staje się grą, w której albo zostajesz zlikwidowany, albo wygrywasz. W planach jest, by umierały kolejne karciane postaci, niczym z bajki Lewisa Carrolla. Na pierwszy ogień idzie bajkowa mysz, a w centrum całego działania postawiona zostaje Alicja,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

O książce słyszałam już jakiś czas temu. Czytałam dużo pochlebnych opinii i tych skrajnie negatywnych, więc w końcu postanowiłam po nią sięgnąć i przekonać się sama, dlaczego wywołuje tak wielkie poruszenie. Zaintrygowała mnie, jednak miałam nieodparte wrażenie, że nie do końca wiem co autorka miała na myśli w kilku pierwszych rozdziałach. Było zbyt dużo zagmatwanych wątków i nieoczekiwanych zwrotów akcji, ale summa summarum zrozumiałam o co niej chodzi - miłość zakazana. To główny temat książki i całej sagi. Cóż mogę napisać? Utonęłam!
Nie jest to książka wybitna, nie powala stylem, mistrzowskim doborem słów - raczej bliżej jej do potocznego czytadła, ale historia jest pewnego rodzaju tabu, a jak wiadomo wszystko co zakazane pociąga najbardziej. V. C. Andrews, bardzo mocno pogrywa z emocjami czytelnika, balansuje wręcz na granicy dobrego smaku i nie zawsze wydarzenia można traktować serio, bo zapewne większość wpadłaby wtedy w oburzenie, a może nawet w obrzydzenie i odesłała książkę do wszystkich diabłów.
Autorka opisuje pięknych, mądrych rodziców i równie piękne dzieci, których sielanka zostaje przerwana nagłą śmiercią jednego z rodziców. Dotąd bezstresowe życie Dollangangerów zmienia się niestety na gorsze. Nieporadna matka, która nie posiada żadnego zabezpieczenia finansowego, co więcej, nie potrafi robić nic, co by przyniosło jakiekolwiek dochody, postanawia wrócić do rodzinnego domu, z którego nomen omen przed laty uciekła. Rezydencja jest ogromna, poraża przepychem wnętrza, ilością pokoi i....mieszkającą w nim surową, przewrażliwioną na punkcie świętości babką. Pan domu, a ojciec nieporadnej matki, nie ma pojęcia, że wróciła na łono rodziny i to nie sama, a z czwórką osieroconych, poczętych z kazirodczego związku, dzieci - nastoletni Chris i Cathy, oraz kilkuletnie bliźniaki Cory i Carrie. Co więc robi kobieta? Postanawia utrzymywać w tajemnicy swój pobyt w rezydencji, a właściwie fakt, że przybyła wraz z dziećmi, by nie narażać się na gniew ojca. Wraz ze swoją matką postanawiają umieścić je na strychu, by przeczekały tam aż do śmierci pana domu. Czekanie to jednak trwa ponad....3 lata i staję się dla dzieci udręką i najgorszym koszmarem jaki kiedykolwiek mogłby by sobie wyobrazić.
Narratorką całej powieści jest Cathy, wówczas dwunastoletnia, piękna jak jej matka, dziewczynka. Całą historię poznajemy więc z jej perspektywy. Zamknięta wraz z rodzeństwem, dorasta na ich oczach zarówno psychicznie jak i fizycznie.Staje się matką dla dwojga bliźniąt, próbuje ze wszystkich sił okazać im miłość w tej trudnej sytuacji, choć sama jej potrzebuje. Ta fizyczna sfera zostaje zauważona przez jej brata, który sam jest w wieku, w którym chłopcy zaczynają interesować się dziewczynami na poważnie. Prowadzi to do szaleństwa, przerażających historii i zakazanej kazirodczej miłość.
Wrażliwcy i wszyscy, których moralność jest nieprzygotowana na takie fanaberie autorki nie powinni sięgać po jakąkolwiek z części sagi, bo niechybnie się rozczarują. Cała reszta, zafascynowana światem i historią Dollangagerów nie będzie w stanie oderwać się od książki nawet na minutę, pochłaniając każdą część w mgnieniu oka.

O książce słyszałam już jakiś czas temu. Czytałam dużo pochlebnych opinii i tych skrajnie negatywnych, więc w końcu postanowiłam po nią sięgnąć i przekonać się sama, dlaczego wywołuje tak wielkie poruszenie. Zaintrygowała mnie, jednak miałam nieodparte wrażenie, że nie do końca wiem co autorka miała na myśli w kilku pierwszych rozdziałach. Było zbyt dużo zagmatwanych wątków...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Obietnice i przewidywania były spore. Opowieść z perspektywy Christiana mogła wyjaśnić motywy jego postępowania, nakreślić zarys mrocznej przeszłości, albo po prostu uatrakcyjnić fabułę - w końcu to on był tą tajemniczą postacią z tytułowymi pięćdziesięcioma twarzami. Niestety, nic bardziej mylnego. Albo autorka zapomniała o prośbach wygłodniałych czytelników, albo to ja nie mogę doszukać się wyjaśnień, a sama książka ciągnie się jak flaki z przysłowiowym olejem.
Mroczna przeszłość głównego bohatera jest bardzo zamglona. Pojawiają się jedynie krótkie urywki z jego koszmarów, niewielkie wspomnienia i trapiący go (wszechobecny) ból, który może ukoić jedynie ukochana (albo właściwie seks z nią). Czytając to ma się wrażenie, że autorka skacze z jednego wątku na drugi, ale w sposób tak niekonsekwentny i bałaganiarski, że mija się to z celem.

E.L. James pozostała wierna stylowi poprzednich tomów, czyli niestety nie zaskakuje niczym nowym. Poza większą ilością wszelakich odmian zwrotu "przeleć mnie" i braku "wewnętrznej bogini" Anastasii Steele, (bo przecież de facto, książka jest z perspektywy Greya), nadal dominuje trywialne słownictwo, prostota wyrazu i mające wzbudzać podniecenie, a przynajmniej tak miało być w zamyśle autorki - okrzyki och i ach co drugie zdanie!

Emocje nie są już tak ogromne jak przy czytaniu pierwszego tomu. To zwyczajnie odgrzewane kotlety, gdzie dominuje seks, seks, seks, jedzenie, drogie gadżety i "perwersyjne bzykanko". I to wszystko przedstawione w postaci takiego samego schematu jak w poprzednich cześciach, a właściwie nawet nudniej. Co do samego Christiana - scharakteryzowany jest on jako typowy męski samiec, myślący w każdej chwili o seksie, bo przecież JEMU MOŻNA. Brakuje zapowiadanego rozwinięcia wątku dorastającego chłopca skrywającego w sobie lęk i dotkniętego życiową tragedią. Ale nie brakuje wspomnianego wyżej seksu i okrzyków " Kurwa Ana!", co zadowoli przeciętnego czytelnika, nie wzbogaci jednak jego słownictwa nawet za grosz.

Pytanie nasuwa się jedno. Dlaczego trylogia jest tak popularna, a na książkę z perspektywy Greya czekało tak wiele osób, skoro powszechnie autorkę krytykuje się za niezbyt wyszukany styl i banalne dialogi? Cóż, nie bez kozery mówi się, że ludzi pociąga wszystko to co tajemnicze i mroczne. A jeśli jeszcze dodamy do tego coś zakazanego, ( w tym przypadku oczywiście temat perwersyjnego seksu) to komercyjny sukces mamy gotowy. Greya czytają nastolatki zafascynowane światem "mrocznego Pana", czytają dorosłe kobiety, mężatki, a nierzadko pewnie i panowie, choćby po to by zrozumieć fenomen książki. Temat seksu był poruszany już wielokrotnie, nigdy jednak historia i fabuła nie kręciła się jedynie wokół, niestety, śmiesznej według mnie wulgarności i mrocznego charakteru głównego bohatera.

Czy James szykuje kolejne części z perspektywy Christiana? Tego nie wiadomo. Wiadomo zaś, że jeśli miałyby się one ukazać, to z pewnością nie zabraknie scen erotycznych i wyszukanych określeń. Sęk w tym, że nawet najbardziej perwersyjne sceny i wyrazy tracą na wartości jeśli fabuła jest niskich lotów. To już lepiej obejrzeć komedię romantyczną, albo włączyć dobre porno. Albo jak kto woli oba na raz!

Obietnice i przewidywania były spore. Opowieść z perspektywy Christiana mogła wyjaśnić motywy jego postępowania, nakreślić zarys mrocznej przeszłości, albo po prostu uatrakcyjnić fabułę - w końcu to on był tą tajemniczą postacią z tytułowymi pięćdziesięcioma twarzami. Niestety, nic bardziej mylnego. Albo autorka zapomniała o prośbach wygłodniałych czytelników, albo to ja...

więcej Pokaż mimo to